menu

Efektowne zwycięstwo Legii. Mistrz Polski zdobył twierdzę Bełchatów

21 listopada 2014, 22:19 | Grzegorz Ignatowski

Legia Warszawa jest pierwszą drużyna, która w tym sezonie zdobyła komplet punktów w Bełchatowie. Piłkarze Henninga Berga w piątkowy wieczór byli zespołem zdecydowanie lepszym od beniaminka, a swoją dominację potwierdzili trafieniami Jakuba Koseckiego, Ondreja Dudy i Jakuba Rzeźniczaka.

Już od pierwszej minuty Legia starała się udowodnić, że zasłużenie znajduje się na szczycie ligowej tabeli. A rywala miała nie byle jakiego, bo przecież Bełchatów plasuje się w górnej części tabeli, a na własnym boisku nie przegrał w tym sezonie ani razu. I trzeba przyznać, że początkowo "Brunatni" nie tylko zaakceptowali trudne warunki postawione przez legionistów, ale też sami nie pozostawali dłużni i kilka razy niebezpiecznie zapędzili się pod pole karne rywala. Dopiero po pewnym czasie goście zaczęli panować na boisku, ale zanim udało im się strzelić bramkę, mogli też ją stracić.

Pierwszy groźny strzał oddał w 12. minucie Ondrej Duda. Kibicom gospodarzy serce podeszło do gardła, lecz piłka po uderzeniu Słowaka wylądowała obok słupka. Później serca fanów obu drużyn zadrżały w okolicach 30 minuty. Najpierw strzelał Helio Pinto i Malarz musiał ratować się interwencją nogami, po chwili, niejako w ramach rewanżu, głową strzelał Baranowski i Kuciak mógł się tylko przyglądać jak piłka o mały włos nie wpadła do siatki warszawian. Wymiana ciosów mogła się podobać, ale to Legia wyszła z niej zwycięsko, bo po kolejnej akcji było już 1:0 dla podopiecznych trenera Henninga Berga. Igor Lewczuk krótko rozegrał rzut rożny, piłka trafiłą do Dudy, który dośrodkował w kierunku Koseckiego, a ten wyprzedził bramkarza i strzałem głową wpakował futbolówkę do siatki.

Jedenaście minut później było już 2:0. W roli głównej znów wystąpił duet Kosecki i Duda, choć tym razem kluczową rolę odegrał Guilherme. "Kosa" dostrzegł dobrze ustawionego Brazylijczyka na lewej stronie i zdecydował się zagrać mu piłkę, ten przyjął, ustawił sobie na lewą nogę i płasko podał w kierunku Dudy, który wyprzedził obrońców i z trzech metrów wepchnął piłkę do bramki. Można powiedzieć, że w tym momencie było już po meczu.

W drugiej połowie Legia kontrolowała sytuację. Warszawianie dłużej utrzymywali się przy piłce i częściej gościli na połowie przeciwnika. Nic dziwnego, że piłkarze GKS-u mogli czuć się sfrustrowani. Nie pomógł nawet Michał Mak, który w poprzednich meczach potrafił zachwycić wszystkich nieszablonowym zagraniem w najmniej oczekiwanym momencie. Tym razem nie miał okazji zademonstrować swoje nieprzeciętne możliwości, bo rywale nie pozwolili mu rozwinąć skrzydeł, a i koledzy z drużyny nie dali mu zbyt dużego wsparcia. Przy biernej postawie ofensywy, defensywa bełchatowian miała dużo do roboty, a w takiej sytuacji zazwyczaj traci się kolejne bramki.

I rzeczywiście. W 75. minucie Legia wykonywała rzut rożny. Dośrodkowywał Helio Pinto, a głową strzelał Jakub Rzeźniczak i Arkadiusz Malarz po raz trzeci w tym spotkaniu musiał wyciągać piłkę z siatki.

W końcówce spotkania obie drużyny mieli po jednej okazji bramkowej, jednak strzał Baranowskiego obronił Kuciak, a Kucharczyk dobrej sytuacji podał do nikogo. Skończyło się więc na wyniku 3:0 dla gości i trzeba powiedzieć, że jest to wynik jak najbardziej zasłużony. Twierdza Bełchatów padła i tym razem nawet nie broniła się zbyt długo.


Polecamy