Korona - Podbeskidzie LIVE! Mecz o przełamanie w Kielcach
Sobotni mecz 11. kolejki Ekstraklasy pomiędzy Koroną Kielce a Podbeskidziem Bielsko-Biała będzie dla obu drużyn okazją na przełamanie. Gospodarze postarają się sięgnąć po pierwsze ligowe zwycięstwo od sierpnia, zaś „Górale” zagrają o swoje pierwsze zwycięstwo w stolicy świętokrzyskiego.
fot. Radosław Piasecki
Od zwycięskiego meczu z Legią Warszawa na wyjeździe (2:1), Korona Kielce konsekwentnie zbiera kolejne punkty. Problem w tym, że w czterech ostatnich spotkaniach nie wygrała ani jednego, notując trzy remisy. W przypadku straty punktów z Podbeskidziem, kielczanie zbliżą się do drużyn z dolnej części tabeli. – Musimy poprawić grę u siebie. Chciałbym wracać pamięcią tylko do pierwszego, zwycięskiego spotkania z Jagiellonią. Wiedzieliśmy co mamy grać, byliśmy zdyscyplinowani i konsekwentni. Oby udało się to powtórzyć – mówi Marcin Brosz.
Trener Korony ma przed meczem prawie pełny komfort w wyborze zawodników. Jedynymi problemami jest nieobecność pauzującego za kartki Vladislavsa Gabovsa oraz uraz Michała Wrześniewskiego, który był szykowany jako zastępca Łotysza na prawej obronie. Brosz nie chciał zdradzić, jak zamierza obsadzić tę pozycję, ale ma kilka opcji. Tą najbardziej prawdopodobną jest przesunięcie ze środka pola Aleksandrsa Fertovsa.
Dla Brosza spotkania z Podbeskidziem mają szczególne znaczenie. To w klubie z Bielska-Białej wypłynął na szerokie wody po tym, jak w latach 2007-2009 uczynił „Górali” jedną z czołowych drużyn pierwszej ligi i dwukrotnie otarł się o awans do Ekstraklasy. – Podbeskidzie dało mi szansę zaistnienia i zawsze będę o tym pamiętał. Podchodzę do tego klubu z sentymentem. Drużynę z Bielska cechuje przede wszystkim solidność i walka o każdy punkt. Musimy się tego spodziewać, ale zwycięstwo jest w naszym zasięgu – przekonuje trener Korony.
Znacznie większe kłopoty kadrowe ma Robert Podoliński. Trener Podbeskidzia wciąż nie może korzystać z kontuzjowanych Damiana Chmiela, Antona Slobody, Bartosza Jarocha i Bartłomieja Koniecznego, a drobne kłopoty ze zdrowiem w tygodniu zgłaszali również Jakub Kowalski i Mateusz Szczepaniak.
A obecność zwłaszcza tego ostatniego, który jest najlepszym strzelcem zespołu (cztery bramki), przyda się bielszczanom w Kielcach. Podbeskidzie rozegrało na wyjeździe z Koroną osiem meczów, w którym zdobyło tylko jeden punkt (w pierwszej lidze wiosną 2009 roku, gdy trenerem „Górali” był… Brosz). Po zwycięstwie z Górnikiem w Łęcznej (2-1) drużyna Podolińskiego chce jednak pójść za ciosem i sięgnąć po historyczne zwycięstwo przy Ściegiennego. – Nie jedziemy tam w roli faworyta, ale widzę po chłopakach, że oni są świadomi, że nie są w tej lidze kopciuszkiem i stać ich na wiele – zapewnia Podoliński.
Zdaniem trenera „Górali” kluczem do sukcesu w Kielcach będzie skuteczność i dobra organizacja po stracie piłki. – Korona to szybki zespół, który ma klasycznych skrzydłowych, więc łatwo nadziać się na ich kontrataki. Musimy zwrócić uwagę na Pawłowskiego i Sierpinę – twierdzi trener Podbeskidzia. Zachowanie czystego konta będzie jednak nie lada wyzwaniem dla zespołu, który w pierwszych dziesięciu kolejkach tracił średnio po dwa gole na mecz.