menu

Legia wygrała z Pogonią, lecz nie zachwyciła. Za to Tomasz Jodłowiec… Forma reprezentacyjna! [RELACJA]

8 listopada 2015, 19:52 | jac/Konrad Kryczka

Skromnie, bo tylko 1:0 (1:0) Legia Warszawa pokonała Pogoń Szczecin. Gola na wagę trzech punktów strzelił Tomasz Jodłowiec. To jego trzecie trafienie w sezonie. Dzięki niemu wicemistrzowie Polski powrócili na drugie miejsce w tabeli.

Legia Warszawa - Pogoń Szczecin
fot. Sylwester Wojtas
Legia Warszawa - Pogoń Szczecin
fot. Sylwester Wojtas
Legia Warszawa - Pogoń Szczecin
fot. Sylwester Wojtas
Legia Warszawa - Pogoń Szczecin
fot. Sylwester Wojtas
1 / 4

Niewskazanie sprawcy wykroczenia. Kara nieuchronna

Pojedynek Legii z Pogonią nie tylko zamykał piętnastą serię spotkań Ekstraklasy (ostatnią przed przerwą na reprezentację), ale też miał być hitem tej kolejki. W końcu grały ze sobą drużyny z absolutnej czołówki, które jak do tej pory zgromadziły tyle samo punktów. Zwycięstwo w dzisiejszym meczu dawała jednej z nich miejsce wicelidera na półmetku sezonu zasadniczego. Faworytem byli gospodarze, którzy tydzień temu pokazali się z naprawdę dobrej strony w spotkaniu z Lechią i, co ważniejsze, w pojedynku ligowym na własnym stadionie nie ulegli Pogoni od ponad trzydziestu lat. „Portowcy” liczyli na przełamanie nie tylko tej złej passy, ale również tej dotyczącej ich aktualnej sytuacji. Podopieczni Czesława Michniewicza nie wygrali bowiem od trzech kolejek.

Teraz o zwycięstwo było im trudno nie tylko ze względu na rywala, ale także własne problemy. Za kartki pauzował prezentujący się bardzo dobrze w środku pola Mateusz Matras, a Łukasz Zwoliński – choć przyjechał z drużyną do Warszawy i usiadł na ławce – nie był w pełni gotowy ze względu na problemy zdrowotne, które trapiły go w minionym tygodniu. Poza tym Michniewicz postanowił jeszcze zaskoczyć i zmienić bramkarza. Zamiast Dawida Kudły od pierwszej minuty zagrał Jakub Słowik.

Również w Legii doszło do zmiany między słupkami. W miejsce wracającego do zdrowia Dusana Kuciaka (Słowak doznał urazu w meczu z Club Brugge i w klubie czekają, aż rana się nie zrośnie) wystąpił Arkadiusz Malarz. Poza tym Stanisław Czerczesow postanowił odesłać na ławkę Jakuba Rzeźniczaka, który w obecnym sezonie popełnia mnóstwo błędów (na środku obrony zagrał duet Lewczuk-Pazdan). Na szczęście dla „Wojskowych” zagrać mógł Nemanja Nikolić (przeciwko Brugge nie wystąpił z powodu infekcji), który przed meczem odebrał trzecie z rzędu wyróżnienie dla piłkarza miesiąca Ekstraklasy.

Dziś Węgier nie był jednak tak skuteczny jak zwykle. Z pewnością pewien wpływ na jego postawę miała przebyta choroba, ale należy również pamiętać, że swoją robotę bardzo dobrze wykonywała defensywa gości. I właśnie jeżeli mielibyśmy chwalić „Portowców” za któryś z elementów gry, to byłoby to postawa w obronie. Zawodnicy Michniewicza nie ustrzegli się co prawda błędów, ale i tak przyzwoicie odpierali większość szarż legionistów. Jeżeli nie radzili sobie piłkarze z pola, to z pomocą przychodził im Słowik.

Sytuacja, w której odpowiednio nie zareagowało przynajmniej jedno z ogniw, miała miejsce tylko raz. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Tomasza Brzyskiego piłkę do siatki z najbliższej odległości skierował Tomasz Jodłowiec. Chwilę wcześniej „Jodła” mógł zdobyć bardziej efektowną bramkę, jednak kapitalną paradą przy jego uderzeniu zza szesnastki popisał się Słowik. Bramkarz Pogoni równie efektownymi interwencjami popisał się przy petardzie Łukasza Brozia ze skraju pola karnego oraz bombie Michała Kucharczyka z nieco dalszej odległości. Były golkiper Jagiellonii bez większych trudności wyłapał natomiast strzały Nikolicia oraz Brzyskiego z drugiej części spotkania

Jeden gol wystarczył Legii do zgarnięcia pełnej puli, ale trzeba zaznaczyć, że Pogoń robiła niewiele, aby zmienić ten stan rzeczy. „Portowcy” od początku meczu wyglądali tak, jakby nie mieli wiary we własne umiejętności w ataku. Drużyna Michniewicza długimi momentami zachowywała się w ataku jak dzieci we mgle. Gości wybijali piłkę na oślep, licząc na szczęście lub błąd legionistów, a samemu nawet nie próbując skonstruować akcji. Z tego powodu Malarz w pierwszej połowy mógł zamarznąć z „przepracowania”. W drugiej bramkarz gospodarzy musiał już jednak udowodnić, że potrafi bronić, kiedy interweniował po uderzeniu głową Jarosłowa Fojuta. Jeszcze lepszą okazję dla Pogoni miał Wladimer Dwaliszwili, który niekryty w polu karnym otrzymał dośrodkowanie z prawej strony. Gruzin mógł zrobić wszystko – przyjąć piłkę, zapytać Malarza, w który róg ma uderzyć, lub po prostu dobrze przyłożyć nogę – ale zamiast tego kopnął bez namysłu, posyłając piłkę obok słupka. Tu pudło było najlepszym podsumowanie ofensywnej gry „Portowców”.


Polecamy