menu

Liverpool - Manchester United LIVE!

22 marca 2015, 09:26 | Grzegorz Ignatowski

To nic, że żaden zespół z angielskiej Premier League nie gra już w europejskich pucharach. To nic, że fani futbolu na całym świecie zaczynają wątpić czy ta liga rzeczywiście jest najlepsza na świecie. Zwolennicy PL nie mają wątpliwości, że tak właśnie jest, bowiem to w lidze angielskiej jest najwięcej meczów, które mają najwyższy ciężar gatunkowy. I właśnie to odróżnia Premier League od Primera Division. Hiszpanie mają tylko jedno Gran Derbi, choć w ostatnim czasie podobny ciężar gatunkowy mają też derby Madrytu. Tymczasem w Londynie, Manchesterze czy Liverpoolu piłkarze przynajmniej raz w miesiącu muszą stoczyć na murawie niezwykle ciężką batalię. W niedzielne popołudnie o godzinie 14:30 na Anfield dojdzie do tej najsłynniejszej - Liverpool FC zmierzy się z Manchesterem United.

Tym razem mecz będzie miał jeszcze większą wagę niż zwykle. Zarówno Liverpool jak i Manchester United liczą, że uda im się wywalczyć przepustkę do Ligi Mistrzów, a żeby tego dokonać, muszą szybko zgromadzić jak najwięcej punktów. "Czerwone Diabły" zajmują obecnie czwarte miejsce w tabeli, ale tuż za ich plecami czają się liverpoolczycy z zaledwie dwu punktową stratą. Ten mecz zadecyduję więc o tym kto po 30. kolejce znajdzie się na miejscu gwarantującym udział w kwalifikacjach do Champions League.

W meczach o takim ciężarze gatunkowym zazwyczaj nie ma żadnego faworyta, bo wszystkie wyliczenia tracą na znaczeniu wobec presji, z którą będą musieli zmierzyć się piłkarze. Jeśli jednak przyjrzeć się ostatnim występom obu drużyn, to rozum podpowie, że faworytem jest Liverpool. Podopieczni trenera Brendana Rodgersa spisują się ostatnio wyśmienicie, nie przegrali żadnego ligowego spotkania w 2015 roku, a ostatnie pięć wygrali. Maruderzy powiedzą, że cuda się zdarzają, ale prawda jest taka, że to żaden cud, tylko dobra forma, o czym świadczą zwycięstwa z Tottenhamem, Southamptonem i Manchesterem City, czyli z rywalami z najwyższej półki. Jedyną rysą na szkle pozostają słabe występy w rozgrywkach pucharowych. Liverpool odpadł z Pucharu Ligi po niezwykle emocjonującym dwumeczu z Chelsea Londyn, a za burtę Ligi Europy wyrzucił ich turecki Besiktas Stambuł po rzutach karnych. Kibicom Liverpoolu sen z powiek spędza jeszcze jedna rzecz. "The Reds" pozostają niepokonani w lidze angielskiej od 14. grudnia 2014 roku, kiedy to na przegrali 3:0 z Manchesterem United na Old Trafford.

Drużyna prowadzona przez Louisa van Gaala nie może pochwalić sie tak dobrą passą, bowiem przed miesiącem doznała zaskakującej porażki ze Swansea. Jednak po tej porażce nie ma już śladu, czego dowodem jest zwycięstwo w poprzedniej kolejce z Tottenhamem 3:0. Mimo tego holenderski szkoleniowiec nie może być zadowolony z gry swoich podopiecznych. Od początku sezonu gołym okiem było widać problemy w defensywie, a teraz doszły do tego kłopoty w linii ataku. Kontuzja wykluczyła z gry Robina van Persiego, co jest dużym ciosem wobec bardzo słabej formy Falcao. Na domiar złego cieniem samego siebie pozostaje od dłuższego czasu Angel Di Maria. Nic dziwnego, że van Gaal zaczął szukać alternatywy w postaci młodego Belga, Andreasa Pereiry, który pojawił się na boisku w końcówce meczu z Tottenhamem.

