menu

Lech – Górnik Łęczna LIVE! Najwyższy czas na odbudowę twierdzy Bułgarska

8 listopada 2015, 08:35 | Wojciech Maćczak

W kontekście osiąganych przez poznaniaków wyników ligowych pojęcie to wywołuje pewnie salwy śmiechu tudzież uśmiechy pełne politowania, jednak faktem jest, że w dwóch ostatnich sezonach Inea Stadion był twierdzą „Kolejorza” i jeżeli poznaniacy chcą piąć się w górę tabeli, to czym prędzej muszą zacząć ją odbudowywać. To może stać się już w niedzielę, podczas pojedynku z Górnikiem Łęczna. Relacja NA ŻYWO od 15:30 w Ekstraklasa.net!

Lech Poznań zagra z Górnikiem Łęczna
Lech Poznań zagra z Górnikiem Łęczna
fot. Roger Gorączniak

Jedno zwycięstwo, jeden remis i trzy porażki - tak wygląda ligowy bilans mistrza Polski na własnym obiekcie. Komplet punktów piłkarze Lecha zdobyli jedynie w drugim spotkaniu, wygrywając bardzo szczęśliwie z Lechią Gdańsk po bramce Marcina Robaka w doliczonym czasie gry. To było w końcówce lipca, jeszcze przed pierwszym spotkaniem z FC Basel w eliminacjach Ligi Mistrzów, w czasach, gdy wspominanie o zwolnieniu Macieja Skorży wzbudziłoby rekcje, opisane w akapicie wyżej. Nikt wtedy nie przypuszczał, że kryzys „Kolejorza” jest tak poważny i spowoduje trwałe ugrzęźnięcie w strefie spadkowej.

Oczywistym jest, że bilans obecnego sezonu nie wytrzymuje jakiegokolwiek porównania z dwoma poprzednimi latami, które zespół ze stolicy Wielkopolski kończył na pierwszym oraz drugim miejscu. Dysonans ten dokładniej obrazują poniższe liczby: w 38 spotkaniach, rozegranych łącznie w sezonie 2013/14 oraz 2014/15 na Inea Stadionie Lech zanotował bilans 26-9-3. Teraz trzy porażki poznaniacy mieli na koncie już po pierwszych czterech meczach na Bułgarskiej.

Po zatrudnieniu Jana Urbana postawa piłkarzy Lecha jest nieco lepsza, ale póki co objawia się to głównie w spotkaniach wyjazdowych. Pod wodzą nowego szkoleniowca pokonali Legię w Warszawie, Zagłębie w Lubinie, a także Fiorentinę we Florencji, do tego dorzucili remis ze Śląskiem Wrocław. U siebie natomiast podzielili się punktami z Ruchem Chorzów, a w ostatni czwartek przegrali w rewanżowym spotkaniu z liderem Serie A. Aby rozpocząć marsz w górę tabeli, który przecież jest w tej chwili kluczowym, celem, zespół musi zacząć wygrywać przed własną publicznością. Zbudowany na EURO 2012 obiekt ponownie musi stać się miejscem, z którego rywalom będzie arcytrudno wywieźć jakąkolwiek zdobycz punktową. Bo ostatnio bardziej niż twierdzę przypominał opuszczony sklep z wybitą witryną, z którego każdy wynosi, co chce.

Okazją na rozpoczęcie takiej serii jest niedzielne spotkanie z Górnikiem Łęczna. Nie jest to rywal z najwyższej półki, w zeszłym sezonie do ostatnich kolejek drżał o utrzymanie, ale w obecnych rozgrywkach radzi sobie całkiem nieźle. Podopieczni Jurija Szatałowa plasują się na szóstym miejscu Ekstraklasy, a w poprzedniej kolejce pokonali 1:0 zajmującą drugą pozycję Cracovię. Gola na wagę trzech punktów zdobył doświadczony skrzydłowy Grzegorz Bonin, który w Łęcznej przeżywa swoją kolejną sportową młodość. Były reprezentant polski w trwających rozgrywkach już pięciokrotnie wpisał się na listę strzelców, co czyni go najlepszym snajperem swojego zespołu, a także sprawia, że jest bardzo blisko wyrównania swojego ekstraklasowego rekordu. Ustanowił go w zeszłym sezonie, w którym zanotował sześć trafień.

W Górniku wcale nie widać skutków letnich osłabień. Z zespołu odeszło kilku istotnych zawodników, jak Fedor Cernych, Patrik Mraz czy Miroslav Bożok. W zamian do zespołu trafili m. in. Jakub Świerczok, Bartosz Śpiączka, czy Łukasz Tymiński, odgrywający ostatnio pierwszoplanowe role w ekipie Jurija Szatałowa. W Poznaniu Górnik będzie musiał radzić sobie bez tego ostatniego, wyeliminowanego z gry z powodu kontuzji. Na boisku na pewno nie zobaczymy ponadto Łukasza Mierzejewskiego (pauzuje za żółte kartki) oraz Jana Bednarka (wypożyczony z Lecha, nie może zagrać z powodu zapisów umownych). Pod znakiem zapytania stoją występy Świerczoka oraz Tomislava Bozicia, zmagających się z problemami zdrowotnymi.

W Lechu lista nieobecnych jest krótsza, ale za to dotkliwa. Indywidualnie trenowali ostatnio Marcin Robak i Dawid Kownacki, co sprawia, że Urban wciąż pozbawiony jest klasycznego napastnika. Ktoś, kto specjalnie nie ogląda meczów Lecha, pewnie zacznie się dopominać, że jest jeszcze Denis Thomalla. Takim osobom radzimy obejrzeć parę ostatnich występów Niemca, wtedy same dojdą do wniosku, że liczenie go to spore nadużycie. Z konieczności na szpicy występuje więc Kasper Hamalainen. W meczu z Fiorentiną momentami jako wysunięty napastnik grał również Karol Linetty, ale to akurat nie był najlepszy pomysł. Reprezentant Polski nie potrafił specjalnie odnaleźć się pod bramką rywala i zmarnował parę niezłych okazji. Pozostaje więc Fin, który odnajduje się w tej roli nieźle, typowym egzekutorem jednak nie jest.

Dodajmy, że trwająca tura spotkań to 15. kolejka rundy zasadniczej. To oznacza, że jesteśmy na jej półmetku. Wiadomo już, że niezależnie od wyniku niedzielnego spotkania Lech wciąż będzie znajdował się w strefie spadkowej. Czasu na wyjście jest już coraz mniej, nie mówiąc o walce o czołową ósemkę. W tej chwili dużo bliżej grupy mistrzowskiej jest zespół z Łęcznej, który z pewnością będzie chciał przedłużyć serię poznaniaków bez zwycięstwa u siebie. Ciekawe, czy im się to uda.


Polecamy