Espanyol ograł u siebie Sevillę. Krychowiak cały mecz przesiedział na ławce
W pierwszym meczu 1/4 finału Pucharu Hiszpanii Espanyol Barcelona wygrał u siebie z Sevillą 3:1. W zespole gości cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział reprezentant Polski Grzegorz Krychowiak.
Espanyol "rzutem na taśmę" zagwarantował sobie awans do obecnej fazy Pucharu Króla, pokonując w dwumeczu Valencię, choć w starciu rewanżowym grał bardzo słabo i - co dziwne - wyglądał tak, jakby nie chciało mu się odrabiać strat. Z kolei Sevilla pewnie wygrała dwumecz z Almerią, więc wnioski przed tym starciem można było wyciągnąć proste: Sevilla to faworyt, jeśli nie powiedzieć zdecydowany faworyt.
Początek meczu był bardzo powolny, a zważając na fakt, że mecz zaczął się o 22, prawdopodobnie niektórzy już zdążyli przysnąć w pierwszych minutach starcia. Obie ekipy podeszły do siebie z ogromnym respektem, ale i ze świadomością, iż jest jeszcze do rozegrania rewanż, więc nie ma się co spieszyć. Kiedy Espanyol mozolnie zbierał się do swoich ataków, nagle po dwudziestu minutach przyspieszył. Pierwszą groźną akcją było podanie do Caicedo, który zszedł na lewą nogę i strzelił cudownego gola. To trafienie mogło obudzić przysypiających kibiców. Od tego czasu Espanyol włączył wyższy bieg, zaczął wysoko zakładać pressing. Kilka minut po golu dla gospodarzy Denis Suarez trafił w poprzeczkę, jednak trafił w górną jej cześć, więc strzegący bramki "Pericos" Pau nie musiał zbytnio się przejmować. Do końca pierwszej części gry podopieczni Sergio Gonzaleza utrzymali korzystny wynik głownie za sprawą swojej dobrej gry w obronie, którą dowodził w tym meczu Anaitz Arbilla.
Unai Emery, który wystawił nieco rezerwowy skład, w przerwie wprowadził na boisko swoje największe działo, Carlosa Bakkę. Po kwadransie odpoczynku pierwsze minuty to, tak samo jak godzinę wcześniej, smętna gra, polegająca na utrzymywaniu się przy piłce dla samego posiadania, z którego nie wynikały sytuacje do zdobycia gola. Jednak po dziesięciu minutach przestoju inicjatywę przejmował Espanyol, ale nie było tego widać w posiadaniu piłki. Sevilla mozolnie budowała akcje, a Espanyol potrafił piłkę przejąć i trzema podaniami znaleźć się nagle pod polem karnym rywala. Świetna gra z kontry, która dała ostatecznie trzy gole, choć spokojnie mogła dać dodatkowe dwa. W doliczonym czasie gry w polu karnym gospodarzy powstał koszmarny kocioł, w całym zamieszaniu piłka znalazła się na wysokości około ósmego metra, gdzie był Carlos Bacca. Kolumbijczyk bez problemu trafił do siatki i zdobył tym samym honorowe trafienie dla Andaluzyjczyków. Co ciekawe, minutę później Denis Suarez nie wykorzystał sytuacji "jeden na jeden" z bramkarzem.
Gra Espanyolu ocierała się o znakomitość. Tą znakomitość, jaką podziwiamy w kontrach Realu Madryt. Na nieszczęście Espanyolu jest jeszcze mecz rewanżowy, a poza Power8 Stadium barcelończycy nie radzą sobie najlepiej.