Lechia wreszcie zwycięska! Śląsk dalej w dołku [RELACJA, ZDJĘCIA]
Passę pięciu meczów bez zdobyczy punktowej przerwała Lechia Gdańsk. U siebie pokonała Śląska Wrocław 1:0 (1:0). Gola na wagę zwycięstwa strzelił przed przerwą Gerson.
To był pierwszy mecz Lechii bez Thomasa von Heesena. Niemiecki trener po rozmowie z prezesem Adamem Mandziarą stracił posadę. Zaważyło o tym środowe spotkanie z Pogonią Szczecin (0:1). Chociaż zespół zagrał w nim całkiem przyzwoicie, to jednak przegrał i to po raz piąty z rzędu, co ostatni raz zdarzyło się czternaście lat temu.
Na chwilę Lechia przeszła teraz we władanie asystenta von Heesena, Dawida Banaczka. Mecz ze Śląskiem był dla niego prawdziwym debiutem na ławce trenerskiej. Wcześniej co prawda prowadził już Kaszubię Kościerzyna, czy grupy juniorskie Lechii, ale nigdy nie na takim poziomie, jak Ekstraklasa.
Banaczek uznał, że w składzie Lechii nie należy robić rewolucji, jedynie dokonać paru kosmetycznych zmian. Dlatego od początku postawił na Jakuba Wawrzyniaka, Daniela Łukasika i wracającego po przerwie kartkowej Michała Maka. Akurat ta trójka nie była najważniejsza dla losów spotkania, ale z pewnością swoje role i tak wypełniła.
Lechia zaczęła bardzo dobrze. W pierwszej części spotkania stworzyła sobie kilka dogodnych okazji (Śląsk żadnej). Brylowali zwłaszcza Sławomir Peszko, Sebastian Mila i Ariel Borysiuk. Bramka jednak nie padła ani po kopnięciu Peszki plecami, ani po próbie Mili z wolnego, ani tym bardziej po mocnym uderzeniu z dystansu Borysiuka. Na prowadzenie Lechię w 33 minucie wyprowadził Gerson. Nie był to nadzwyczajny gol; piłka ledwie wturlała się do siatki (podawał Jakub Wawrzyniak). Ale za to gol bardzo ważny, bo pierwszy od 325 minut (od meczu z Ruchem Chorzów, w którym dwa razy trafił Mak).
Po przerwie Lechia starała się kontrolować wynik. Śląsk zaatakował ledwie dwa razy. Próby Tomasza Hołoty i Piotra Celebana wybronił Marko Marić. 1:0 utrzymało się zatem do ostatniego gwizdka. Lechia wygrała po raz pierwszy od wrześniowego spotkania z Górnikiem Łęczna (3:1). Dla Śląska, którego prowadził dziś wyjątkowo nie Tadeusz Pawłowski (dostał urlop) a jego asystent Grzegorz Kowalski, była to natomiast dziewiąta porażka w sezonie. Na czwarte ligowe zwycięstwo czeka więc dalej od września. Na drugie wyjazdowe - od połowy sierpnia...