menu

Polacy strzelają aż miło, nie tylko Lewandowski i Milik

19 września 2016, 18:38 | Hubert Zdankiewicz

Kiedyś mówiło się o polskiej szkole bramkarzy, dziś znakiem rozpoznawczym naszej piłki stają się napastnicy. Nie tylko Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik.

Milik ma ostatnio dużo powodów do świętowania
Milik ma ostatnio dużo powodów do świętowania
fot. (cesare abbate/ansa via ap)

Choć oczywiście o wyżej wymienionej dwójce jest ostatnio najgłośniej. Zwłaszcza o Miliku, bo skuteczność Lewandowskiego nikogo już chyba nie dziwi. Niedługo minie okrągły rok od dnia, gdy kapitan reprezentacji Polski popisał się niecodziennym wyczynem, strzelając pięć goli w dziewięć minut, w ligowym meczu z Wolfsburgiem.

Obecny sezon Lewandowski również rozpoczął z przytupem. Do siatki nie trafił na razie tylko w sierpniowym spotkaniu o Superpuchar Niemiec z Borussią Dortmund. W lidze punktuje z imponującą częstotliwością – trzy mecze, pięć goli. Po jednym dołożył również w Lidze Mistrzów (z FK Rostów) i eliminacjach mistrzostw świata 2018 (z Kazachstanem).

Jeśli nie obniży lotów znów zostanie królem strzelców Bundesligi. Być może poprawi również swoje osiągnięcie z ubiegłego sezonu, gdy w 32 ligowych występach zdobył 30 bramek.

Zaskoczeniem może być za to postawa Milika, choć co do tego, że umie strzelać gole nie ma chyba wątpliwości. Udowadniał to wiele razy w Ajaksie Amsterdam i w wygranych przez Polskę eliminacjach Euro 2016. Na turnieju we Francji to również on jako pierwszy trafił do siatki (w wygranym 1:0 grupowym meczu z Irlandią Płn.).

Później jednak raził nieskutecznością, której w dodatku nie pozbył się do chwili obecnej. Wystarczy przypomnieć sobie jego koszmarne pudła w Astanie, gdzie biało-czerwoni ostatecznie tylko zremisowali 2:2.

Tym bardziej imponujące są jego wyczyny w nowym klubie, bo latem zamienił Ajax na włoskie Napoli. Nie brak było głosów, że ryzykuje, bo Serie A to trudna liga dla napastników, o czym przekonywały się już większe od niego gwiazdy.

W nowym otoczeniu Polak radzi sobie jednak na razie tak dobrze, że kibice zdążyli już chyba zapomnieć o sprzedanym latem do Juventusu Turyn Gonzalo Higuainie. Co ciekawe, strzela na razie dublety – najpierw były dwie bramki w ligowym meczu z AC Milan (4:2), później z Dynamem Kijów w Lidze Mistrzów (2:1), wreszcie w ostatni wekend z Bologna FC (3:1), znów w Serie A.

– Dorobek Milika mnie zaskakuje, choć wiedziałem, że jest bardzo dobrym piłkarzem – przyznaje trener Napoli Maurizio Sarri. Apeluje również, by nie wywierać na Polaku zbyt dużej presji, bo ma dopiero 22 lata. Warto, by pamiętali o tym wyśmiewający go polscy kibice.

Fantastyczny początek sezonu ma na razie również pominięty przez Adama Nawałkę w kadrze na Euro 2016 Łukasz Teodorczyk. Były piłkarz Polonii i Lecha również zmienił latem otoczenie, przenosząc się z Dynama Kijów do Anderlechtu Bruksela i wygląda na to, że był to strzał w dziesiątkę.

W ostatnim meczu ligowym z Genk (2:0) nie trafił co prawda do siatki, ale i tak jego dorobek jest imponujący. W ośmiu meczach tego sezonu strzelił siedem goli i zaliczył dwie asysty.

„Fenomen” – takim mianem określił Teodorczyka miejscowy dziennik „Nieuwsblad”, po niedawnym meczu Ligi Europy z Gabała FK.

Sześć bramek w nowym sezonie ma już na koncie Kamil Wilczek, występujący w duńskim Brøndby IF. Pierwsze trafienie w barwach FC Nantes zanotował również Mariusz Stępiński. Polacy strzelają, aż miło.

Szkoda tylko trochę, że gorzej radzą sobie w Lotto Ekstraklasie, gdzie w klasyfikacji najskuteczniejszych w większości brylują obcokrajowcy. No, ale może to też się kiedyś zmieni...