menu

Ryszard Czarnecki. Z woleja. Bundesliga z przodu i z tyłu

5 marca 2023, 23:02 | Ryszard Czarnecki

Dla Bayernu Monachium, choć grającego bez Roberta Lewandowskiego, Bundesliga miała być jak autostrada do zdobycia 33. tytułu mistrza Niemiec. Tymczasem po 23 kolejkach widać, że nie ma autostrady, tylko zatłoczona droga. Bawarczycy mają tyle samo punktów, co kiedyś „polska”, bo grająca z Błaszczykowskim, Piszczkiem i Lewym Borussia Dortmund.

Bayern, bez Roberta Lewandowskiego, ma problemy na krajowym podwórku
Bayern, bez Roberta Lewandowskiego, ma problemy na krajowym podwórku
fot. ANNA SZILAGYI/PAP/EPA

W tym sezonie Bayern ciuła punkty. Borussia ma 16 zwycięstw, Bayern o 2 mniej i jedną z najwyższych w niemieckiej lidze liczbę remisów, bo aż 7! Żeby porównać: znajdujący się na pozycji spadkowej VfB Stuttgart też ma 7 remisów, podobnie jak będący tuż nad strefą spadkową, też niegdyś „polski” FC Schalke 04. Ten klub z centrum Zagłębia Ruhry miał w swoim składzie masę graczy z polskimi korzeniami albo wręcz Polaków (walczak Tomasz Hajto to potwierdzi!) przez szereg ostatnich lat był pod finansowym parasolem… Gazpromu, a to dla mnie wystarczający powód, żeby nie życzyć mu dobrze. W strefie spadkowej jest też Hoffenheim – klub z... wioski. Sam fakt, że 15. sezon gra w Bundeslidze jest niesamowity, zwłaszcza, że w swoim czasie przez chwilę liderował tabeli, a dwa sezony zakończył w czołowej czwórce” i występował w europejskich pucharach. Co prawda bez większych sukcesów, gdyż na cztery sezony tylko raz, przed 2 laty wygrał grupę Ligi Europy, aby zaraz potem odpaść z norweskim Molde.

Nieprawdopodobna walka na dole tabeli


Strefa spadkowa Bundesligi jest jeszcze ciekawsza niż szpic tabeli, bo cztery zespoły mają po 19 punktów, a jeden – 20, zatem ciąć będą się do samego końca. Ten ostatni klub to też „polska” Hertha Berlin, w której grali m.in. Artur Wichniarek i Bartosz Karwan. Ten ostatni, joker reprezentacji Polski, który wchodził z ławki i strzelał gole dla Biało-Czerwonych kiedyś zasłynął w stolicy Niemiec tym, że na meczu siedział na ławce rezerwowych, ale gdy trener desygnował go do gry, to okazało się, że pod dresem ma tylko bieliznę, bo piłkarskiego trykotu zapomniał w szatni…

W Berlinie, ale w Unionie grał bramkarz Tomasz Kuszczak, reprezentant Polski. Pamiętam nieszczęsny mecz, który widziałem na własne oczy tuż przed wyjazdem naszej drużyny na MŚ w RFN (2006). Graliśmy wtedy na Śląskim z Kolumbią, bramkarz przeciwników mocno wykopał piłkę, a Tomek dał się przelobować. Ten gol strzelony przez golkeapera golkeaperowi spowodował, że złośliwi ochrzcili go pseudonimem „Puszczak”, a przecież chłopak miał naprawdę niezłą karierę w Niemczech, a potem w Anglii.

Zwykle to ja oglądam mecze naszych reprezentantów, a Tomasz Kuszczak był jednym z nielicznych, który oglądał mecz z moim udziałem. Był rok 2001, reprezentacja polskiego parlamentu grała z Bundestagiem. Niemcy zachowali się nie fair, biorąc do drużyny zawodowców, a nie parlamentarzystów, i przegraliśmy 1-2. Dla nas gola zdobył śp. Maciej Płażyński, który potem zginął pod Smoleńskiem, a ja pierwszy i ostatni raz w życiu nie strzeliłem karnego…

[polecany]24537041[/polecany]


Polecamy