menu

Szalony mecz Bayernu z Lipskiem, świetny Piątek i słaba Borussia

6 grudnia 2020, 08:23 | BG

Hit kolejki w Bundeslidze nie zawiódł, a Bayern Monachium i RB Lipsk poszły na wymianę ciosów. To może być przełomowy weekend dla Krzysztofa Piątka i początek trudnego okresu dla Borussi Dortmund


fot.

Weekend w Bundeslidze rozpoczął się w najlepszy możliwy sposób dla Krzysztofa Piątka. Polak w meczu Herthy Berlin z Unionem Berlin nie wyszedł w podstawowym składzie, ale ponieważ jego zespół przegrywał, to pojawił się na boisku na początku drugiej połowy. To była świetna zmiana i być może kluczowy moment w karierze napastnika w Niemczech. El Pistolero zagrał bardzo dobrze, zdobył dwa gole i jak sugerują media, uratował posadę trenerowi Bruno Labadii.

- To wspaniałe uczucie. Jestem napastnikiem i najważniejszą rzeczą dla mnie jest strzelanie goli i pomoc drużynie – mówił po meczu szczęśliwy napastnik. Bez wątpienia piłkarz swoim występem zaskarbił też sobie zaufanie kibiców, bo dubletu w derbach miasta fani łatwo nie zapomną.

Sobotę od potknięcia rozpoczęła Borussia Dortmund. Wicemistrz Niemiec przegrywał z Eintrachtem 0:1, a ostatecznie strzelił tylko jednego gola i wywiózł z Frankfurtu punkt. To drugie spotkanie z rzędu, w którym BVB nie wygrywa, ale tym razem brak skuteczności można usprawiedliwić nieobecnością Erlinga Haalanda. Norweg na jednym z treningów naderwał włókna mięśniowe i będzie pauzował prawdopodobnie do końca roku. Trener Lucien Favre szybko musi wymyśleć jak radzić sobie bez swojego najlepszego snajpera. Łukasz Piszczek cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych.

Daniem głównym w weekend w Bundeslidze był jednak pojedynek Bayernu Monachium z RB Lipsk, który nie zawiódł kibiców. W starciach gigantów kibice często oglądają „szachy” lub ataki podjazdowe, tymczasem w sobotni wieczór obie ekipy postawiły na wymianę ciosów. W 19. minucie gospodarzy na prowadzenie wyprowadził Christopher Nkunku, następnie to Bayern wygrywał po golach w 34 i 36 minucie, ale chwile później był znów remis, który utrzymał się do końca pierwszej połowy.

W drugiej odsłonie znów szybko trafili goście i choć wydawało się, że mogą wywieźć z Allianz Arena trzy punkty, to wynik spotkania na 3:3 ustalił Thomas Mueller. Tym razem mecz bez trafienia zakończył Robert Lewandowski i Polak nie może zaliczyć tego spotkania do udanych. Piłkarze z Red Bull Arena powinni być z siebie dumni, ale już za chwile czeka ich kolejny ciężki sprawdzian. Zespół Juliana Nagelsmanna we wtorek zmierzy się w Lidze Mistrzów z Manchesterem United, ale tym razem musi wygrać, by wejść do fazy pucharowej rozgrywek.


Polecamy