El. MME: Ciężka, ale zwycięska batalia Polaków z Turkami. Zdecydowała pierwsza połowa
Nie bez problemów dowodzona przez Marcina Dornę reprezentacja do lat 21. pokonała na Pepsi Arenie w Warszawie Turcję. Dzięki do bólu skutecznej pierwszej połowie, w której do siatki gości trafiali Pawłowski i dwukrotnie Milik, biało-czerwoni zwyciężyli 3:1.
Zobacz więcej zdjęć z meczu Polska U-21 - Turcja U-21!
Nie pierwszy raz przed meczem naszej młodzieżowej reprezentacji dominowały głosy, że „tak silnie na papierze dawno już nie wyglądaliśmy”. Na papierze - słowo klucz. Zazwyczaj wychodząc na boisko największe młode nadzieje rodzimego futbolu zbierały zawstydzający oklep od każdego - nawet niepoważnego - rywala. Dziś miało być inaczej. Chcieliśmy zobaczyć w praktyce imponujący potencjał biało-czerwonych. I nareszcie zobaczyliśmy.
Trzeba przyznać, że nieco zaskakująco trener Marcin Dorna ustawił Polaków. Na ławce zostawił m.in. Rafała Wolskiego (na rzecz Chrapka), a poza meczową kadrą znalazł się Mateusz Cichocki (obok Kamińskiego pojawił się Janicki). Na skrzydłach szaleć mieli zbierający bardzo dobre recenzje we Włoszech Paweł Wszołek oraz Michał Żyro.
W roli podwieszonego napastnika trener Dorna ustawił dziś Pawłowskiego, na punkcie którego oszaleli hiszpańscy dziennikarze po pierwszym sparingu w barwach Malagi. Niestety z powodu zawirowań z certyfikatem (Jagiellonia złożyła odwołanie domagając się swoich praw do piłkarza) trener Bernd Schuster nie będzie mógł z niego skorzystać w pierwszych meczach La Liga.
Szkoda. Zresztą Schuster żałował pewnie podwójnie, gdy na początku spotkania Pawłowski z zimną krwią wykorzystał „perfekcyjne” podanie tureckiego bramkarza, nawinął w polu karnym obrońcę i umieścił piłkę w siatce.
Po niespełna półgodzinnej kopaninie bez większego ładu i składu błysnął przeciętnie grający do tej pory Żyro. Skrzydłowy Legii posłał bowiem kapitalne dośrodkowanie na nos Arka Milika, a ten musiałby chyba skończyć karierę gdyby nie zdobył w tej sytuacji gola. Podobnie zresztą jak kilka minut później, gdy dostał idealne podanie „do pustaka” od Wszołka.
Mimo niespodziewanie (mimo wszystko obawialiśmy się, że Polacy zagrają „jak zwykle”) wysokiego prowadzenia do przerwy trzeba oddać Turkom, co tureckie. W zespole gości ogromne wrażenie robił bowiem kapitan Emrah Bassan, na co dzień zawodnik Antalyasporu. Grającemu na lewej obronie Lewandowskiemu nie raz zakręciło się w głowie gdy lewonożny Turek tańczył z piłką na skrzydle. Właściwie każda akcja przechodziła przez niego. Jeśli któregoś z naszych reprezentantów mielibyśmy się czepiać po tym meczu to właśnie Lewandowskiego. Podobne zdanie miał chyba trener Dorna, bo obrońca Pogoni do końcowego gwizdka nie dotrwał.
Żeby być uczciwym – Turcy byli w tym spotkaniu naprawdę równorzędnym rywalem dla ekipy Marcina Dorny. Poważnie. To 3:0 do przerwy absolutnie nie wynikało z jakiejś miażdżącej przewagi Polaków. Przez sporą cześć meczu to goście prowadzili grę. Nasze „orzełki” potrafiły jednak coś pod turecką bramką po prostu ustrzelić. Tylko tyle i aż tyle.
Znalazło to zresztą potwierdzenie w drugiej części meczu, gdy już na jej początku ambitnie grający Turcy zaliczyli trzy szybkie wycieczki pod bramkę Szumskiego (dwa razy nie popisał się Lewandowski) i ostatnia z nich, po dalekim podaniu i dramatycznym błędzie polskiej defensywy, zakończyła się golem Bertula Kocabasa.
Podopieczni Abdullaha Ercana gościli oczywiście pod naszą bramką zdecydowanie częściej. W słupek przy „centrostrzale” trafił Bassan, bardzo aktywny był Kocabas (uderzenia głową, sam na sam), z dystansu przymierzał Calhanoglu, ale ciągle dopisywało nam szczęście. U nas mocno kulała za to nie tylko gra w obronie, ale i w ofensywie.
Zdecydowanie poniżej oczekiwań zagrał po przerwie Wszołek, który kompletnie zniknął z radarów. Słabiutko, mimo dwóch strzelonych goli, zaprezentował się Milik, który albo nie potrafił przytrzymać piłki, gdy drużyna najbardziej tego potrzebowała, albo dla odmiany zwalniał akcję kiedy można było szybszym atakiem zaskoczyć zdezorganizowanych Turków (mówił o tym przed meczem trener Dorna!). Raz ta sztuka nam się udała, ale kontrę 3 na 2 zmarnowali Furman, Pawłowski i właśnie Milik.
W samej końcówce totalnym buractwem popisał się rezerwowy Julien Tadrowski, który po krótkim spięciu z Turkiem postanowił niespodziewanie... przywalić mu w twarz, czym - mamy wielką nadzieję - na dłużej wypisał się z gry reprezentacji.
Po dwóch meczach eliminacji młodzieżowych mistrzostw Europy Polacy mają komplet punktów.