Liverpool - Chelsea LIVE! Brendan Rodgers w poszukiwaniu alternatywnej rzeczywistości
Już dzisiaj o godzinie 13:45 na stadionie Anfield rozpocznie się hit Premier League, w którym Liverpool zmierzy się z Chelsea Londyn. Pozornie łatwo jest wskazać faworyta tego spotkania, bowiem jest to starcie lidera z siódmą drużyną ligi angielskiej, ale przy pojedynkach tak wielkich firm zdarza się, że można się poczuć jak w alternatywnej rzeczywistości. Czy Brendan Rodgers jest tak dobrym trenerem, że umie zaklinać piłkarski świat?
Rodgers już chyba zaczął zaklinanie. Podczas meczu z Realem Madryt wystawił kilku drugoplanowych piłkarzy, oszczędzając w ten sposób wartościowych zawodników. Owszem, to może być trochę za mało, patrząc na fakt, że trenerem Chelsea jest prawdziwy czarodziej futbolowych stadionów - Jose Mourinho, ale nie tylko obecność Portugalczyka podwyższa poprzeczkę Rodgersowi. Przede wszystkim czynią to sami piłkarze Liverpoolu, bo ich forma pozostaje daleka od oczekiwanej. "The Reds" w ostatnim czasie nie tylko przegrali dwa mecze z Realem Madryt, ale też musieli uznać wyższość Newcastle a po remisie z Hull City można wywnioskować, że z taką kadrą nawet Gandalf z Sarumanem nic by nie wyczarowali. Sytuacje dodatkowo utrudnia fakt, że Chelsea nie potrzebuje żadnych czarów by odnosić kolejne zwycięstwa. Podopieczni Jose Mourinho po prostu wychodzą na boisko i wygrywają. No chyba, że ktoś rzuci na nich urok jak sędzia w meczu z Mariborem.
Fani Liverpoolu powoli zaczynają mieć dość czarodzieja z Irlandii Północnej. Trzeba jednak pamiętać, że w zeszłym sezonie ten czarodziej o mały włos nie poprowadził liverpoolczyków do tytułu mistrzowskiego. Na drodze stanęła wówczas Chelsea Londyn, która na trzy kolejki przed końcem wygrała z Liverpoolem na Anfield 2:0. Wściekłość kibiców i piłkarzy "The Reds" musiała być wtedy niewyobrażalna, więc teraz Rodgers będzie chciał wykorzystać tę wściekłość na potrzeby sobotniego spotkania.
W obozie Chelsea, pomimo remisu z Mariborem, panują doskonałe nastroje. Powodem takiego stanu rzeczy jest powrót do zdrowia Loica Remy i Johna Obi Mikela (choć on raczej nie zagra od pierwszej minuty) i powrót po odbyciu kary za czerwoną kartkę Cesara Azpilicuety. Dla Jose Mourinho najważniejszy jest fakt, że do formy powraca Diego Costa, a uśmiech z jego twarzy nie znika po tym, jak Vicente del Bosque nie powołał asa "The Blues" na mecze reprezentacji Hiszpanii z Białorusią i Niemcami. − Jestem z tego zadowolony, ale chcę aby było jasne, ze nie zrobiłem nic, co mogłoby wpłynąć na ten fakt. Mogliście zobaczyć, że chroniliśmy go w środowym spotkaniu, a na boisko wyszedł tylko dlatego, że nasz wynik nie był dobry - właśnie dlatego rozegrał 45 minut. To konsekwencja naszej pracy - myślimy, że teraz jest gotowy na to, aby rozpocząć jutrzejszy mecz od pierwszej minuty. Brak powołania to dla nas fantastyczna wiadomość, za jaką musimy podziękować hiszpańskiej federacji, ale podkreślam raz jeszcze - nie zrobiłem nic, aby tak się stało.(cytat za chelsealive.pl).
Brendan Rodgers może jedynie pomarzyć o takim komforcie. W sobotnie popołudnie nie będzie on mógł skorzystać z Daniela Sturridge'a, Mamadou Sakho i prawdopodobnie Jose Enrique. W takiej sytuacji szkoleniowiec Liverpoolu bardziej niż czarodzieja przypomina sapera, który stara się przejść przez pole minowe. Jednak, jak sam podkreśla, trenerowi wielkiego klubu nie płaci się za machanie czarodziejską różdżką, lecz za podejmowanie odważnych decyzji i właśnie taką podjął Rodgers wystawiając rezerwowy skład na mecz z Realem. – Trzeba mieć sporo śmiałości, żeby podejmować decyzje na stanowisku menedżera. Właśnie za to dostaje się pieniądze. Jeśli jest więcej złych decyzji niż dobrych, wówczas trener traci posadę... W tym przypadku korzyść była taka, że nadarzyła się okazja, by zaufać całej drużynie i powierzyć obowiązki innym piłkarzom. Mam nadzieję, że wyłoni się taki właśnie obraz tej sytuacji i że będzie to najlepsza rzecz, jaka z tego wyniknie, ponieważ taki jest mój plan. Nie udało się nam zdobyć punktów, ale ten mecz dobrze wróży na przyszłość. Pokazałem, że ufam mojej drużynie. Nigdy nie obawiałem się, że jeśli wystawię taki zespół, to przegramy 7:0 czy 8:0 i jakie będą tego konsekwencje. (cytat za lfc.pl)
Jedno jest pewne, ten mecz raczej nie zakończy się wynikiem 0:0 a przemawia za tym kilka faktów. Po pierwsze w ostatnich 16 meczach Liverpool tylko dwa razy zachował czyste konto. Po drugie, Diego Costa strzelał bramki w siedmiu z dziewięciu meczów ligowych. Po trzecie, Chelsea w meczach wyjazdowych ma problem z defensywą, o czym świadczy fakt, że w Premier League "The Blues" czyste konto poza Londynem utrzymali ostatnio w kwietniu bieżącego roku, wygrywając 2:0 z... Liverpoolem. Możemy więc już siadać w fotelu i zapinać pasy, bo tym razem będzie trzęsło wyjątkowo mocno. Oby właśnie ze względu na dużą ilość bramek.