Liga Konferencji. Trener Vikingura przed meczem z Lechem: Jesteśmy gotowi także na dogrywkę
Trener piłkarzy Vikingura Reykjavik Arnar Gunnlaugsson przed rewanżowym meczem Ligi Konferencji z Lechem nie obawia się głośnych poznańskich kibiców, naturalnego boiska, czy ewentualnej dogrywki. - Fizycznie jesteśmy przygotowani na taki scenariusz - przyznał.
fot.
Islandczycy przed tygodniem sprawili ogromną niespodziankę wygrywając na własnym stadionie w spotkaniu 3. rundy eliminacyjnej Ligi Konferencji z mistrzem Polski 1:0. W czwartek w stolicy Wielkopolski dojdzie do rewanżu, który zdaniem szkoleniowca gości będzie trudniejszą przeprawą dla jego drużyny niż w Reykjaviku.
- Postaramy się bronić wysoko, grać pressingiem i włożyć w naszą grę maksimum energii. Ale też zakładam, że przyjdzie nam trochę więcej pocierpieć niż to miało miejsce w Reykjaviku. Lech to bardzo dobry zespół, zagra u siebie i zdaję sobie sprawę, że wychodząc na boisko, od pierwszych minut będzie chciał wywierać na nas presję. Musimy być na to przygotowani, ale też chcemy zagrać po swojemu – przyznał Gunnlaugsson na konferencji prasowej.
Nie obawia się, że do rozstrzygnięcia może być potrzebna dogrywka, czy też rzuty karne. - Jesteśmy w świetnej kondycji, nasz sezon rozpoczął się już trzy miesiące temu i rozegraliśmy już ok. 20 meczów - u siebie, na wyjeździe czy w Europie. Lech tych spotkań ma zdecydowanie mniej. Dlatego uważam, że fizycznie jesteśmy lepiej przygotowani na dłuższy mecz od naszego rywala – stwierdził.
[polecany]23458505[/polecany]
Kapitan Vikingura Julius Magnusson uważa, że mimo zwycięstwa w pierwszym pojedynku, to faworytem pozostaje Lech. - Na pewno piłkarze Lecha są większymi profesjonalistami, oni są faworytem spotkania, a my jesteśmy czarnym koniem. Atutem Lecha jest to, że są świetnym zespołem, mistrzem Polsk, a naszą przewagą jest wynik pierwszego spotkania. Ten mecz pokazał jednak, że jeśli zagramy tak, jak potrafimy, mocno skoncentrowani, jesteśmy w stanie sobie poradzić z tak profesjonalną drużyną – powiedział.
W Reykjaviku lechici grali na boisku ze sztuczną nawierzchnią, co zdaniem trenera Johna van den Broma miało to pewne znaczenie. Dla Islandczyków nie ma to aż tak dużej różnicy. - W tym roku latem graliśmy już kilka meczów na naturalnych murawach, więc nie jest to dla na jakiś problem. Ale akurat dla Lecha własne boisko, które dobrze znają jest pewnie jakimś atutem – stwierdził Magnusson.
Z kolei szkoleniowiec przypomniał, że niedawno w Malmoe jego drużyna też grała na naturalnym boisku. - Rozegraliśmy naprawdę dobry mecz, przegraliśmy 2:3 z bardzo silnym rywalem. Więc jak widać, to nie ma większego znaczenia – dodał.
W Malmoe Vikingur miał też okazję wystąpić przy dość licznej publiczności, dlatego szkoleniowiec wie, czego może oczekiwać w czwartkowy wieczór na stadionie przy Bułgarskiej. - W Malmoe mecz oglądało 15, może nawet 20 tysięcy kibiców. Było bardzo głośno i spodziewam się, że w Poznaniu będzie podobna atmosfera. Widziałem też materiały wideo, kibice w Poznaniu potrafią być szaleni. Ważne jest natomiast, by moi piłkarze nie dali się ponieść tej atmosferze, nie grali zbyt nerwowo i zachowali zimną krew - podkreślił.
Nie kibiców i głośnej atmosfery Gunnalaugson obawia się najbardziej. Trener nie ukrywa, że jego zawodnikom czasami "ucieka" koncentracja. - W Islandii nie każdy zawodnik jest pełnym profesjonalistą i niestety, czasami, w pewnych momentach widać ten brak koncentracji u niektórych piłkarzy. Szczególnie, gdy gramy w europejskich rozgrywkach, gdzie ten poziom tego elementu jest na bardzo wysokim poziomie - podsumował Gunnalaugson.
Spotkanie Lecha z Vikingurem rozpocznie się o godz. 20.30. Zwycięzca dwumeczu w czwartej rundzie zmierzy się z przegranym meczu eliminacji Ligi Europy Malmoe FF (Szwecja) - F91 Dudelange (Luksemburg). Pierwszy mecz Szwedzi na własnym stadionie wygrali 3:0.