menu

Legia samodzielnym liderem. Gol Orlando Sa w końcówce dał zwycięstwo z Lechią

17 października 2014, 22:19 | Konrad Kryczka

Długimi momentami Lechia Gdańsk sprawiała w Warszawie lepsze wrażenie niż Legia i była bliższa zdobycia bramki niż gospodarze. Ostatecznie to mistrzowie Polski zgarnęli jednak komplet punktów, a gola na wagę zwycięstwa zdobył w samej końcówce Orlando Sa.

Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
1 / 7

Przerwa na reprezentację minęła, więc ligowcy, chcieli czy nie, musieli wrócić na rodzime murawy, aby kontynuować wyścig o mistrzostwo Polski. A dla Legii konkretnie o jego drugą obronę z rzędu. Warszawianie dwunastą serią spotkań Ekstraklasy zaczęli również kolejny piłkarski maraton, który powinien idealnie pokazać, na ile szeroką i wyrównaną kadrę posiadają „Wojskowi”. Należy pamiętać, że po wrześniowych meczach reprezentacji podopieczni Henninga Berga radzili sobie bardzo dobrze – zdecydowaną większość spotkań wygrali, tracąc punkty z Lechem (remis) oraz Piastem (porażka w poprzedniej kolejce). W nieco innej sytuacji jest Lechia. W Gdańsku cały czas trwają poszukiwania nowego szkoleniowca, który zdołałby ogarnąć zespół diametralnie przebudowany latem. Póki co jednak drużynę prowadzi duet Tomasz Unton - Maciej Kalkowski, a daty przyjścia nowego trenera nadal nie znamy.

Tyle o sytuacji przed meczem, a jeżeli chodzi już o samo spotkanie, to trudno powiedzieć o nim co innego, niż to, że delikatnie zawiodło nasze oczekiwania. Głodni ekstraklasowej piłki, dostaliśmy zaraz po powrocie ligi starcie dwóch dobrych zespołów, a po ostatnim gwizdku nadal odczuwaliśmy niedosyt. Ktoś może powiedzieć, że przynajmniej taktycznie oba zespoły sprawiły się nieźle, ale do nas to jakoś nie przemawia. Nie odmawiamy którejkolwiek z drużyn, że się nie starała czy nie potrafiła oddać strzału. To byłoby niezgodne z faktycznym stanem rzeczy. Nie napiszemy również, że to spotkanie przeczłapano, po prostu nasze oczekiwania względem obu drużyn były większe. Zawsze mogło być jednak gorzej – drużyny mogły na przykład nie stworzyć sobie żadnych klarownych sytuacji, a my nie oglądać jakiekolwiek bramki.

Pierwsza połowa należała raczej do Legii. Wydawało się, że warszawianie chcą już od początku pokazać, kto zajmuje wyższą pozycję w tabeli i jest niejako faworytem meczu. Niezłe okazje do zdobycia gola miał Michał Kucharczyk, groźnie strzelał również Michał Żyro, jednak za każdym razem z ich uderzeniami radził sobie Mateusz Bąk. Ocenić bramkarza Lechii za dzisiejszy mecz nie jest zresztą łatwo. Z jednej strony zanotował parę niezłych interwencji. Z drugiej kilkukrotnie źle obliczył tor lotu piłki i przy jego wyjściach z bramki nie było widać wielkiej pewności. Stąd w jednej z sytuacji piłka obiła poprzeczkę. Natomiast najlepszą okazją Lechii w tej części meczu było mocne uderzenie Stojana Vranjesa, przy którym bardzo dobrze interweniował Dusan Kuciak.

Bramkarza ze Słowacji można chyba uznać za jednego z głównych bohaterów dzisiejszego spotkania. Co prawda wygraną Legii zapewnił swoim trafieniem Orlando Sa, ale to Kuciak w kilku sytuacjach świetnie zatrzymywał piłkarzy z Gdańska. To właśnie Lechia w drugiej połowie ruszyła do ataku, już na jej początku przeprowadzając dwie groźnie akcje. Za każdym razem jednak Colak nie znalazł recepty na skutecznie broniącą defensywę „Wojskowych”. Podobnie było z Vranjesem, który głową uderzył jedynie obok słupka. Kapitalną okazję do zdobycia bramki miał również Nazario, który nie zdołał wykorzystać gapiostwa obrońców, choć i w tej sytuacji za interwencję można spokojnie pochwalić słowackiego golkipera. Lechia, mimo dochodzenia do korzystnych sytuacji, nie potrafiła go jednak pokonać i tym samym uległa „Wojskowym”, którzy zdobyli trzy punkty po rozegraniu rzutu wolnego.


Polecamy