menu

Emirates Stadium zdobyte! W derbach Londynu Chelsea pokonała Arsenal [ZDJECIA]

29 września 2012, 16:07 | Marek Koktysz

Chelsea triumfowała w derbach Londynu i obok Manchesteru City oraz Sunderlandu pozostaje jedyną, niepokonaną drużyną w Premier League. Podopieczni Roberto di Matteo byli dzisiaj drużyną lepiej zorganizowaną i skuteczniejszą od Arsenalu. Zobacz zdjęcia!

Mecz rozpoczął się dosyć sennie, co jednak przy meczach o taką stawkę nie jest sytuacją niespotykaną. Żaden zespół nie chciał popełnić błędu przez co pierwsze minuty londyńskich derbów nie mogły się podobać. Zarówno Arsenal, jak i Chelsea mieli jednak świadomość tego, że aby zdobyć trzy punkty trzeba w końcu zacząć odważniej atakować. Pierwsi zrozumieli to piłkarze gości, u których wyróżniającym się dzisiaj zawodnikiem był Fernando Torres. Hiszpan sprawiał dzisiaj niebywałe problemy obrońcom Arsenalu. Swoimi rajdami rozrywał defensywę, narzucał też twardy pressing. To on wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie w 20. minucie meczu. El Nino był dzisiaj prawdziwą zmorą dla francuskiego defensora Kanonierów – Laurenta Koscielny’ego.

Stracone bramki to w dużej mierze jego „zasługa”. Przy pierwszym golu nie zauważył, że Torres czai się tuż za jego plecami i pozwolił by napastnik Chelsea zmieścił nogę tuż przy jego boku, kierując piłkę do siatki Mannone, który nie miał dobrego widoku na całą sytuację. Przy drugiej bramce, która również padła po dośrodkowaniu z wolnego Juana Maty, Koscielny wyprzedził wszystkich piłkarzy zespołu przeciwnego i... sam skierował piłkę do siatki. Francuz z pewnością będzie chciał szybko zapomnieć o dzisiejszym dniu. Zawiódł dzisiaj zaufanie jakim obdarzył go selekcjoner, który posadził na ławce Pera Mertesackera. A Niemiec grał od początku sezonu i przez pierwsze trzy mecze defensywa z jego udziałem nie dopuściła do straty ani jednej bramki.

Na pochwałę w zespole Arsenalu zasługuje z pewnością Gervinho, który zdobył dzisiaj bramkę pierwszej urody. Wtedy to Kanonierzy dostali prawdziwego „kopa” pozytywnej energii i zaczęli dominować nad Chelsea. Kolejne pochlebne komentarze można kierować też w stronę Santiego Cazorli, który jako kreator gry zespołu z Emirates sprawdza się znakomicie. Niestety, jego podania nie zawsze wykorzystywane są przez jego kolegów.

Roberto di Matteo może być dumny ze swoich podopiecznych. Chelsea zagrała dzisiaj po profesorsku. Oglądając mecz można było odnieść wrażenie, że defensywa, jak i kolejne linie piłkarzy, trzymały się w zwartym szyku, jakby stali w wojsku. Naprawdę na niewiele dzisiaj pozwolili piłkarzom Arsenalu, którzy atakowali nie raz bardzo chaotycznie i nieskładnie. Chelsea było dzisiaj ich dokładnym przeciwieństwem – spokojnie, opanowane, dokładne i skuteczne. Dzięki temu zwycięstwu zostali pierwszą drużyną, która pokonała Arsenal trzy razy na Emirates Stadium. Głosy, które wystawiają The Blues jako głównego kandydata do tytułu nie są więc przesadzone. Pomimo niedawnej zadyszki w meczu ze Stoke czy QPR, Chelsea pokazuje, że jest drużyną z odpowiednim charakterem i dobrze zbalansowanym składem, który może powalczyć w Anglii o najwyższe cele. Przed nimi jednak jeszcze dużo spotkań, m.in. z wielkimi potentatami ligi angielskiej – klubami z Manchesteru - ,które na pewno nie poddadzą się tak łatwo.

Na razie jednak obie drużyny odpoczną nieco od piłki stricte angielskiej. Przed nimi spotkania w Lidze Mistrzów. Arsenal ugości na własnym obiekcie Olympiakos Pireus, a Chelsea pojedzie do Skandynawii na mecz z FCNordsjaelland.


Polecamy