Blanco, Hubnik, Novo. O trzech takich, co miało Legię zbawić
Przed sezonem 2012/2013 Legię opuścili m.in. Ismael Blanco, Michal Hubnik i Nacho Novo. Co łączy wymienioną trójkę? Ze wszystkimi wiązano przy Łazienkowskiej wielkie nadzieje i każdy miał być poważnym wzmocnieniem drużyny. Trzej muszkieterowie, którzy mieli zbawić Legię, ale "jakoś" im nie wyszło.
ISMAEL BLANCO - TSV 1860 Monachium (2. Bundesliga)
Blanco trafił do Legii 24. lutego 2012 roku i podpisał z klubem półroczny kontrakt. W Ekstraklasie zadebiutował w wygranym 2:0 spotkaniu z ŁKS-em (03.03). W kolejnych meczach ligowych grał „ogonki”, nie dając działaczom żadnych argumentów, by ci przedłużyli z nim umowę. Czara goryczy przelała się po zupełnie bezbarwnym 45-minutowym występie Argentyńczyka przeciwko gdańskiej Lechii w 29. serii spotkań.
Bramki dla Wojskowych zdobywał tylko w Pucharze Polski - przeciwko Gryfowi Wejherowo i Arce Gdynia. Strzelił także jednego gola w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy, w wygranym 5:1 spotkaniu z krakowską Wisłą.
Po czterech rozegranych kolejkach w 2. Bundeslidze Ismael Blanco ma na koncie cztery występy i... ani jednej bramki. Najpierw były napastnik Legii zadebiutował w podstawowym składzie przeciwko Jahn Regensburg (1:0 – gol także debiutującego w barwach TSV Grzegorza Wojtkowiaka), ale murawę opuścił już po godzinie gry. W dwóch kolejnych wyjazdowych spotkaniach z Dynamo Drezno (2:2) i 1.FC. Kaiserslautern (0:0) wchodził na boisko odpowiednio w 71. i 62. minucie, ale i tym razem nie zdołał w jakikolwiek sposób wpłynąć na końcowy rezultat. W ostatnim, wygranym 3:0, meczu z MSV Duisburg Blanco dopiero w 86. minucie zmienił bohatera Lwów, strzelca dwóch bramek - Benjamina Lautha.
29-letni Argentyńczyk zdołał wpisać się na listę strzelców w rozegranym 19. sierpnia spotkaniu 1. rundy Pucharu Niemiec z przedstawicielem Oberligi Mittelrhein (amatorska Liga Środkowego Renu), FC Hennef 05 (6:0). Blanco, który mecz rozpoczął na ławce rezerwowych, zdobył gola w 68. minucie, wykańczając uderzeniem z lewej nogi podanie 26-letniego Moritza Stoppelkampa. I to jak na razie byłoby na tyle jeśli chodzi o strzeleckie popisy „goleadora z Santa Fe”.
MICHAL HUBNIK - Sigma Ołomuniec (Gambrinus Liga - Ekstraklasa)
Hubnik na Łazienkowską trafił w zimowej przerwie sezonu 2010/2011 i trzeba przyznać, że przygodę z Ekstraklasą rozpoczął bardzo dobrze, zdobywając gola już w debiucie przeciwko Cracovii. Do siatki rywali zdołał trafić jeszcze w domowym spotkaniu z Zagłębiem Lubin, jednak z każdym kolejnym meczem swoją słabą grą co raz bardziej irytował trenera Skorżę i kibiców Legii. We wrześniu 2011 roku 28-letni wówczas napastnik zerwał ścięgno Achillesa, co wyeliminowało go na kilka miesięcy. Na murawę wrócił dopiero w połowie lutego tego roku, jednak w żaden sposób nie był w stanie przekonać do siebie sztabu szkoleniowego - licznik jego występów w barwach Legii zatrzymał się na „22”, a przy Łazienkowskiej pożegnano go bez żalu.
Hubnik wrócił więc do Sigmy Ołomuniec, w której spędził niemal całą piłkarską karierę. W czeskiej Gambrinus Lidze jak na razie nie zachwyca – po sześciu dotychczasowych meczach ma na swoim koncie tylko dwie bramki, a jego zespół zajmuje 6. pozycję w tabeli.
