menu

Recenzja gry FIFA 21 w wersji Next-Gen: Poczciwa staruszka po operacji plastycznej

4 grudnia 2020, 09:01 | Krzysztof Rosłoński

W październiku przy okazji premiery gry FIFA 21 dla Pecetów, oraz konsol Xbox One i PlayStation 4 można było zauważyć spory zastój jeśli chodzi o to, co gracze widzieli na swoich ekranach i monitorach. Już wtedy tliła się choćby odrobinka nadziei, że całe siły włożone w produkcji wersji Next-Gen pozwolą na doświadczenie zupełnie nowej symulacji piłki nożnej. Jak wyszło? Pora się przekonać!


fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.
1 / 7

[przycisk_galeria]
Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o najnowszej edycji gry od EA można było zauważyć, że możemy mieć pod koniec roku do czynienia co najwyżej z ewolucją, aniżeli wielką rewolucją. Powód? Kolejne użycie silnika Frostbite, który towarzyszy miłośnikom wirtualnego futbolu już od czterech lat, kiedy to debiutował w grze FIFA 17. Zgodnie z tradycją z 2014 roku zabawę rozpoczyna mecz pokazujący pełnię możliwości najnowszej produkcji. O dziwo nie postawiono na wielkie lenistwo, a na solidne dzieło sztuki w postaci półfinału Ligi Mistrzów na Anfield Road pomiędzy Liverpoolem, a Paris Saint Germain. Do tego zanim zabrzmi pierwszy gwizdek sędziego możemy zobaczyć krótki film przedstawiający emocje dziecka z meczowej eskorty, które pierwszy raz wyprowadza zawodników na plac gry na wielkim meczu. Przebitki z You’ll Never Walk Alone brzmią obłędnie i potrafią niesamowicie zbudować odpowiednią atmosferę. Zresztą, startową sekwencję można zobaczyć na YouTube. Warto!

Później producenci grają rolę dobrego wujka, ponieważ jeśli na konsoli ogrywaliśmy starszą wersję gry FIFA 21, to zostaniemy zapytani o to, czy przenieść wszystkie ustawienia (oprócz rzutu kamery, ale o tym później) do nowszego portu. Niestety, wyjątek stanowią zapisy trybów granych offline, czyli m.in. Kariery. Dlatego też jeśli zaczęliście zabawę w menedżera już w październiku i zaszliście dość daleko, to nie opłaca się Wam przesiadać do wersji na nowe konsole, bo wszystko musicie zaczynać od nowa.

Zwykle wersje current-genowe różniły się od tych dla najnowszych maszynek do grania przede wszystkim układem menu (jak w edycji 06), czy choćby kolorystyką (tak było w przypadku gry FIFA 14). Tym razem jednak zmiana jest naprawdę kosmetyczna, ponieważ dotyczy tylko i wyłącznie czcionki, jaką napisane są opcje gry na kafelkach. Reszta pozostaje absolutnie bez jakichkolwiek podmianek, czy innowacji. Dlatego też niektórzy mogą z automatu pomyśleć: - Ej, dlaczego ja zainstalowałem tę samą grę, co 2 miesiące temu? – Absolutnie Wam się nie zdziwię.

W przypadku trybów gry, oraz zawartości dotyczącej poszczególnych lig i drużyn również nie mamy żadnych różnic. W listopadzie jednak swoich prawdziwych koszulek i herbów doczekali się beniaminkowie włoskiej Serie A, czyli Spezia i Crotone. Nadal jednak brakuje Stadionu Leeds United, czyli Elland Road, choć w kodzie gry już jest luka do uzupełnienia jedynego brakującego obiektu angielskiej Premier League. Dlatego też w przeciągu kilku tygodni powinna pojawić się stosowna aktualizacja.

