menu

Liga angielska. Liverpool przegra tytuł przez proste błędy w obronie?

24 lutego 2014, 21:36 | Mariusz Lesiak

Liverpool w bieżącej kampanii spisuje się bardzo dobrze. Niestety takie stwierdzenie tyczy się tylko i wyłącznie ofensywy, bowiem w defensywie podopieczni Brendana Rodgersa wyprawiają rzeczy, które przyprawiają północnoirlandzkiego opiekuna "The Reds" wręcz o zawał serca.

Zdaniem Johna Barnesa, byłego piłkarza Liverpoolu, jeżeli gra w obronie nie ulegnie zmianie, to zespół z czerwonej części Merseyside będzie musiał liczyć się z poważnymi konsekwencjami, w kontekście walki o mistrzostwo z Chelsea i Manchesterem City. – Rodgers dobrze wie, że aby liczyć się walce o tytuł, potrzeba zdrowego i dobrze grającego zespołu. Defensywa jest poważnym problemem – przyznał Barnes.

Liverpool w niedzielne popołudnie pokonał Swansea, dzięki czemu zmniejszył stratę do liderującej Chelsea do cztery punktów. Dodatkowo cztery bramki strzelone w tym spotkaniu spowodowały, iż "The Reds" stali się najskuteczniejszą, na tę chwilę, ekipą w Premier League.

– Daniel Sturridge gra fenomenalnie. Od pewnego czasu do bramki nie trafia Luis Suárez, ale nie jest to zmartwieniem, ponieważ Liverpool ma najlepszą formację ofensywną w lidze. Muszą jednak skupić się również na zachowaniu równowagi w grze – powiedział były skrzydłowy "The Reds"

Niestety w parze ze świetną grą ofensywną nie idą poczynania w defensywie. W bieżącym sezonie Liverpool ma wielkie problemy z wygrywaniem meczów do zera. W dotychczasowych spotkaniach zaledwie siedmiokrotnie udawało się Simonowi Mignolet zachowywać czyste konto, co daje mu odległe 13 miejsce w zestawieniu z resztą golkiperów ligi. Liderem tego rankingu są ex aequo Wojciech Szczęsny i Petr Cech (12 takich gier).

– Rodgers na pewno nie chciałby co tydzień wygrywać 4:3. Strzelając tyle bramek muszą koniecznie tworzyć zwarte szyki w obronie. Spójrzmy na mecze i wyniki osiągane przez City oraz Chelsea. Nie mówię, że mamy grać w ten sam sposób, ale mistrzów cechuje właśnie odnoszenie zwycięstw pomimo słabszej gry – dodał.

We wszystkich dotychczasowych spotkaniach Liverpool stracił 35 bramek, czyli tylko o jedną mniej niż 16 Crystal Palace i cztery niż znajdujące się pozycję niżej West Bromwich Albion (w ostatnich trzech meczach "The Reds" stracili aż siedem goli). W dużej mierze jest to pokłosie dość prostych błędów, których nie ustrzegli się w ostatnich spotkaniach Martin Skrtel czy też Kolo Toure.

– W marcu i kwietniu nadejdą takie mecze i wówczas trzeba będzie sobie jasno powiedzieć: „jeśli nie damy rady co tydzień strzelać czterech goli, nie będziemy mogli pozwolić na ich utratę". W tym elemencie City i Chelsea mają nad Liverpoolem przewagę – dodał na zakończenie.