Michal rozpoczął sezon w wyjściowej „11” na spotkanie z Dynamo Czeskie Budziejowice, które zakończyło się niespodziewaną porażką Sigmy, 0:1. Później przyszło pewne zwycięstwo z 1.FC Slovacko (2:0) i pierwsza bramka po powrocie do ojczyzny. Gdy w następnej kolejce Hubnik uratował remis w Pradze z tamtejszą Slavią (1:1) wydawało się, że wraca do wysokiej formy. Dwa kolejne spotkania z Hradec Kralove i FC Vysocina Jihlava pokazały jednak coś zupełnie innego. Oba pojedynki zakończyły się wynikami 1:1, a Hubnik, choć za każdym razem wychodził w podstawowym składzie, bramki nie zdobył. Podobnie było zresztą w ostatniej serii spotkań, w której Sigma nie poradziła sobie na wyjeździe z Banikiem Ostrawa (1:2), a były piłkarz Legii przebywał na murawie 76 minut.
29-letni Hubnik nie może zaliczyć początku tego sezonu do zbyt udanych. Podobnie zresztą jak półtorarocznego pobytu w Legii, choć jak spojrzeć w jego piłkarskie CV, to jednak z Polski dwa krajowe puchary udało mu się wywieźć...
NACHO NOVO - SD Huesca (Segunda Division)
Nacho Novo miał być prawdziwą gwiazdą T-mobile Ekstraklasy. Takim „drugim Ljuboją” z głośnym nazwiskiem. Szybko okazało się jednak, że były gwiazdor Scottish Premier League najlepsze lata ma już dawno, dawno za sobą.
16. lutego Novo podpisał półroczną umowę z Legią i choć na karku miał już prawie 33 „wiosny”, to na Łazienkowskiej zacierali ręce na samą myśl o występach z „L-ką” na piersi błyskotliwego skrzydłowego znanego przede wszystkim z gry dla Glasgow Rangers. Sympatyczny Hiszpan koncertowo partaczył jednak niemal każdą akcję – to niedokładne podanie, to strzał w trybuny, to znów piłka odskoczyła... Znakiem firmowym pobytu Novo w Polsce stały się jego „dryblingi”, polegające głównie na... wbieganiu z piłką w rywala.
15. występów i jeden gol (w PP z Arką Gdynia) – oto wymowne podsumowanie pobytu Nacho Novo w Legii. Nikogo nie zdziwił więc fakt, że już w maju podjęto decyzję o nieprzedłużaniu z Hiszpanem wygasającej po sześciu miesiącach umowy.
W połowie lipca Nacho Novo związał się z drugoligowym hiszpańskim SD Huesca, w którym występował wcześniej w sezonie 2000/2001 – tuż przed wyjazdem do Szkocji. Początek sezonu na Estadio El Alcoraz jest znów nienajlepszy dla 33-letniego pomocnika. Choć Novo ma pewne miejsce w wyjściowym składzie drużyny Antonio Calderona (trzy mecze od pierwszej do ostatniej minuty), to z wyników zespołu absolutnie zadowolony być nie może. Na inaugurację SD Huesca pokonał w wyjazdowym spotkaniu CD Mirandes, 1:0. Później przyszedł remis z Numancią (1:1) i porażka z Realem Murcia (1:2). W niedzielnym spotkaniu 4. kolejki Nacho Novo w końcu trafił do siatki, jednak gol Hiszpana z 47. minuty dał tylko punkt w starciu z Racingiem Santander (został zmieniony w 79. minucie). SD Huesca zajmuje obecnie 14. pozycję w tabeli.
Po odpadnięciu z rozgrywek Ligi Europy włodarze Legii podjęli decyzję o niezatrudnianiu kolejnego napastnika i trener Urban ma szturmować Ekstraklasę 34-latkami - Saganowskim i Ljuboją. Być może bierność na rynku transferowym Wojskowych okaże się w tym sezonie ich największym „wzmocnieniem”, bo patrząc na statystyki obu wymienionych panów (łącznie 20 spotkań i 13 bramek) trudno nie oprzeć się wrażeniu, że będący o krok od piłkarskiej emerytury duet Sagan-Ludo ma jeszcze Legii wiele do zaoferowania.