Po krótkim opisaniu różnic w zawartości i menu pora przejść do samego silnika rozgrywki. Najważniejszą innowacją jest pozbycie się minigierek treningowych, ponieważ z powodu maksymalnie dwusekundowego ładowania się spotkania nie mają one jakiejkolwiek racji bytu. W przypadku ważnych pojedynków, np. derbów, finałów rozgrywek, czy hitów kolejki pojawiają się nowe przerywniki filmowe (także w trybie Szybkiego Meczu). Dzięki nim możemy zobaczyć jeszcze puste obiekty, na których trybuny zapełnią się za chwilę rzeszą fanów przechodzących przez kołowrotki na bramkach. Poza tym nierzadko system lubi wybrać ujęcie z piłkarzami wysiadającymi z autobusu i podążającymi do szatni. Dalej wydaje się być jednak niemal identycznie jak w przypadku zabawy dla posiadaczy starszych konsol oraz komputerów osobistych. Różnice pojawiają się w detalach i zbliżeniach, na które zwykle nie zwraca się uwagi. Jednym z elementów, którym przed premierą chwalili się producenci był nowy system, który odpowiada za ruch każdego pojedynczego włosa na głowie i całkiem szczerze, zauważyłem sporą różnicę, głównie u piłkarzy z bujnymi czuprynami, gdzie fryzury falują jeszcze bardziej, niż było to w poprzedniej generacji. Jeszcze większym detalem jest bez wątpienia napinanie się mięśni w momencie kopnięcia piłki, a także deformowanie się futbolówki wskutek praw fizyki. Tutaj jednak potrzeba przede wszystkim sporych zbliżeń na powtórkach, które mimo wszystko nie są zbyt często używane przez graczy.

Nieco przyjemniej patrzy się także na murawę; w końcu nie jest tak wyblakła, jak było to w ostatnich dwóch edycjach produkcji od EA. Na minus na pewno trzeba uznać bardzo nietypowe światło rzucane na zawodników, ponieważ niekiedy świecą się bardziej, niż odblask oświecony przez nadjeżdżający samochód osobowy. Dodatkowo większość piłkarzy doczekała się nowych wersji swoich twarzy. Te wykonane m.in. dla Alissona Beckera i Lionela Messiego wyglądają obłędnie! Warto sprawdzić to samemu.

Aby sprawić większe wrażenie tego, że mamy jednak do czynienia z nową grą twórcy dodali zupełnie nowy rzut kamery. Jest on mocno oddalony od samej akcji, ale również widać inspirację zarówno transmisjami telewizyjnymi, jak i pomysłem japońskiej konkurencji. Gdyby wyłączyć belki z nazwiskami i wynikami nie zauważylibyśmy większej różnicy w tym, czy gramy w FIFę, czy też w PESa. W niektórych przypadkach nowa kamera jest wygodniejsza do zabawy, bo pozwala mieć znacznie większy ogląd pola, niż w standardowej wersji. Jeśli jednak się do niej nie przyzwyczaicie, to na szczęście istnieje możliwość jej zmiany.

Sama zabawa jest oparta dokładnie na tych samych schematach, co current-genowa rozgrywka, także dziurawa obrona, niekoniecznie wysoka celność podań w środku pola i niektóre niemal niemożliwe interwencje obrońców zostają z nami również i w FIFie z podrasowaną grafiką. Co ciekawe jednak dodano kilka nowości przy okazji ostatnich minut meczu. Jedną z nich jest radość nie tylko zdobywcy gola dającego zwycięstwo, ale też całej ławki rezerwowych. Jest to jeden z niewielu momentów, kiedy gracz nie może wybrać własnej celebracji. Interesującym easter eggiem zaś są końcówki meczów wygranych przez FC Liverpool dowodzony przez Juergena Kloppa, który również w wirtualnej wersji gratuluje na środku boiska każdemu z piłkarzy.

Podsumowując, jeśli graliście w starą, poczciwą grę FIFA w ciągu ostatnich trzech-czterech lat, to różnice będą dla Was dosłownie, jakbyście widzieli osobę po drobnej operacji plastycznej, która ma poprawić wygląd. Czy warto dla drobnej ewolucji z kilkoma dodatkami przesiadać się na nową wersję FIFy 21? Taką decyzje jednak musicie podjąć sami.

Ocena: 7,5/10


Polecamy