Lech rozbił Górnika Łęczna. Dwa gole Macieja Gajosa [RELACJA, ZDJĘCIA]
Lech Poznań powoli wychodzi na prostą. Wreszcie zagrał pewnie i skutecznie. U siebie pokonał Górnika Łęczna 3:1 (1:0). Dwie bramki zdobył Maciej Gajos, trzecią dołożył Karol Linetty. Gości stać było jedynie na honorowe trafienie Leandro. Spotkanie obejrzało 23 tys. widzów.
To spotkanie zaczęło się inaczej niż większość dotychczasowych pojedynków ligowych zespołu Lecha. Poznaniacy często tracili bramki na samym początku gry, co wprowadzało później sporą nerwowość w poczynania piłkarzy i najczęściej kończyło się stratą punktów. Tym razem to podopieczni Jana Urbana szybko zadali cios rywalowi, obejmując prowadzenie w ósmej minucie. Szymon Pawłowski bardzo dobrze przerzucił piłkę na prawą stronę do Gergo Lovrencsicsa, ten dośrodkował na głowę Macieja Gajosa, który skierował piłkę do bramki.
Pod tym względem bardzo podobne było rozegrane przed dwoma tygodniami spotkanie z Legią w Warszawie, wygrane przez Lecha 1:0. Tam również poznaniacy objęli prowadzenie do końca spotkania, później skupiając się na obronie wyniku. Przeciwko Górnikowi objęli podobną strategię, o czym najlepiej świadczy fakt, że sytuacja bramkowa była jedyną „setką”, jaką poznaniacy stworzyli sobie w pierwszej połowie spotkania. Później starali się szanować piłkę, rozgrywać ją w środku pola i nie forsować tempa.
Szkopuł w tym, że taka taktyka często obraca się przeciwko stosującemu ją. Siłą rzeczy inicjatywę przejmuje wtedy przeciwnik, który, mniej lub bardziej skutecznie, z większą lub mniejszą dozą nerwowości, stara się dążyć do wyrównania. Zatem to Górnik zaczął stwarzać sobie sytuacje, w większości jednak kończące się nieudanymi wykończeniami. Bardzo aktywny w grze ofensywnej był lewy obrońca Leandro, który przeprowadził sporo rajdów lewą stroną boiska, dorzucając do tego parę naprawdę niezłych dośrodkowań. Nie wykorzystali ich koledzy – w piętnastej minucie Bartosz Śpiączka nie trafił do bramki, a kilka chwil później porządnie oberwał piłką, przypadkowo blokując strzał Tomasza Nowaka, oddany również po podaniu Brazylijczyka. Gwoli ścisłości dodajmy, że jeszcze przed opisanymi wyżej sytuacjami Śpiączka zdołał skierować piłkę do siatki, był jednak na spalonym i trafienie to nie mogło zostać uznane.
Gościom brakowało skuteczności, by wykorzystać minimalizm Lecha. A ten konsekwentnie grał swoje – uważnie w obronie, spokojnie w ataku. W 63. minucie sytuacja dodatkowo zmieniła się na jego korzyść, gdyż za drugą żółtą kartkę boisko musiał opuścić Radosław Pruchnik, który w przeszłości występował w poznańskim klubie w Młodej Ekstraklasie. Grający z przewagą jednego zawodnika „Kolejorz” szybko mógł dobić rywala, jednak w 68. minucie w niezłej sytuacji do bramki Silvio Rodicia nie trafił Pawłowski. Sztuka ta udała się trzy minuty później Gajosowi – po jego niezbyt mocnym strzale po ziemi piłka przeleciała jeszcze po ręce golkipera łęcznian i wpadła do siatki. Były zawodnik Jagiellonii Białystok zanotował tym samym swoje drugie trafienie w tym spotkaniu, po raz kolejny udowadniając, że jego sprowadzenie było strzałem w dziesiątkę.
Ta bramka kompletnie podcięła skrzydła piłkarzom z Lubelszczyzny, którzy oddali inicjatywę Lechowi.. W 78. minucie Pawłowski potężnie huknął sprzed pola karnego, jego uderzenie zdołał jednak obronić Rodić. Chwilę później kontrataku próbowali łęcznianie, długą piłkę posłaną w stronę Śpiączki efektownym szczupakiem w stylu Manuela Neuera wybił Jasmin Burić. Odpowiedź Lecha na tą akcję była piorunująca – najpierw w poprzeczkę po dograniu Dariusza Formelli trafił Denis Thomalla, a ciąg dalszy akcji przyniósł strzał Karola Linettego z najbliższej odległości i podwyższenie na 3:0 dla Lecha. W samej końcówce rozmiary porażki zdołał zmniejszyć chwalony przeze mnie wcześniej Leandro, strzelając honorowego gola dla Górnika.
„Urbanizacja” Lecha dała w końcu efekt na własnym boisku, gdyż było to pierwsze zwycięstwo poznaniaków, odniesione pod wodzą Jana Urbana na Inea Stadionie. Dodajmy, że zwycięstwo całkowicie zasłużone i odniesione w dobrym stylu. Tyle że zdobyte dziś trzy punkty nie pozwolą poznaniakom opuścić strefy spadkowej. Sytuacja w tabeli wymaga, by takie zwycięstwa odnosić seryjnie, w przeciwnym razie zamiast walczyć o puchary, w decydującej części sezonu „Kolejorz” będzie drżał o ligowy byt.