W Manchesterze oprócz van Persiego nie zagrają też Jonny Evans i James Wilson, ale Liverpool też będzie miał swoje problemy. Największy ból głowy Brendan Rodgers będzie miał z zestawieniem ofensywy. Mario Balotelli ma problemy ze zdrowiem, Daniel Sturridge jeszcze nie wrócił do pełni formy, a Rickie Lambert i Fabio Borini zajmują się podgrzewaniem ławki rezerwowych, bądź krzesełka na trybunach, za pomocą swoich pośladków. Doszło do tego, że za strzelanie bramek musiał się zabrać w ostatnich tygodniach Jordan Henderson i trzeba przyznać, że wychodzi mu to całkiem dobrze. Jeśli chodzi o pozostałe formacje, to zagrać może już Lucas Leiva, choć pewnie nie będzie jeszcze gotowy na sto procent, a wykluczony pozostaje Jordan Ibe.

Co na przedmeczowej konferencji prasowej mieli do powiedzenia szkoleniowcy? Trener Manchesteru United twierdzi, że porażka z Liverpoolem nie wchodzi w grę. – Oczywiście lubię zwyciężać i daje mi to ogromną radość. Porażki nie są miłe, szczególnie w tak istotnym okresie sezonu. Znajdujemy się w kluczowym momencie tej kampanii. Nie możemy sobie pozwolić na porażkę z Liverpoolem, gdyż wtedy wyprzedzą nas w tabeli, a to nie byłoby dla nas komfortowe rozwiązanie... Zawsze przestrzegam swych podopiecznych przed czerwonymi kartkami i zbyt ostrą grą. Arbiter może znaleźć się w sytuacji pod sporą presją, kiedy decyzja będzie niezwykle trudna. W przypadku kontrowersyjnego wyboru sędziego, zawodnicy muszą zachować nerwy na wodzy, a o to wcale nie jest tak łatwo. (cytat za lfc.pl).

Z kolei Brendan Rodgers w swoich wypowiedziach skupił się na taktyce. Liverpool od pewnego czasu gra trójką w obronie, co początkowo nie zdawało egzaminu, jak choćby w grudniowym meczu z United. Jednak z czasem ta taktyka okazała się strzałem w dziesiątkę. − Ta formacja zbalansowała grę. Daje przewagę w środku pola oraz możliwość wysokiego pressingu. Mecz na Old Trafford nie był pierwszym meczem w tej formacji, już wcześniej graliśmy z jej użyciem. Na przykład w pucharach czy też w lidze przeciwko Newcastle. Rezultat tej pamiętnej porażki był rozczarowujący, lecz gra zespołu była bardzo dobra. Spadła na nas duża fala krytyki, ale już wtedy widziałem, że nowy system zda egzamin. Ta świeżość dała nam siłę, pewność siebie. Współpraca między poszczególnymi piłkarzami jest na dużo wyższym poziomie. Wiele wtedy myślałem nad tym, jak ustawić zespół, by ten wrócił na właściwe tory. Byliśmy w dolnej części tabeli, to było frustrujące. Jestem osobą, która zawsze stara się być kreatywna. Nie mogłem po prostu patrzeć i czekać na poprawę. (cytat za lfc.pl).

Cokolwiek nie powiedziałby van Gaal czy Rodgers, mecz pomiędzy tymi dwoma drużynami zwyczajnie trzeba zobaczyć. Przegapić go może jedynie człowiek, który w dzień wolny od pracy lubi pójść... do pracy. Starcie Liverpoolu z Manchesterem United to piłkarskie święto, a takie święta należy traktować tak jak na to zasługują. A więc, jak mówi klasyk, o godzinie 14:30 siadamy głęboko w fotelach, zapinamy pasy i startujemy.


Polecamy