Czwarte zwycięstwo Lecha z rzędu! Poznaniacy pokonali Wisłę i są blisko czołowej ósemki [ZDJĘCIA]
W hicie 18. kolejki Ekstraklasy Lech Poznań pokonał przy Bułgarskiej Wisłę Kraków 2:0. Gola na wagę zwycięstwa gospodarzy strzelił z rzutu karnego Dawid Kownacki oraz Szymon Pawłowski.
To był pierwszy mecz krakowian po zwolnieniu Kazimierza Moskala. Choć o chęci zmiany szkoleniowca przy Reymonta mówiło się już od dłuższego czasu, to ostatecznie szalę zwycięstwa przechyliła dopiero porażka przed własną publicznością w derbach Krakowa. Wyczerpała ona doszczętnie cierpliwość Bogusława Cupiała i sprawiła, że w Poznaniu zespół prowadził dotychczasowy drugi trener, Marcin Broniszewski.
Debiutu w roli samodzielnego szkoleniowca „Białej Gwiazdy” na pewno nie zaliczy do meczów udanych. Od pierwszego gwizdka sędziego jego podopieczni mieli problem ze złapaniem odpowiedniego rytmu gry, co z kolei bardzo dobrze udało się lechitom. Gospodarze byli stroną wyraźnie przeważającą, stwarzali sobie okazje pod bramką rywala, dobrze rozumieli się na boisku, a do tego – co za kadencji Jana Urbana nie zdarza się zbyt często – ich grę dało się oglądać. Nie był to ten toporny Lech z kilku ostatnich spotkań, który przez 90 minut męczy swoją postawą zgromadzonych na stadionie kibiców. Tym razem do zdobytych punktów zespół dołożył nutkę efektowności.
Blisko strzelenia pierwszej bramki poznaniacy byli w 14. minucie spotkania. Szymon Pawłowski świetnie zauważył na prawej stronie pola karnego przeciwników niepilnowanego Darko Jevticia, ten zdecydował się na wstrzelenie piłki pod bramkę Radosława Cierzniaka, gdzie zarówno Dawidowi Kownackiemu, jak i Dariuszowi Dudce zabrakło centymetrów, by wpakować ją do siatki.
Cztery minuty później miała miejsce sytuacja, która w zasadzie ustawiła losy spotkania. Karol Linetty wyszedł z kontratakiem, wpadł w pole karne rywala, gdzie został ścięty równo z murawą przez Macieja Sadloka. Sędzia Daniel Stefański bez cienia wątpliwości wskazał na jedenasty metr, a winowajcę wyrzucił z boiska. Rzut karny na bramkę zamienił Kownacki, strzelając tym samym swoją drugą bramkę w Ekstraklasie w tym sezonie. Zaznaczmy, że 18-letni napastnik po raz pierwszy od momentu zmiany trenera znalazł się w wyjściowym składzie Lecha. Dotychczas większym zaufaniem szkoleniowca cieszył się Denis Thomalla, co było o tyle niezrozumiałe, że Niemiec nie wnosił do gry zespołu nic wartościowego, zaliczając kolejne fatalne występy. Tym razem zabrakło go nawet w meczowej osiemnastce.
Lech prowadził 1:0 i nie spoczął na laurach, poznaniacy wciąż mieli chrapkę na kolejne gole. Dwie dobre okazje miał Dudka, jednak za każdym razem uderzał prosto w dobrze ustawionego Cierzniaka. Warto również odnotować strzał Marcina Kamińskiego z 37. minuty – choć piłka leciała na pozór zbyt wolno, by zagrozić bramce Wisły, to jednak uderzenie było na tyle celne, że zmusiło do wysiłku golkipera krakowian. Na przerwę Wisła schodziła, przegrywając jedną bramką, mając jednego zawodnika mniej, a w dodatku bez najskuteczniejszego napastnika – Paweł Brożek już w siódmej minucie spotkania musiał opuścić boisko z powodu urazu mięśnia dwugłowego.
W drugiej połowie jakość widowiska poszła w dół. Lech postanowił szanować minimalne prowadzenie i nastawił się na grę z kontrataku, z kolei Wisła nie miała argumentów, by zaatakować rywala. W szeregach gospodarzy bardzo aktywny był Linetty, który – jako że w tym meczu ustawiony był na pozycji ofensywnego pomocnika – często wspomagał wysuniętego Kownackiego. Widać reprezentant Polski po wywalczeniu rzutu karnego przekonał się, że takie działania mają sens, gdyż przez pierwszy kwadrans po przerwie dwukrotnie wchodził w szesnastkę rywala, tam jednak nie dawał sobie rady z doświadczonym Arkadiuszem Głowackim.
W 60. minucie Urban zdecydował się na nietypowy manewr, ściągając z boiska Kownackiego, a posyłając do gry zamiast niego Dariusza Formellę. Od tego momentu Lech grał bez wysuniętego napastnika – tę rolę brał na siebie co chwilę inny z czwórki ofensywnie usposobionych pomocników. Kolejną groźną akcję, a w zasadzie jedynie szansę na jej przeprowadzenie, Lech miał kwadrans później, tyle że wychodząc w akcji trzech na dwóch Jevtić nadział się wprost na rywala. Gdyby odegrał do Linettego, otworzyłby mu drogę do bramki. Chwilę później Szwajcar zachował się już dużo lepiej, w polu karnym rywala odegrał do Pawłowskiego, a ten huknął w poprzeczkę. Do podwyższenia prowadzenia zabrakło naprawdę niewiele.
Ostatecznie Pawłowski dopiął swego i w 86. minucie wpisał się na listę strzelców. Składna akcja poznańskiego zespołu zakończyła się wyłożeniem piłki przez Formellę i celnym uderzeniem Szymona z kilku metrów. Tym samym skrzydłowy Lecha przypieczętował zwycięstwo Lecha. Zwycięstwo dodajmy całkowicie zasłużone i odniesione przez piłkarzy Urbana w niezłym stylu.