Przed derbami Mediolanu. Roberto Mancini - powrót króla?
Niedzielne derby Mediolanu będą okazją do redebiutu Roberto Manciniego na ławce trenerskiej Interu. Do Lombardii wraca człowiek, który stał się symbolem i synonimem sukcesu Nerazzurrich w dwudziestym pierwszym wieku. Czeka go jednak niezwykle trudne zadanie, bo nie od dziś wiadomo, że spotkanie dwóch rywali dzielących ze sobą Stadio San Siro rządzi się swoimi prawami i nie sposób przewidzieć przebiegu tego spotkania. Jak poradzi sobie Mancini mając tak niewiele czasu na poznanie zespołu?
Roberto Mancini na stare śmieci wraca po sześciu latach. Jego pierwsza przygoda z Interem była niezwykle udana - zdobył trzy tytuły mistrzowskie i dwukrotnie sięgał po Puchar i Superpuchar Włoch. Z pozoru czteroletnia kadencja Manciniego była więc bardzo udana, jednak nie wszystko jest tak kolorowe jak wydaje się być na pierwszy rzut oka. Jeśli chcemy sprawiedliwie rozliczyć Włocha, należy zauważyć, że na siedem trofeów zdobytych w czasie pierwszej kadencji duży wpływ miała afera calciopoli. Pierwszy tytuł Interu to przecież mistrzostwo odebrane grającemu nieczysto Juventusowi. Spośród wszystkich czołowych drużyn to Inter zyskał na niej najwięcej. Rozsądne transfery ze zdegradowanego Juventusu i pogrążony w kryzysie Milan, który został ukarany ujemnymi, dały Nerazzurrim szansę na objęcie tronu na długie lata.
Nadarzającą się sznasę w Interze szybko wykorzystano, jednak hegemonia klubu z Mediolanu zatrzymywała się w granicach Italii. W rozgrywkach europejskich mistrz Włoch regularnie zawodził zyskując miano "kolosa na glinianych nogach". Z drugiej strony jednak ustanowił rekord 17 kolejnych wygranych meczów w lidze włoskiej, a także 34 kolejnych ligowych spotkań bez porażki. Jak więc naprawdę należy rozliczać działania Manciniego?
- | Mecze | Zwycięstwa | Remisy | Porażki | Średnia punktów | Bilans bramkowy |
Mancini w Interze | 225 | 139 | 60 | 26 | 2,12 | 399:185 |
Statystyka wygląda imponująco, ale jak wspomniałem wcześniej Inter był potęgą jedynie we Włoszech. Dlaczego więc Mancini utrzymywał posadę mimo kolejnych klęsk w Europie? Massimo Moratti miał do niego cierpliwość. Nie oznacza to, że nie chciał by Nerazzurri rządzili klubową piłką na Starym Kontynencie, po prostu widział, że drużyna z Mancinim za sterami wygląda naprawdę dobrze. Trener miał za sobą pełne poparcie kibiców, a także piłkarzy, których darzył ogromnych szacunkiem - z wzajemnością. Zlatan Ibrahimović opisywał w swojej biografii, że atmosfera w szatni była świetna. W końcu jednak przyszedł krach, dzień który strącił Włocha z posady. Po kolejnej porażce w Champions League z Liverpoolem i odpadnięciu w 1/8 finału tych rozgrywek Mancini popełnił duży błąd. Był on zapewne spowodowany frustracją, ale miał fatalne dla niego skutki. Na konferencji prasowej szkoleniowiec oznajmił, że rozważa odejście z zespołu.
To był cios zarówno dla piłkarzy, jak i dla Morattiego. O tym zdarzeniu również przeczytamy we fragmencie książki "Ibry", który stwierdził, że w tamtej chwili Mancini stracił ich szacunek i zespół zaczął przypominać niezdrowy organizm. Według Szweda nikt nie chciał już grać dla człowieka, który bez wcześniejszych uprzedzeń wystawił się na nich w obliczu niepowodzenia. Podobnego zdania był Moratti, który poczuł się urażony bo wcześniej zaoferował szkoleniowcowi nową umowę, którą ten zresztą akceptował swoim podpisem. Po zakończeniu rozgrywek i kolejnym Scudetto pożegnał Manciniego. Ta decyzja okazała się jednak dopiero początkiem dwóch znacznie różniących się od siebie historii...
