Wisła rozbiła Górnika w drobny mak. Popis gry Stilicia i Brożka!
Górnik mógł zostać dzisiaj ponownie liderem ekstraklasy. Wisła pokazała jednak, że zabrzanie w najmniejszym stopniu na to nie zasługują. Dzieło zniszczenia rozpoczął w pierwszej połowie Semir Stilić, a po przerwie przyłączył się do niego, wprowadzony na drugie 45 minut, Paweł Brożek. Skończyło się na 5:0, dwóch golach Bośniaka i klasycznym hattricku najlepszego strzelca w historii Białej Gwiazdy.
Franciszek Smuda dokonał kilku zmian w wyjściowym składzie swojej drużyny po przerwie reprezentacyjnej. Z miejscem w jedenastce musieli się pożegnać Garguła, kontuzjowany Jankowski, a także – co zaskakujące - Brożek. Napastnika „Białej Gwiazdy” zastąpił Stępiński. Szansę gry od pierwszej minuty spotkania otrzymali także Burliga i Guerrier. W ekipie gospodarzy przez dwa tygodnie nie zmieniło się nic – trener Józef Dankowski nie zmienił zwycięskiego składu z niedawnych Wielkich Derbów Śląska.
Pierwszy kwadrans tego spotkania powinien zostać jak najszybciej zapomniany. Wisła nastawiła się na defensywę i przyjmowała swoich rywali na własnej połowie, nie podejmując żadnych prób pressingu. Przez to na boisku było mało miejsca i choć nie sposób odmówić Górnikowi chęci, to nic z jego ataku pozycyjnego nie wynikało. Podopieczni Franciszka Smudy starali się zaskoczyć gospodarzy szybkimi kontrami, nie angażowali jednak do tego zbyt wielu sił. Na boisku panował chaos, a oba zespoły zaliczały mnóstwo strat – naprawdę ciężko się to oglądało.
Coś zaczęło się na murawie dziać, gdy minęła piętnasta minuta meczu. Najpierw nikt nie zamknął dobrej wrzutki Zachary (efektowna akcja Sobolewskiego i Łuczaka w środku pola), a chwilę potem przed szansą z dwudziestu metrów stanął Boguski po przytomnym zgraniu głową Guerriera, jednak strzelił obok słupka. Później jednak na kilkanaście minut wszyscy oglądający to spotkanie wpadli w stan odrętwienia. Wyrwał ich z niego w 32. minucie Stilić, który po koronkowej akcji gości uderzał z okolic jedenastego metra. Bośniak miał sporo miejsca, ale musiał strzelać z prawej nogi i nie trafił nawet w bramkę.
Chwilę potem odgryzł się Górnik. Z boku boiska rzut wolny ładnie wykonał Gancarczyk, wrzutkę na długim słupku zamknął Kosznik i zagrał wzdłuż bramki. Do piłki zdołał dojść Szeweluchin, ale jego strzał z najbliższej odległości został ofiarnie zablokowany przez Głowackiego. Spotkanie stało się żywsze i zawodnicy obu drużyn stwarzali sobie coraz więcej sytuacji do zdobycia gola. W 38. minucie defensywa Górnika zapomniała o Stiliciu i natychmiast się to na niej zemściło. Ładnie pograli Wiślacy na prawej stronie boiska, obrońcom urwał się Burliga po świetnym podaniu Dudki i zamiast zagrywać na trzeci metr, gdzie był Stępiński, lekko wycofał futbolówkę do niepilnowanego Stilicia. Rozgrywający Wisły nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem piłki w okienku bramki Steinborsa.
W pierwszej połowie spotkania nic więcej się nie wydarzyło, ale po bramce Stilicia na boisku dominowali goście. W Górniku nikt szczególnie nie odstawał, wszyscy grali jednakowo przeciętnie, natomiast w ekipie z Krakowa różnicę robił bez wątpienia doświadczony Bośniak. Piłkarska klasa tego zawodnika nie ulega wątpliwości, ale ciężko było nie odnieść wrażenia, że bez niego ofensywa Wisły miałaby jeszcze większe problemy ze strzeleniem gola niż Górnik.
Wisła na początku drugiej połowy zaatakowała z animuszem i szybko podwyższyła prowadzenie. Gola zdobył w 47. minucie Paweł Brożek, który wszedł na boisko po przerwie. Za dużo miejsca na prawym skrzydle Stępińskiemu zostawił Kosznik. W efekcie młody napastnik miał dużo czasu na ułożenie sobie piłki do dośrodkowania, a i tak wykonał ten element co najwyżej średnio – piłka leciała na pułapie idealnym do piąstkowania, jednak Steinbors sobie tylko znanym sposobem ledwo dotknął futbolówkę i ta spadła pod nogi Brożka. Ten musiał tylko dopełnić formalności.
Gra zabrzan nie zmieniła się ani trochę. Zawodnicy Warzychy nie potrafili zagrozić bramce Buchalika i żaden z ofensywnych graczy nie potrafił sobie dać rady ze zbierającym wszystko Głowackim. Środkowy obrońca „Białej Gwiazdy” umiejętnie dyrygował obroną i grał naprawdę pewnie. W 57. minucie mogło być już po meczu, ale niezłego dośrodkowania Boguskiego nie potrafił zamienić na bramkę Stępiński, który zamykał tą akcję wślizgiem na długim słupku.
To nie był dzień piłkarzy z Zabrza – w 61. minucie było już 0:3. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego interweniował któryś z piłkarzy Górnika, ale zrobił to na tyle niefortunnie, że futbolówka trafiła na dwudziesty metr do Boguskiego. Pomocnik krakowskiej Wisły nie patyczkował się i uderzył z pierwszej piłki. Trafił w jednego z piłkarzy w polu karnym, piłka po rykoszecie trafiła pod nogi Brożka, a ten z kilku metrów nie mógł zmarnować tej sytuacji.
Górnicy grali dzisiaj beznadziejnie, gra w ogóle im się nie kleiła, a do tego popełniali kardynalne błędy w defensywie. Obrona zabrzan była dziś w strzępach. W 78. minucie czwartego gola zdobył Stilić. Przy biernej postawie całej trójki stoperów, Sadlok zagrał świetną prostopadłą piłkę do wbiegającego w pole karne Bośniaka. Stilić pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z łotewskim bramkarzem. Nikt nie spodziewał się takiego pogromu w Zabrzu, tym bardziej że krakowska ofensywa nie zwalniała tempa.
Pięć minut później było już 0:5. Będący w okolicach szesnastki Stilić jednym balansem ciała zwiódł obrońców i ponownie wyszedł na spotkanie Steinborsowi. Tym razem Bośniak zachował się koleżeńsko i zamiast starać się o hat-tricka, pozwolił go zdobyć Brożkowi. To była akcja rodem z podwórkowych boisk – dwóch na jednego, podanie w odpowiednim momencie i strzał z bliska do pustej bramki.
Nic więcej przy Roosevelta już się nie wydarzyło - Górnik został rozgromiony przed własną publicznością, a Wisła po trzech kolejnych porażkach, w końcu odniosła zwycięstwo. I to w jakim stylu!