menu

Polacy w Ligue1. Kamil Glik na "szóstkę", a nawet na "siódemkę"

8 lutego 2017, 02:00 | Remigiusz Półtorak

Czy można grę Kamila Glika w tym sezonie określić jeszcze większymi komplementami niż dotychczas? Można! W środowej francuskiej prasie Polak jest nazywany prawdziwym "wojownikiem", który w wygranym meczu w Montpellier (2:1) "pracował za dwóch".

Kamil Glik
Kamil Glik
fot. Bartek Syta/Polska Press

Jednak przede wszystkim Kamil strzelił kolejnego gola, bardzo ważnego, bo na 1:0, wykazując się idealnym timingiem przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Przy okazji był jeszcze faulowany przez bramkarza, ale to sytuacja dobrze obrazująca jego twardość w tym sezonie - nic nie jest w stanie go powalić.

To już szóste trafienie Glika, zaledwie tydzień po tym, jak zdobył bramkę przesądzającą o awansie do kolejnej rundy w trudnym meczu w Pucharze Francji.

Nota za mecz w Montpellier nie mogła być niższa niż 7 (podobnie jak za ostatni wygrany mecz w lidze z Niceą) i to najwyższe wyróżnienie w zespole gości, razem z Subasiciem i Lemarem.

Polak znowu był klasą dla siebie, tym bardziej, że słabszy mecz miał jego partner z defensywy Jemerson, który za dwie żółte kartki musiał nawet opuścić boisko. "To wyjątkowy sezon (dla Glika). 8 mln euro, które zapłacono za niego Torino w każdej kolejce zwraca się coraz bardziej" - pisze dziennik "L'Equipe" i trudno o lepsze podsumowanie.

Trener Leonardo Jardim (100. mecz na ławce Monaco!) cieszył się po meczu wyjątkowo ekspresyjnie, bo właśnie po takich spotkaniach - trudnych, ale zwycięskich - widać, że drużyna jest mentalnie niezwykle silna, choć zawodnicy przyznają, że czują zmęczenie. I to jest dzisiaj ich największy przeciwnik.

O rekordowym Gliku - przeczytasz TUTAJ;nf

W zasadzie liderzy Ligue1 mogliby już po tej kolejce wyciągać jedną rękę po tytuł mistrzowski, gdyby nie nieprawdopodobne okoliczności meczu w Paryżu, PSG - Lille. Gospodarze wygrali wprawdzie 2:1, utrzymując dalej trzypunktową stratę do Monaco, ale stało się to w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach, bo zwycięski gol Lucasa (40. w PSG plus 40 asyst), już w doliczonym czasie gry, padł z ewidentnego spalonego. Kilka minut wcześniej bramkarz Areola popełnił niewybaczalny błąd, po którym goście wyrównali.

Niezależnie od zdobywanych regularnie punktów, a nawet goli strzelanych ostatnio w takiej samej liczbie przez obydwie drużyny, jeden wniosek nasuwa się w sposób ewidentny - podczas gry Monaco trafia do siatki z ogromną łatwością, PSG męczy się przy tym niemożebnie.

Na pochwały zasługuje tylko Cavani, który zdobył już 23. bramkę w 22 meczach (w dwóch nie grał). W ostatnim ćwierćwieczu nikomu się to nie udało na tym etapie rozgrywek. Poza tym, Urugwajczyk z PSG prześcignął już Pauletę w klasyfikacji klubowych snajperów wszech czasów, teraz goni już tylko Ibrahimovicia.

Grzegorz Krychowiak po raz kolejny nie został powołany do składu, mimo że poza "18" meczową znaleźli się też Meunier i Lo Celso (decyzja trenera) oraz Verratti i Pastore (kontuzja). To oznacza, że nie ma już w zasadzie żadnych szans, aby Polak znalazł się w drużynie na spotkanie z Barceloną w przyszły wtorek, bo trudno oczekiwać, że trener da szansę w takim meczu komuś, kto nie ma odpowiedniego rytmu meczowego.

Igor Lewczuk jest dalej kontuzjowany i nie zagrał w wygranym przez Bordeaux w meczu w Caen (4:0). Godnie zastapił go nowy obrońca z Serbii Vukasin Jovanović.

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy