menu

Najbardziej pamiętne Wielkie Derby Śląska w historii (ZDJĘCIA)

5 kwietnia 2015, 08:33 | Sebastian Gladysz

Pojedynki Górnika i Ruchu to kawał historii polskiej piłki. Dwie najbardziej utytułowane drużyny w naszym kraju spotykały się ze sobą już ponad sto razy. Jutro zmierzą się po raz kolejny. Na razie zapraszamy do podroży w przeszłość i do przypomnienia sobie wszystkich Wielkich Derbów Śląska, o których pamiętano latami.

Ruch Chorzów - Górnik Zabrze (kibice)
fot. Marcin Szczepański
Ruch Chorzów - Górnik Zabrze (oprawa)
fot. Marcin Szczepański
Ruch Chorzów - Górnik Zabrze
fot. Arkadiusz Gola / Polskapresse
Awantura na Wielkich Derbach Śląska
fot. Arkadiusz Gola/Dziennik Zachodni
Awantura na Wielkich Derbach Śląska
fot. Arkadiusz Gola/Dziennik Zachodni
Awantura na Wielkich Derbach Śląska
fot. Arkadiusz Gola/Dziennik Zachodni
Awantura na Wielkich Derbach Śląska
fot. Arkadiusz Gola/Dziennik Zachodni
Awantura na Wielkich Derbach Śląska
fot. Arkadiusz Gola/Dziennik Zachodni
Wielkie Derby Śląska: Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Polskapresse
Wielkie Derby Śląska: Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Polskapresse
WDŚ: Ruch Chorzów - Górnik Zabrze
fot. Arkadiusz Gola / Polskapresse
WDŚ: Ruch Chorzów - Górnik Zabrze
fot. Arkadiusz Gola / Polskapresse
WDŚ: Ruch Chorzów - Górnik Zabrze
fot. Arkadiusz Gola / Polskapresse
WDŚ: Ruch Chorzów - Górnik Zabrze
fot. Arkadiusz Gola / Polskapresse
Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Mikołaj Suchan / Polskapresse
Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Mikołaj Suchan / Polskapresse
Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 2:0
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 2:2 (ZDJĘCIA)
fot. Paulina Szmid
Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 2:2 (ZDJĘCIA)
fot. Paulina Szmid
Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 2:2 (ZDJĘCIA)
fot. Paulina Szmid
Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 2:2 (ZDJĘCIA)
fot. Paulina Szmid
Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 2:2 (ZDJĘCIA)
fot. Paulina Szmid
WDŚ: Ruch Chorzów - Górnik Zabrze
fot. Arkadiusz Gola / Dziennik Zachodni
WDŚ: Ruch Chorzów - Górnik Zabrze
fot. Arkadiusz Gola / Dziennik Zachodni
WDŚ: Ruch Chorzów - Górnik Zabrze
fot. Arkadiusz Gola / Dziennik Zachodni
WDŚ: Ruch Chorzów - Górnik Zabrze
fot. Arkadiusz Gola / Dziennik Zachodni
Kibice na meczu Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki
Kibice na meczu Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki
Kibice na meczu Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki
Kibice na meczu Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki
Kibice na meczu Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki
Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki
Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki
Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki
Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki
Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki
Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1 (GALERIA)
fot. Łukasz Łabędzki
Sparing: Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 3:0
fot. Łukasz Łabędzki
1 / 38

Towarzyskie początki

Pierwsze, historyczne spotkanie Górnika i Ruchu odbyło się z okazji Barbórki, 6 grudnia 1950r. Grający wtedy w klasie A zabrzanie podjęli na swoim boisku rękawicę i zmierzyli się z ówczesnym wicemistrzem Polski, Ruchem. Za sprawą między innymi dwóch bramek Cieślika chorzowianie wygrali ten mecz 4:2. Rok później również odnieśli zwycięstwo, jednak w 1953r., w trzecim towarzyskim pojedynku tych drużyn górą był trzecioligowy Górnik. Po dwóch latach znów lepsi okazali się zawodnicy z Zabrza i tym wynikiem zamknięty został pierwszy rozdział Wielkich Derbów Śląska – od roku 1956 odbywały się one już w najwyższej klasie rozgrywkowej i zaczęły decydować o zdobywanych przed oba zespoły trofeach. Rozpoczął się okres epickich starć, w których nigdy nie było faworyta, natomiast zawsze były emocje.

Najdłuższe derby w historii

W 1957 roku doszło do pierwszych w historii derbów Górnika i Ruchu w Pucharze Polski. I zawodnicy od razu zafundowali swoim kibicom bardzo, bardzo długie ćwierćfinałowe spotkanie. Wtedy, w razie remisu, zarządzano pierwszą dogrywkę (2 x 15 minut), a następnie nie było serii rzutów karnych, a… kolejna dogrywka, grana do „złotego gola”. Nieszczęśliwie złożyło się, że po golach Pohla i Poloka w regulaminowym czasie gry był remis. Dogrywka również nie przyniosła rozstrzygnięcia i trzeba było grać dalej, do upadłego. Kibice męczyli się, przebywając na dokuczliwym mrozie a minuty ciągnęły się w nieskończoność. W końcu swoją szansę otrzymał Górnik, ale Pohl nie wykorzystał jedenastki, trafiając w poprzeczkę! Chwilę później jednak się udało, a gola dla Górnika w 142 (!) minucie zdobył Jankowski, zapewniając swojemu zespołowi awans do półfinału. Ostatecznie zabrzanie dotarli do finału rozgrywek, gdzie ich pogromcą okazał się ŁKS Łódź.

Szalona pogoń

8 lipca 1962 roku na stadionie „Niebieskich” obie drużyny spotkały się w ćwierćfinale Pucharu Polski. Był to niezwykle istotny mecz, ponieważ oba kluby zawiodły w lidze – Górnik nie był w stanie obronić mistrzostwa Polski, natomiast Ruch skończył rozgrywki tylko na ósmym miejscu. Puchar Polski został więc ostatnią drogą do uratowania sezonu. Spotkanie bez wątpienia lepiej rozpoczęli chorzowianie i po golu Nieroby mogli schodzić do szatni z jednobramkowym prowadzeniem. Krótko po rozpoczęciu drugiej części spotkania do siatki gości trafił Bem i wszystko wydawało się przesądzone. Zawodnicy z Zabrza wyglądali na zniechęconych i pogodzonych z porażką. Aż nadeszła 80 minuta i wszystko odwróciło się do góry nogami. Rajd rozpaczy Lentnera i jego wrzutka z rzutu wolnego pozwoliła Ośliźle zdobyć gola kontaktowego. Wtedy to goście z furią zaatakowali rywali i na efekty nie trzeba było długo czekać – po chwili było już 3:2 dla Górnika! Gole zdobyli Jankowski i Musiałek. Zabrzanie cieszyli się jak dzieci po końcowym gwizdku sędziego, ostatecznie dotarli do finału Pucharu Polski, gdzie jednak musieli uznać wyższość Zagłębia Sosnowiec.

Upokorzenie mistrzów

Wiosną 1966 roku do Chorzowa przyjechali zawodnicy z Zabrza, niemal pewni zdobycia czwartego z rzędu tytułu mistrza Polski. Mało tego, w rundzie wiosennej byli jak dotąd niepokonani. „Niebiescy” jednak mimo dużo gorszej sytuacji w tabeli wykrzesali z siebie absolutne maksimum i upokorzyli przed własną publicznością swoich odwiecznych rywali. Choć początek meczu na to nie wskazywał, bowiem po siedmiu minutach było już 1:1 po bramkach Hermana i Lubańskiego. Pierwsze pół godziny było w miarę wyrównane, ale potem gospodarze rozpoczęli koncert. Dwie bramki Lercha pozwoliły im zejść do szatni z prowadzeniem 3:1. Po przerwie ruszyli do zdecydowanych ataków, a drużyna z Zabrza kompletnie pogubiła się w obronie i nie była w stanie skutecznie zaatakować. Kolejne bramki były kwestią czasu – najpierw do siatki znów trafił Herman, a dzieła zniszczenia dopełnił Maszczyk. Wynik mógł być jeszcze wyższy, ale cuda w bramce wyczyniał Kostka. Oślizło wspominał ten mecz jako jedno z najgorszych wydarzeń w jego życiu. I trudno się dziwić. Górnik bez problemu zdobył mistrzostwo, ale zadra na honorze pozostała.

Gorąca końcówka czerwca 68’ na Śląskim

Ponad 80 000 kibiców zgromadziło się na największym śląskim stadionie, aby zobaczyć Wielkie Derby w ostatniej kolejce sezonu 67/68. Sytuacja była arcyciekawa – Górnik po pięciu latach panowania w lidze, zmuszony był oddać mistrzowską koronę. Otwartym pozostało pytanie, komu? Ruchowi czy Legii? Zwycięstwo zabrzan nad „Niebieskimi” mogło dać tytuł warszawiakom, jednak chorzowianie nie dopuszczali do siebie takiego rozwiązania. Od początku przejęli inicjatywę i szybko zdobyli bramkę z karnego za sprawą Fabera. Bezustannie naciskali swoich rywali, „Górnicy” nie byli w stanie przeciwstawić się nawałnicy i tuż przed przerwą dali sobie wbić drugiego gola, którego strzelcem okazał się Gomoluch. W drugiej połowie Ruch nie zwalniał tempa do momentu strzelenia trzeciej bramki. Faber dobił zabrzan i było już wiadomo, że to zespół z Chorzowa zostanie mistrzem Polski. Honorowa bramka Szołtysika w końcówce spotkania niczego już nie zmieniła.

Co ciekawe, trzy dni po tym meczu oba zespoły znów spotkały się w tym samym miejscu, aby rozegrać… finał Pucharu Polski. Zabrzanie wiedzieli, że nawet w razie porażki zagrają w europejskich pucharach, ale postanowili się zrewanżować za ostatnią porażkę. Choć spotkanie toczyło się raczej w luźnej atmosferze nie tylko wśród piłkarzy, ale i na trybunach, to ostatecznie „Trójkolorowi” odnieśli przekonujące zwycięstwo 3:0, po hat-tricku Lubańskiego. Tym sposobem oba piłkarskie trofea zostały w kilka dni rozdysponowane między dwie najsilniejsze śląskie drużyny.

Teatr jednego aktora

33. Wielkie Derby Śląska rozgrywane w październiku roku 1971 przy 40000 widzów w Chorzowie miały tylko jednego bohatera. Choć w tamtym momencie „Niebiescy” dominowali w lidze, to zostali upokorzeni przez aktualnych mistrzów Polski z Zabrza. Klasą samą dla siebie był Lubański, który strzelił cztery bramki. W relacjach pomeczowych możemy przeczytać, że przerastał wszystkich o głowę i zaprezentował całą gamę swoich nieprzeciętnych umiejętności. Ruch zaatakował tylko na samym początku, a z biegiem czasu rozpędu nabierali goście. W pierwszej połowie Lubański ukłuł raz, natomiast po zmianie stron w przeciągu kwadransa ustrzelił klasycznego hat-tricka. Bez wątpienia zawodnik ten miał patent na strzelanie goli chorzowianom. W sumie strzelił zespołowi z Chorzowa aż osiemnaście bramek! W samej końcówce honorowego gola dla gospodarzy zdobył Marx. Na niewiele się to jednak zdało. To zwycięstwo dało drużynie z Zabrza „kopa” – udało jej się ustabilizować formę i rozpocząć atak na pozycję lidera tabeli. Ostatecznie to Górnik zakończył sezon 71/72 na pierwszym miejscu.

Wielkie emocje w Pucharze Polski

Dziesiąty pojedynek dwóch największych śląskich drużyn w Pucharze Polski był nieprawdopodobnie emocjonujący. Do derbów doszło tym razem w półfinale rozgrywek. Od początku na swoich rywali naciskali „Niebiescy”, świeżo upieczeni mistrzowie Polski, lecz to Górnik pierwszy zdobył bramkę za sprawą Szarmacha. Szybkie wyrównanie załatwił chorzowianom Marx, ale po przerwie na prowadzenie znów gości wyprowadził Szarmach. Zabrzanie mieli przewagę, jednak w końcówce opadli z sił i wykorzystał to Bon, trafiając na 2:2. A więc dogrywka. Działo się wiele, ale do siatki nie wpadło nic. Nadszedł zatem czas na rzuty karne! Pierwsza seria jedenastek również nie wyłoniła zwycięzcy, obie drużyny trafiły po cztery razy. Wtedy jeszcze nie grało się do „nagłej śmierci”, tylko organizowano kolejną rundę pięciu rzutów karnych. Tym razem o jednego gola okazali się lepsi piłkarze Ruchu i to oni awansowali do finału Pucharu Polski. Tam pokonali warszawską Gwardię i sezon 73/74 zakończyli z dubletem.

WDŚ na dnie tabeli

W 1978 roku doszło do niecodziennej sytuacji. Oto Górnik i Ruch, dwie potęgi, spotkały się ze sobą w roli odpowiednio szesnastej i piętnastej drużyny w tabeli. Bój toczył się więc nie tylko o prestiż, ale i o opuszczenie strefy spadkowej. Lepsi okazali się zabrzanie, którzy wznieśli się na wcześniej w tym sezonie nieprezentowany poziom. Po bramkach Gzila i Lazurowicza chorzowianie nie potrafili się podnieść i Górnik odniósł zasłużone zwycięstwo 2:0. Po tym spotkaniu to Ruch spadł na ostatnią pozycję w tabeli i tylko cud mógł go uratować. Cud ten… nadszedł – „Niebiescy” wygrali wszystkie cztery spośród pozostałych do rozegrania meczy. Utrzymali się kosztem Górnika. „Trójkolorowi” na finiszu sezonu okazali się o cztery punkty słabsi i po raz pierwszy w historii opuścili szeregi 1 ligi. Na szczęście po roku banicji bez problemu do niej wrócili i rywalizacja dwóch śląskich potęg mogła być kontynuowana.

Mistrzostwo (praktycznie) zdobyte przy Roosevelta

Czerwiec, rok 1989, Zabrze. Końcówka sezonu i 64. Wielkie Derby Śląska decydujące o tym, która z drużyn zbliży się do mistrzostwa na wyciągnięcie ręki. Jak dotychczas, Ruch wygrał przy Roosevelta w ligowym spotkaniu tylko jeden raz. W tym meczu było wszystko – dramaturgia, nieodgwizdane karne (po jednym dla obu zespołów), strzelone i niestrzelone jedenastki, pełne trybuny i zwroty akcji. Niespodziewanie to „Niebiescy” wyszli na prowadzenie za sprawą Gęsiora, potem jednak wyrównał Cyroń. Z biegiem czasu to częściej faworyzowani gospodarze nacierali i swoje szanse mieli Cyroń, Urban czy Komornicki. Nic jednak nie chciało wpaść do bramki Kołodziejczyka. Po drugiej stronie boiska wystarczyła jedna dobra akcja, faul w polu karnym i gwizdek arbitra. Gola z jedenastu metrów zdobył Warzycha, ale nie był to koniec emocji. Kilka minut przed końcem spotkania sędzia znów wskazał na „wapno”, tym razem na korzyść Górnika. Cyroń mógł doprowadzić do remisu w derbach i przywrócenia statusu quo w tabeli. Przegrał jednak pojedynek z golkiperem Ruchu i to goście zgarnęli dwa punkty! Później wygrali jeszcze trzy kolejne spotkania i zdobyli upragniony, czternasty tytuł mistrzowski.

Trzeszczące kości

Niemal na przełomie wieków, w roku 1999 oba zespoły mniej liczyły się piłkarsko, natomiast wciąż były silnymi kibicowsko, uśpionymi gigantami, budzącymi się tylko od czasu do czasu, zazwyczaj na Wielkie Derby Śląska. Tak było i tym razem. 83. ligowe derby Ruchu i Górnika nie stały na najwyższym poziomie piłkarskim, a zapamiętane zostały tylko z bardzo ostrej gry i fatalnej kontuzji Mołka. Sprawcą złamania kości piszczelowej pomocnika Ruchu był Gierczak. Jego bezpardonowe wejście spowolniło rozwój tego utalentowanego piłkarza i było mu pamiętane w Chorzowie jeszcze przez długie lata. Trzy punkty padły łupem chorzowian. Gospodarze zwyciężyli 2:1.

Ach, te serpentyny…

Rok później w Zabrzu działo się jeszcze więcej. Walczący o europejskie puchary Ruch przyjechał do Zabrza i grał swoją piłkę. Objął prowadzenie za sprawą Śrutwy i wszystko zdawało się przebiegać zgodnie z planem. W 56 minucie sytuacja jednak się zmieniła – sędzia podyktował rzut karny dla Górnika. Rozjuszeni „Niebiescy” rzucili się w kierunku arbitra, bo sam faul rzeczywiście wydawał się wątpliwy. Głowy zagotowały się przede wszystkim Baszczyńskiemu i Śrutwie – rozjemca tego spotkania pod naporem piłkarzy z Chorzowa upadł na murawę, gdzie był przez nich kopany. Niecodzienna sytuacja, która powinna zakończyć ten mecz. Pan Żyjewski jednak szybko podniósł się z ziemi, ukarał żółtą kartką Śrutwę i kontynuował grę. Po ostatnim gwizdku na gorąco stwierdził, że upadł nie z powodu agresji chorzowian, tylko poślizgnął się na… serpentynie. W międzyczasie gorąco było również na trybunach, gdzie policja musiała użyć gumowych kul. Gdy wszystko wróciło mniej więcej do normy, jedenastkę wykorzystał niezawodny Kompała. Szybko jednak odpowiedział Paluch i to goście wywieźli z Roosevelta komplet punktów.

