menu

"Górale" zdobyli Poznań! "Sześciopak" porażek Lecha!

12 września 2015, 22:24 | Przemysław Drewniak

Piłkarze mistrza Polski Lecha Poznań przegrali po raz szósty w tym sezonie Ekstraklasy. Lechici w meczu 8. kolejki polegli na własnym stadionie z Podbeskidziem Bielsko-Biała i po tej porażce zajmują przedostatnie miejsce w tabeli.

Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
Lech - Podbeskidzie
fot. Waldemar Wylegalski
1 / 15

Piłkarze Lecha Poznań, którzy w pierwszych siedmiu kolejkach Ekstraklasy zdołali wygrać zaledwie raz, na poważnie (przynajmniej na początku) wzięli sobie do serca słowa trenera Macieja Skorży o nowym otwarciu sezonu w meczu z Podbeskidziem. Od pierwszych minut „Kolejorz” rzucił się do ataku i już na początku w jednej akcji powinien był strzelić… trzy bramki. W 5. minucie po płaskim podaniu Tomasza Kędziory w pole karne strzał oddał Karol Linetty, ale Emilijus Zubas znakomicie poradził sobie z nim, jak i dobitką Denisa Thomalli. Kilka sekund później Litwin popisał się refleksem jeszcze raz, gdy swojego szczęścia spróbował debiutant, Maciej Gajos.

Kolejne minuty pokazały jednak, że ani nowy nabytek mistrzów Polski, ani przerwa na mecze reprezentacji nie wnieśli do gry Lecha świeżości. Poznańska lokomotywa po dobrym początku nieoczekiwanie zaczęła zwalniać. Choć gospodarze mieli przewagę, to jednak mieli problem z przyspieszaniem swoich ataków. Zbyt często „klepali” piłkę wszerz boiska, a gdy już wykorzystywali błędy w defensywie „Górali”, to nie potrafili ich wykorzystać. Tak jak Thomalla, który w sytuacji jeden na jeden z Zubasem trafił prosto w niego. Na tle mającego problemy z dokładnym wyprowadzeniem piłki z własnej połowy Podbeskidzia Lech wyglądał co najwyżej przeciętnie, dlatego już po pół godzinie gry kibice zaczęli w ostrzejszych słowach motywować swoich piłkarzy do lepszej gry.

Podbeskidzie skupiało się w Poznaniu głównie na przeszkadzaniu w grze gospodarzom. Podopieczni Dariusza Kubickiego próbowali zagrażać kontratakami, ale ich siła rażenia uległa osłabieniu już na samym początku meczu, gdy po ostrym wejściu Douglasa poważnej kontuzji barku doznał Damian Chmiel. I choć w ofensywnych poczynaniach gości było sporo niedokładności, to w 56. minucie zdołali oni objąć prowadzenie. Skonsternowani kibice Lecha patrzyli, jak po przechwycie na własnej połowie Adam Pazio bez asysty rywala przebiega z piłką około 50 metrów, by zagrać piłkę na lewe skrzydło. Tam dopadł do niej niepilnowany Mateusz Szczepaniak i ładnym strzałem po ziemi pokonał Jasmina Buricia.

Maciej Skorża już w przerwie zdjął z boiska słabo grającego Thomallę, a tuż po stracie gola w szumie gwizdów boisko opuszczał Szymon Pawłowski. Padło na tę dwójkę, choć można było odnieść wrażenie, że gdyby trener Lecha miał do dyspozycji większy limit zmian, to chętnie by go wykorzystał. Niewidoczny był Linetty (także opuścił boisko przed końcem), gra nie kleiła się Kasperowi Hamalainenowi, a rezerwowi (Dawid Kownacki, Gergo Lovrenciscs, Dariusz Formella) dostosowali się do poziomu gry pozostałych kolegów. Momentami nie pomagali również… kibice, którzy w pewnym momencie zaczęli wykrzykiwać ironiczne „ole”, gdy Lech rozgrywał piłkę. Wcale im się jednak nie dziwimy – niecelne podania, anemiczne strzały, kiksy… Mistrz Polski przyzwyczaił poznaniaków do nieco innych standardów.

Rozwścieczeni gospodarze w końcówce przycisnęli jeszcze mocniej, ale na domiar złego szczęście było tego wieczoru po stronie Podbeskidzia. Momentami Lech bombardował bramkę rywali, ale ci ambitnie blokowali ich strzały, wybijali je z linii bramkowej (Kohei Kato po główce Arajuuriego), albo refleksem popisywał się kapitalny tego wieczoru Zubas. Ostatecznie, ambitni bielszczanie sięgnęli w Poznaniu po sensacyjne zwycięstwo, dzięki któremu zrzucili „Kolejorza” do strefy spadkowej!

Więcej o 8. KOLEJCE EKSTRAKLASY


Polecamy