menu

Superpuchar w magicznym mieście piłki! Czy Chelsea ma szansę z Liverpoolem?

13 sierpnia 2019, 23:23 | Bolesław Groszek, Istambuł

Po raz pierwszy w historii dwie angielskie ekipy zagrają o Superpuchar Europy. Liverpool ma lepsze wspomnienia, ale Chelsea nie składa broni. Mecz będzie transmitowany na antenie Polsatu, Polsatu Sport i Polsatu Sport Premium 1


fot.

Stambuł to jedno z najbardziej kosmopolitycznych miast świata. Żyją tu mniejszości greckie, ormiańskie i żydowskie, leży on na granicy dwóch kontynentów - Europy i Azji, oraz w pewien sposób, choć ostatnio mniej, łączy różne wyznania, które się tu krzyżują. Stambuł jest również kosmopolityczny piłkarsko. W najwyższej klasie rozgrywkowej w Turcji aż pięć drużyn ma siedzibę w tym mieście, co jest nie lada wyczynem, biorąc pod uwagę, że w Super League występuje tylko 18. zespołów. Ale nic w tym dziwnego bo mówimy o mistycznym piłkarskim mieście. Przecież to właśnie tu, a dokładnie na Stadionie Olimpijskim imienia Atatürka, odbył się jeden z najbardziej szalonych, ekscytujących i magicznych meczów w historii piłki nożnej. Czternaście lat temu Liverpool wygrał w Stambule Ligę Mistrzów, po tym jak przegrywał już 0:3 z AC Milan. Teraz wraca do swojej świątyni zgarnąć o kolejne europejskie trofeum - Superpuchar Europy.

W środę o godzinie 21 na stadionie Vodafone Arena tegoroczni triumfatorzy Champions League zmierzą się z Chelsea, która w maju wygrała Ligę Europy. The Reds są zdecydowanym faworytem tego pojedynku. Obie drużyny znajdują się na diametralnie różnym etapie rozwoju, co widać było po pierwszej kolejce Premier League. Liverpool przypomina stambulską Hagię Sophię - monumentalną świątynie, której minarety rozciągają się nad panoramą miasta i symbolizują w tym przypadku niezawodne gwiazdy klubu brylujące w Europie. Z kolei The Blues są małym meczetem w budowie - czas pokaże, czy przepadną w cieniu większych, a może rozbłysną jak „Błękitny meczet", który sułtan Ahmed I zbudował, by przyćmić Hagię Sophie.

W roli wizjonera sułtana stawia się oczywiście Franka Lamparda, na którego od początku pracy na Stamford Bridge wylano kubeł zimnej wody. W swoim oficjalnym debiucie Anglik przegrał z Manchesterem United aż 0:4, mimo że dobra gra Chelsea przez większość spotkania nie zwiastowała tragedii. Drugi blamaż z rzędu postawiłby projekt byłej gwiazdy The Blues pod znakiem zapytania, a w meczu z Liverpoolem nie można spodziewać się taryfy ulgowej.

LFC w pierwszym spotkaniu sezonu rozbili Norwich 4:1, ale też stracili zawodnika, którego nieobecność może być kluczowa dla Londyńczyków. Alisson Becker z powodu kontuzji nie zagra przez około sześć tygodni i w bramce Liverpoolu stanie Adrián. Natomiast w drużynie The Blues prawdopodobnie będzie mógł już zagrać Willian, który zmagał się z urazem ścięgna podkolanowego. To spore wzmocnienie i potrzebna dawka doświadczenia.

A może obaj trenerzy i tak planują duże rotacje w składzie? Superpuchar ma raczej znaczenie wizerunkowe niż ekonomiczne, bo 3,5 miliona funtów dla obu uczestników i bonus w postaci jednego miliona dla zwycięzcy, to dla Anglików przecież drobne. Marketingowo mecz będzie natomiast bardzo ważny w kontekście pozycji Lamparda, ale też zostanie on zapisany na kartach historii angielskiego futbolu. To pierwsza taka sytuacja, gdy o taką stawkę zmierzą się dwie drużyny z Anglii, a ósma, gdy grają ze sobą zespoły z tego samego kraju.

-Superpuchar Europy to świetna okazja dla naszego miasta. Sam przygotowałem kilka ciekawych ofert dla fanów z Anglii, którzy mam nadzieję, że będą czuli się tu jak w domu. Jeśli ktoś będzie chciał iść na piwo, to mów mu, by przyszedł do mnie, bo drugie jest za połowę ceny - zaleca się Ertan, właściciel sportowego baru usytuowanego nieopodal placu Taksim. O ile ten pojedynek finansowo nie zmieni pozycji uczestniczących w nim klubów, to dla Turków ma duże znaczenie. Spore promocyjne banery na lotnisku i liczne reklamy w centrum miasta wskazują, że lokalni sprzedawcy liczą na większy ruch, niż w i tak bardzo tłocznym okresie wakacyjnym w Stambule. 

A kibice, w przeciwieństwie do finału Ligii Europy w Azerbejdżanie, tym razem dopisali. Zostało sprzedanych ponad 41 tysięcy biletów, czyli tyle ile może pomieścić stadion. Dzielnica Besiktas już dzień przed meczem mieniła się w czerwonych i niebieskich koszulkach, a kibice relaksowali się przed meczem nie tylko przy napojach wyskokowych, ale też chętnie popalając turecką sziszę. Nie zabrakło zorganizowanych imprez - fani Liverpoolu spotkali się we wtorek o 20 w lokalu „Sanat Performance”, gdzie wspólnymi śpiewami zagrzewali się do walki. To zabawa z cyklu „Boss night”, którą fani propagowali przed ubiegłorocznymi pojedynkami swoich ulubieńców w Lidze Mistrzów.

Kibice z miasta Beatlesów mają lepsze wspomnienia co do Superpucharu. To oni jako ostatnia ekipa z Anglii wygrali go w 2005 roku pokonując wówczas CSKA Moskwa. Chelsea miała dwie okazje na triumf ale raz uległa Bayernowi Monachium w rzutach karnych, a następnie przegrała aż 1:4 z Atletico Madryt. Tym razem ma być inaczej, a Frank Lampard przekonywał, że blamaż z Manchesterem zadziałał na drużynę cucąco.

W upalne dni w Stambule cuci najlepiej świeżo przygotowany sok z granata. Prawdziwy granat eksploduje też w środę, ale będzie to granat emocji. Nie ma możliwości, by w magicznym piłkarskim mieście jakim jest Stambuł finał europejskich rozgrywek zawiódł kibiców.


Polecamy