Pierwsza, znacznie przyjemniejsza, była następstwem zwolnienia Roberto. Inter zatrudnił trenera uważanego za najlepszego szkoleniowca na świecie - Jose Mourinho. Portugalczyk w pierwszym sezonie ponownie obronił tytuł, a już rok później zrealizował to, czego Mancini nie potrafił zrobić przez cztery lata - wygrał Ligę Mistrzów. Obnażył tym samym wady Włocha i udowodnił, że Inter dominując w lidze wcale nie musiał być gorszym zespołem od sąsiada zza miedzy, który w tym czasie wygrał najważniejsze klubowe rozgrywki na Starym Kontynencie. Kibice z "niebieskiej" części Mediolanu znów mieli powód do dumy i pewnie mieliby ich jeszcze kilka, gdyby nie decyzja The Special One, który zdecydował się zmienić otoczenie. Wraz z jego odejściem potężny hegemon popadł w zapomnienie...
Druga część historii wiążącej się ze zwolnieniem Włocha nie jest już jednak tak przyjemna. Urażony honor Massimo Morattiego sprawił, że klub pożegnał zasłużonego trenera w bardzo nieprzyjemny sposób - wydając dossier, w którym wytknięto wszystkie jego błędy. Taki ruch ze strony Interu był kompletnym szokiem nie tylko dla Manciniego, ale i dla całej piłkarskiej Italii. Były trener wszedł na wojenną ścieżkę z pracodawcą. Finał sprawy sądowej okazał się, zupełnie spodziewanie, zwycięski dla Manciniego, który wedle wyroku miał dostać aż 8 milionów euro zadośćuczynienia. Mimo nieprzyjemnej sytuacji Roberto wciąż ma po swojej stronie wielu kibiców Nerazzurrich, którzy jego powrót na San Siro przyjęli z otwartymi ramionami. W klubie zmalała również władza Massimo Morattiego, a nowy właściciel Eric Thorir wierzy w jego możliwości i już na starcie dał mu duży kredyt zaufania, a także... najwyższą pensję wśród szkoleniowców klubów z Serie A.
Praca Manciniego będzie jednak znacznie trudniejsza niż sześć lat temu. Wówczas Inter był zespołem wręcz naszpikowanym gwiazdami i piłkarzami światowego formatu. Dziś Nerazzurri nie są już jednym z najsilniejszych kadrowo zespołów w Europie, a i w samej Italii znajdą się kluby, które "na papierze" wypadają lepiej niż ekipa z Mediolanu. Bez pomocy gwiazd i wyniszczonych korupcją rywali o sukces nie będzie już tak łatwo. Oczywiście nikt nie oczekuje od Roberto złotych gór. Plan zakłada jednak wywalczenie miejsca na podium, które da szansę powrotu do Ligi Mistrzów, która jest przede wszystkim kopalnią pieniędzy. Dodatkowo Włoch przejmuje zespół w trakcie sezonu, bez wcześniejszej możliwości poznania możliwości drużyny. Dzięki przerwie na reprezentacje, nowy szkoleniowiec Interu zyskał cenny tydzień pracy, jednak czy to wystarczy by wdrożyć nową taktykę i już w niedzielę stawić czoła Milanowi? Trzeba przyznać, że Mancini nie mógł trafić na gorszego rywala w swoim ponownym debiucie na trenerskiej ławce Nerazzurrich. Derby Mediolanu są meczem wyjątkowym i rządzą się swoimi prawami, tego nikt nie zaprzeczy, jednak dla Roberto spotkania z Milanem bardzo często kończyły się porażką. W latach swojej pracy w Interze dziesięciokrotnie prowadził Nerazzurrich w derbach. Oto jego statystyki.
x | Mecze | Zwycięstwa | Remisy | Porażki | Bilans bramkowy |
Inter Manciniego w derbach | 10 | 4 | 1 | 5 | 12:16 |
Mancini kontra Milan | 8 | 3 | 2 | 3 | 13:12 |
Łącznie | 18 | 7 | 3 | 8 | 25:28 |
Nie wygląda to co prawda aż tak beznadziejnie, jednak jedynie AS Roma zdołała pokonać Inter Manciniego tyle samo razy co lokalny rywal. Na pewno nie jest to pocieszenie dla kibiców Interu przed niedzielnym spotkaniem, ale po Włochu nikt cudów się nie spodziewa i porażka w pierwszym meczu na ławce Nerazzurrich, nawet z odwiecznym rywalem, zostałaby mu szybko wybaczona. W swoim pierwszym debiucie zremisował przecież z Chievo mając do dyspozycji dużo lepszy zespół niż dostaje teraz. Przypadek Manciniego to doskonałe potwierdzenie powiedzenia "nieważne jak zaczynasz, ale jak kończysz".