Salamon: Gdyby nie zmiana pozycji, pewnie nie byłoby mnie w Milanie
Wielu młodych polskich piłkarzy ma dylemat, czy opuszczać kraj przy pierwszej okazji i zdobywać doświadczenie na Zachodzie, czy wyrabiać sobie markę w ekstraklasie. Pamiętamy niedawne rozterki Pawła Wszołka dotyczące transferu do Hannoveru. Argumentem za tym, że piłkarz Polonii mógł wybrać źle, jest historia Bartosza Salamona, który w czwartek podpisał kontrakt ze słynnym AC Milan.
- W kraju byli zaskoczeni moim transferem, bo tak naprawdę nigdy nie grałem w Polsce. Wyjechałem do Włoch w wieku 16 lat i tu kibice znają mnie lepiej niż w ojczyźnie - mówił 21-letni piłkarz po transferze.
Salamon to wychowanek niewielkiego klubu z Wielkopolski, Concorda Murowana Goślina. - Bartek trenował w Concordzie od początku istnienia klubu, który założyliśmy w 2000 r. wspólnie z jego ojcem. Już wtedy wyróżniał się wśród rówieśników. Był zdolny, bystry. Do tego świetnie się uczył. Nie mieliśmy z nim żadnych problemów. To wzorowy chłopak, rzadko się tacy zdarzają - wspomina Paweł Witkowski, prezes klubu.
Witkowski opowiada nam, że Salamon nawet jako mały chłopak miał w sobie ogromne pokłady ambicji. - Pamiętam pewien obóz w Złotowie. Był konkurs żonglerki. Bartek nie chciał przestać podbijać piłki nawet, gdy miał dwa razy lepszy wynik od chłopaka, który zajął drugie miejsce. Trener mówił mu, żeby dał już spokój, ale on kontynuował - mówi prezes Concorda.
W wieku 13 lat Salamon trafił do Lecha Poznań. - Już gdy był w Murowanej Goślinie, wiele mówiło się o jego talencie. W Lechu nie mógł przez pół roku trenować, bo tak szybko rósł, że brakowało mu równowagi mięśniowej. Potem szybko robił postępy - wspominał na łamach "Gazety Wyborczej" Mariusz Rumak, który przed objęciem pierwszego zespołu trenował w Poznaniu młodzież. - Pamiętam go jako chłopaka, który już wiedział, że chce być piłkarzem. Był bardzo pracowity, zrobił na mnie wrażenie. Także poza boiskiem: był świetnym uczniem, miał bardzo dobre zachowanie w szkole - dodał.
Salamon wyróżniał się w swoim roczniku na tyle, że regularnie dostawał powołania do młodzieżowych reprezentacji Polski. Jedno ze zgrupowań kadry U-16 trenera Michała Libicha nadało rozpędu karierze młodego piłkarza. Podczas sparingu w Portugalii wypatrzyli go włoscy łowcy talentów. Dostał propozycję z Juventusu i Brescii. - Rozmawiałem z nim dobre dwie godziny i namawiałem na to, by wybrał Juventus. Zdecydował inaczej i dobrze zrobił - przyznał później Rumak.
Piłkarz uznał, że Brescii bardziej na nim zależało. Przedstawiciele klubu zaprosili go z rodziną do Włoch, pokazali, w jakich warunkach będzie mieszkał i trenował. Przekonywali, że szybko dostanie szansę gry w pierwszej drużynie. Gdy w lipcu 2007 r. Salamonowi skończył się kontrakt z Lechem, został zawodnikiem Brescii.
Reforma Muchy: Ministra wylała dziecko z kąpielą. Nie wystarczy podział sportu na grupy ważności
Pierwszy rok niemal w całości spędził w odpowiedniku Młodej Ekstraklasy - Primaverze. Niemal, bo w maju dostał szansę na debiut, zagrał 14 minut. W następnym sezonie długo siedział na ławce, ale nie przepadł - razem zagrał 11 meczów. Media szybko zaczęły rozpisywać się o utalentowanym nastolatku z Polski. Widziano go już w Napoli, a nawet Realu Madryt. Pierwszy kierunek był bardziej prawdopodobny nie tyle ze względu na klasę klubu, ale i osobę Marka Hamsika. Słowak, do którego często porównywano Salamona, też trafił w młodym wieku do Brescii, po czym podbił Serie A w barwach zespołu z Neapolu. Do pokoju, w którym mieszkał Hamsik, grając w Brescii, wprowadził się... Salamon. Wiele wskazywało więc na to, że będzie jego następcą pełną gębą.
Gdy dziennikarze spekulowali na temat nowego pracodawcy Salamona, ten stracił miejsce w składzie Brescii. - Pojechałem na dwa tygodnie na zgrupowanie kadry U-19. W tym czasie w klubie zmienił się trener i po powrocie usłyszałem, że nowy nie będzie na mnie stawiał - opowiadał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Po straconym sezonie (zaledwie 76 minut w Serie B) poprosił o wypożyczenie. Trafił do trzecioligowej Foggii. Tam rozwinął skrzydła na tyle, że znów pojawiły się spekulacje na temat jego transferu. We wrześniu 2010 r. dostał nawet powołanie od Franciszka Smudy na mecze z USA i Ekwadorem. - Myślałem, że to żarty - z uśmiechem wspominał moment, w którym się o nim dowiedział. Szansy na debiut nie dostał.
Gdy zaczęło mu się układać w klubie (po powrocie do Brescii 1,5 roku temu został liderem zespołu, okrzyknięto go jednym z największych talentów Serie B), odstrzelono go w kadrze. Trener reprezentacji U-21 Stefan Majewski zdjął go z boiska w 68. minucie pierwszego meczu el. MME z Albanią i... tyle. Salamon więcej już u niego nie zagrał. - Nie wytłumaczyłbym się przed drużyną, gdybym zostawił go na boisku dłużej. Co ja mogę powiedzieć, jeśli wypuszcza sobie piłkę za daleko i odbiera mu ją rywal, którego następnie kopie po nogach - tłumaczył na gorąco "Doktor".
W rozmowie z nami, już po transferze Salamona do Milanu, Majewski nie chce komentować braku powołań dla zawodnika. - W mediach jest na mnie spora nagonka, ale nie przejmuję się tym. Chciałbym usłyszeć, co Bartek ma na ten temat do powiedzenia. Rozmawiałem z nim kilkukrotnie i zastanawiam się, czy dziennikarzom powie teraz to samo co mnie - odpowiada Majewski.
Uprawdopodabnia to wersję, w której Salamon... nie chciał grać dla kadry U-21. - W zeszłym roku otrzymałem powołanie, ale jeżeli mam być szczery, to wolałbym zostać w klubie. Muszę opuszczać Brescię na 7 do 10 dni, co nie jest korzystne ani dla mnie, ani dla zespołu - powiedział w październiku oficjalnej stronie klubu. Dodał, że chciałby grać w pierwszej reprezentacji.
Po transferze do Milanu ma na to dużą szansę. Waldemar Fornalik powtarzał, że będzie obserwował Salamona, na obejrzenie go w barwach Brescii nie znalazł jednak czasu. Występy w jednym z największych klubów świata na pewno przyciągnęłyby uwagę trenera. Zwłaszcza, że na nadmiar klasowych stoperów nie narzekamy.