Tottenham – Chelsea LIVE! „Koguty” znów wysoko pokonają The Blues?
Tottenham nie przegrywa, Tottenham gra świetnie, Tottenhamu nie można się nachwalić i to on będzie zdecydowanym faworytem niedzielnego starcia. Chelsea ponoć wychodzi już z kryzysu, ale Mourinho ogłaszał to już kilka razy. Jego zespół musi to potwierdzić na boisku, ale wygrać będzie bardzo ciężko.
Przyzwyczailiśmy się już, że w ostatnich latach faworyta tego meczu należało upatrywać w Chelsea. Nawet nie dlatego, że zawsze w tabeli kończyli wyżej, bo przecież w roku 2012 „The Blues” w lidze nie zachwycali, lądując ostatecznie na szóstym miejscu, a i w innych latach przyjeżdżali na White Hart Lane w dołku formy. Po prostu „Koguty” były drużyną zakompleksioną, zdolną przegrać każdy mecz czy to przez kardynalne błędy w obronie, czy to tracąc dwubramkowe prowadzenie.
Teraz jest zupełnie inaczej, bo zaimplementowany przez Mauricio Pochettino styl gry działa perfekcyjnie. Kibice Tottenhamu zaczynają marzyć o czwartym miejscu i robią to bez zwykłej im nieśmiałości (przyzwyczaili się już, że zazwyczaj lepsze spotkanie oznaczało zbliżającą się nieuchronnie spektakularną porażkę), bo ich zespół naprawdę gra rewelacyjnie.
Mówi o tym fakt, że jedyną porażkę w lidze odnieśli w inauguracyjnym meczu. Mówi postawa na boisku, na którym można wyróżnić chyba każdego zawodnika. Od trwającego w bramce Hugo Llorisa, przez genialnie zaadoptowanego do nowej pozycji na boisku Diera oraz rządzącego w środku pola Dembele, aż po znów strzelającego jak na zawołanie Kane’a (a oprócz strzelania, umie także znacznie pomóc kolegom w rozegraniu). A lista ta oczywiście powinna być dłuższa. Mówi wreszcie umiejętność rozegrania takiego spotkania jak w czwartek z Quarabag, w którym trzeba było wygrać bez zbędnych fajerwerków i po prostu się nie zmęczyć. Tottenham wypełnił to zadanie z nieprzystającą do średniej wieku piłkarzy dojrzałością.
Tymczasem Chelsea wciąż trwa w kryzysie i nie zmienia tego zwycięstwo 4:0 z Maccabi Tel Awiw, ani nawet wcześniejsze pokonanie Norwich. Co prawda Willian zachwyca sposobem na rozwiązanie problemu swojej niskiej bramkostrzelności (stał się mistrzem rzutów wolnych), a w Edenie Hazardzie możemy już czasami zobaczyć tego piłkarza, którego obwołaliśmy najlepszym w zeszłym sezonie w Premier League, to wciąż są tylko nieliczne jasne punkty na czarnej kartce prezentującej formę całej drużyny. Tak jak w Tottenhamie możemy niemal każdego chwalić, tak w „The Blues” moglibyśmy przedstawić szeroką liczbę zarzutów niemal każdemu zawodnikowi.
Do zażegnania kryzysu jeszcze daleko, a czas ucieka, zwłaszcza jeśli cel to wciąż skończenie sezonu w pierwszej czwórce, co - jak skrupulatnie wyliczają angielscy dziennikarze - jest zadaniem niemalże niewykonalnym. A „Koguty” na własnym stadionie zawsze były dla Chelsea ciężką przeszkodą. W ostatnich dziewięciu spotkaniach na White Hart Lane w lidze tylko raz zwyciężyli, a po cztery zremisowali i przegrali.
Nie można również zapomnieć o pierwszym meczu 2015 roku, kiedy podopieczni Pochettino rozbili „The Blues” 5:3. To wtedy Jose Mourinho postanowił postawić na minimalizm i Chelsea już właściwie do końca sezonu podchodziła do spotkań minimalistycznie (a i tak nie dała rady przejść grającego w „dziesiątkę” PSG w Lidze Mistrzów, ani x-ligowego Barnsley w Capital One Cup). Być może właśnie wtedy popchnięta została pierwsza kostka domina, która spowodowała dzisiejsze problemy Chelsea. Czy Mourinho będzie w stanie uczynić dzisiejsze spotkanie pierwszą cegiełką do odbudowy formy swojej drużyny?