Vilanova wrócił, a Barcelona gładko ograła Espanyol w derbach
FC Barcelona kontynuuje zwycięską passę. W pierwszym meczu nowego roku podopieczni Tito Vilanovy, który wrócił na ławkę trenerską po operacji, wysoko pokonali Espanyol w derbach Barcelony 4:0.
Dla kogo Złota Piłka FIFA 2012? Nominowani: Andres Iniesta, Leo Messi i Cristiano Ronaldo
FC Barcelona tradycyjnie była murowanym faworytem derbów Katalonii. Przemawiały za nią dosłownie wszystkie statystki, a nadzieje gościom dawały jedynie zdarzające się od święta wyjątki, kiedy potrafili sprawić niespodziankę. Niedzielnego wieczoru o sensacji nie można było nawet pomyśleć.
Barcelona od samego początku totalnie dominowała, szukając bramkowych akcji wymieniając niezliczoną liczbę podań przed polem karnym przeciwnika. Espanyol rzadko kiedy potrafił opuścić własną połowę i w efekcie, po zaledwie 29 minutach przegrywał 0:4.
Masakra popularnych "Papużek" rozpoczęła się w 10. minucie. Leo Messi odegrał na lewy narożnika do Andresa Iniesty, ten zagrał natychmiast na środek pola karnego, gdzie Xavi tylko dostawił nogę i cieszył się z prowadzenia.
Dwa kolejne trafienia to dzieło Pedro Rodrigueza, który nieoczekiwanie wyszedł w pierwszej jedenastce zamiast Alexisa Sancheza. Pierwszą bramkę zdobył nieco przypadkowo. Najpierw Cesc Fabregas fantastycznym dryblingiem przedarł się w pole karne lewą stroną, zagrał do Messiego, który nieczysto przymierzył w piłkę. Ta jednak odbiła się od kolana Pedro i zatrzepotała w siatce.
W 27. minucie młody Hiszpan jak profesor wykończył sytuację sam na sam z Kiko Casillą. Podziękowania mógł kierować do Sergio Busquetsa, który popisał się idealnym, płaskim podaniem przez pół boiska. Tym samym pomocnik Barcelony zrehabilitował się za popełniony wcześniej błąd. W wyniku przegranego pojedynku powietrznego Busquets umożliwił Sergio Garcii dojście do futbolówki w polu karnym, ale wysunięty na szpicę gracz Espanyolu fatalnie przestrzelił. W pierwszej połowie była to jedyna groźna akcja przyjezdnych.
Wynik do przerwy ustalił Leo Messi. Argentyńczyk pewnie wyegzekwował rzut karny podyktowany za faul Casilli na wychodzącym oko w oko Fabregasie. Czy jednak jedenastka była w pełni słuszna? Można dyskutować.
Po czwartej bramce Barca trochę uspokoiła grę, nie forsując tempa. Podobnie wyglądała tuż po zmianie stron, mimo to ciągle trzymała pieczę nad boiskowymi wydarzeniami i mogła pokusić się o podwyższenie rezultatu. O prawdziwym pechu mógł mówić Pedro. W 56. minucie omal nie ograł zwlekającego z wybiciem piłki Casilli, następnie dwa razy pokonywał golkipera, lecz za każdym razem sędzia dopatrywał się wątpliwej pozycji spalonej.
Trzeba oddać, że w drugiej odsłonie Espanyol poczynał sobie odrobinę lepiej, ale tylko dlatego, że "Duma Katalonii" zmniejszyła obroty. W 81. minucie Juan Albin mógł strzelić honorową bramkę, ale w sytuacji sam na sam trafił prosto w Victora Valdesa.