Powrót na Stadion Śląski

W 2008 roku doszło do powrotu WDŚ na Stadion Śląski. Otoczka tego spotkania była fantastyczna, kibice obu klubów ogłaszali mobilizację i jak mogli, starali się reklamować ten pojedynek. Świetność Ruchu i Górnika była już odległą przeszłością, ale w tym momencie fani znów mogli poczuć, jakby był to najważniejszy mecz sezonu. Pokolenie kibiców, którzy nie zobaczyli na własne oczu żadnego trofeum wznoszonego przez piłkarza ukochanego klubu, zdążyło już dorosnąć. Właśnie wtedy, 2 marca 2008 roku mogli oni doświadczyć namiastkę tego, czym kiedyś były Wielkie Derby Śląska. Na trybunach 42000 ludzi, a na murawie pięć bramek. Piłkarze dostosowali się do poziomu organizacji i stworzyli najlepsze śląskie derby XXI wieku. Na bramkę Ćwielonga szybko odpowiedział Brzęczek, po przerwie jednak górowali chorzowianie. Bramki Barana i Nowackiego dały zwycięstwo ekipie Ruchu i nawet kontaktowa bramka Zahorskiego w końcówce nie pozwoliła zabrzanom wyrównać stanu meczu.

Niemal dokładnie rok później obie drużyny spotkały się w tym samym miejscu, aby powalczyć o ligowe punkty. Na trybunach znów było ponad 40000 ludzi, ale mecz był zupełnie inny. Oba zespoły grały odpowiedzialniej w defensywie i nie odnotowano wymiany cios za cios, jak w poprzednich derbach. W końcu jednak bramka padła. Jej zdobywcą – debiutant Banaś! Nowy zawodnik Górnika zdobył pamiętnego gola z rzutu wolnego strzałem po ziemi. „Niebiescy”, mimo starań, nie byli w ten dzień w stanie pokonać bramkarza z Zabrza i to właśnie goście mogli opuszczać Stadion Śląski z uśmiechami. Niestety, były to ostatnie jak do tej pory derby rozegrane na tym historycznym stadionie, znajdującym się aktualnie w przebudowie. Szkoda, bowiem te dwa mecze przyniosły wiele radości i dumy sympatykom obu klubów.

Zwycięstwo na śniegu

W marcu 2011 roku doszło do kolejnego pamiętnego starcia. Dwie godziny przed rozpoczęciem spotkania zima zaatakowała Chorzów i gdy mecz się rozpoczynał, murawa w całości była już zasłonięta białym puchem. W tych ekstremalnych warunkach lepiej radzili sobie gospodarze i z furią nacierali na bramkę Górnika. Zabrzanom udało się przetrwać pierwszą połowę bez straty gola, ale po zmianie stron w końcu skapitulowali. Bramki dla Ruchu poprzedziła jednak awaria oświetlenia. Zbiegła się ona prawie co do sekundy z efektownym racowiskiem kibiców z Chorzowa. Piłkarzy czekała więc przerwa w grze i gdy w końcu udało się zapalić jupitery, rozpędzający się przed awarią Górnik kompletnie oddał pola gospodarzom. W niecały kwadrans padły trzy bramki dla Ruchu, które zamknęły mecz. Jedną z nich zdobył Malinowski, dzisiejszy kapitan „Niebieskich”. Była to prawdopodobnie jedna z najpiękniejszych bramek w jego karierze.

Wygrana po latach

I w końcu dotarliśmy do ostatnich Wielkich Derbów Śląska, tych rozegranych pół roku temu. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego doszło do nieprzyjemnej sytuacji – okazało się, że kibice z Zabrza nie mogli wejść na sektor dla gości, bowiem ktoś podłożył materiał zapalający wokół „klatki” w celu podpalenia flag i spowodowania paniki wśród zabrzan, otoczonych ogniem. Sam mecz nie stał na najwyższym poziomie, ale okazał się historyczny. Lepiej w spotkanie weszli zawodnicy z Chorzowa, nacierając na rywali z wielkim zaangażowaniem. W końcu przyniosło to efekt w postaci gola Kuświka. Od tego momentu jednak do ofensywy ruszyli zabrzanie i jeszcze przed przerwą zdołali wyrównać za sprawą Łuczaka. Po przerwie wydawało się, że tylko „Trójkolorowym” zależy na zwycięstwie w tym prestiżowym spotkaniu i ostatecznie to przechyliło szalę na ich stronę. Oto bowiem w samej końcówce do niemal straconej piłki ruszył Madej i wślizgiem umieścił ją w siatce obok bezradnie interweniującego bramkarza. Dlaczego było to historyczne zwycięstwo? Po raz pierwszy od 18 lat Górnikowi udało się wygrać na Cichej.


Polecamy