menu

Arsenal - Liverpool LIVE! Udział w Lidze Mistrzów stawką hitu w Premier League

4 kwietnia 2015, 00:01 | Grzegorz Ignatowski

Jeśli udało wam się odpocząć od piłki nożnej w wydaniu klubowym, to bądźcie gotowi na to, że emocje związane z jej powrotem będą wyjątkowo intensywne. A stanie się tak za sprawą piłkarzy Liverpoolu i Arsenalu, którzy staną na przeciw siebie w sobotę o godzinie 13:45. Stawką tego pojedynku jest przybliżenie się do udziału w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów.

Arsenal jest obecnie w znacznie lepszej sytuacji niż Liverpool. "Kanonierzy" zajmują aktualnie 3. miejsce w tabeli z dorobkiem 60 punktów i jak na razie mogą ze spokojem spoglądać w przyszłość. Tymczasem Liverpool znajduje się dwa oczka niżej i traci sześć punktów do londyńczyków, oraz pięć do Manchesteru United, który zajmuje czwarte miejsce, gwarantujące udział w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Sobotnie starcie będzie stało pod znakiem walki o awans do Ligi Mistrzów, a ewentualne zwycięstwo Liverpoolu może sprawić, że Wenger i spółka nie będą już patrzeć w przyszłość ze spokojem. Ale to nie wszytko. Kibice "Kanonierów" doskonale pamiętają jaki armageddon zafundowali im liverpoolczycy 8. lutego 2014 roku. Wówczas "The Reds" już po 20 minutach prowadzili 4:0, a ostatecznie zwyciężyli 5:1. O spokoju w obozie Arsenalu przed tym spotkaniem można więc tylko pomarzyć.

Mimo tego wszystkie znaki na niebie i ziemi przemawiają za zwycięstwem Arsenalu. Po pierwsze podopieczni Arsene'a Wengerea zagrają na swoim boisku. Po drugie, w 2015 roku tylko Southampton i Tottenham znalazły sposób na pokonanie "Kanonierów" w angielskiej Premier League. Po trzecie, Arsenal wygrał sześć ostatnich spotkań z rzędu i jedynie odpadnięcie z Ligi Mistrzów po dramatycznym dwumeczu z Monaco może stawić rysę na szkle londyńczyków.

Liverpool w 2015 roku również radzi sobie wyśmienicie, lecz ostatnia porażka na własnym boisku z Manchesterem United daje do myślenia. Do tego meczu taktyka Brendana Rodgersa z trzema obrońcami sprawdzała się znakomicie, lecz silniejszy rywal obnażył wszystkie wady takiego ustawienia. Arsene Wenger zapewne dysponuje zawodnikami, którzy są w stanie wykorzystać te słabości w równym stopniu jak piłkarze "Czerwonych Diabłów".

Na domiar złego Liverpool będzie w tym meczu poważnie osłabiony. z Gry wykluczeni są pauzujący za czerwone kartki Steven Gerrard i Martin Skrtel, a pod znakiem zapytania stoi występ Adama Lallany, Daniela Sturridge'a i Dejana Lovrena. Z nieco innymi problemami boryka się natomiast Raheem Sterling. Skrzydłowy Liverpoolu i reprezentacji Anglii jak na razie nie przedłużył kontraktu i chyba nie ma wielkiej ochoty by to uczynić w najbliższej przyszłości. Brendan Rodgers nie zamierza jednak wyrazić zgodę na odejście Sterlinga, wiec być może będzie musiał zrobić pracownika z niewolnika. – Liverpool należy do najpotężniejszych klubów na świecie i właściciele pokazali już wcześniej, że pieniądze nie są głównym bodźcem do podejmowania decyzji. Jeśli klub nie zamierza sprzedawać zawodnika i nie chce tego robić, to nie dojdzie do transferu. To bardzo proste. (cytat za lfc.pl).

Arsene Wenger też nie może liczyć na kilku zawodników, ale absencja Alexa Oxlade-Chamberlaina i niepewny występ Danny'ego Welbecka wydaje się być niczym wobec problemów Liverpoolu.

Niezależnie od składów, pozycji ligowej czy aktualnej formy w starciach pomiędzy Arsenalem a Liverpoolem zawsze jest coś wyjątkowego. Kibice obu klubów nie bardzo ze sobą przepadają, być może dlatego, że kiedy Arsenal święcił triumfy, Liverpool długo pozostawał bez żadnej zdobyczy, a kiedy "The Reds" byli na topie, to "Kanonierzy" wyraźnie dołowali. A skoro taki stan rzeczy utrzymuje się od czasów Herberta Chapmana, to nic dziwnego, że dla kibiców i piłkarzy pojedynek tych dwóch drużyn jest czymś więcej niż tylko meczem o punkty. Najlepszym dowodem na potwierdzenie tej tezy może być fakt, że w ostatnich 12 spotkaniach ligowych pomiędzy tymi drużynami aż osiem bramek padło w 90 minucie.


Foto Olimpik/x-news


Polecamy