Ekstraklasa. Trzy gole ze stałych fragmentów, trzy punkty Wisły Płock. Efekt nowej miotły trwa
Piękna seria Leszka Ojrzyńskiego trwa. Cztery mecze, w których poprowadził Wisłę Płock przyniosły dwanaście punktów. Ostatnie trzy to efekt czwartkowej wygranej z Koroną Kielce. Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:1, a wszystkie gole padły po stałych fragmentach.
fot. brak
Jak dotąd, w roli pierwszego szkoleniowca Leszek Ojrzyński najdłużej pracował w Koronie. Poprowadził ją w 66 spotkaniach. Po powrocie do Płocka ze swoją nową ekipą rozegrał już trzy spotkania. Wszystkie zakończyły się zwycięstwami, dzięki czemu Wisła zdołała nie tylko uciec ze strefy spadkowej, ale i uciec plasującej się tam przed czwartkowymi spotkaniami Arce na cztery oczka. Wygraną w poniedziałek dopisali sobie także kielczanie, którzy na inaugurację rundy finałowej pokonali przed własną publicznością Śląsk Wrocław.
Tą wygraną pomogli także Nafciarzom. Ci, pokonując 3:2 Wisłę Kraków, przeskoczyli wrocławian w tabeli. Bohaterem tamtego spotkania stał się Oskar Zawada. Wpuszczony na boisko w drugiej połowie, już po kwadransie miał na swoim koncie dwa trafienia. To pozwoliło mu znaleźć się w czwartek w wyjściowym składzie. - Trener od początku uczulał nas, że będzie dużo rotował. Szczególnie teraz, gdy ten sezon jest bardzo intensywny. Gramy co 2-3 dni, więc będzie chciał dokonywać zmian w składzie - zapowiadał Alan Uryga i rzeczywiście. Tym razem w jedenastce oprócz Zawady pojawili się także Nico Varela oraz Ariel Borysiuk.
Postawienie na drugiego z nich, wypożyczonego zimą z Lechii, wymierny efekt przyniosło już pod koniec pierwszej połowy. Krótko wykonany rzut wolny i doświadczony pomocnik z dystansu uderzył po ziemi. To uderzenie zaskoczyło Matthiasa Hamrola, dało też Wiśle drugie trafienie po rzucie wolnym w tym meczu. Pierwsze padło po bezpośrednim uderzeniu właśnie Furmana. Niemiecki golkiper nawet nie próbował interweniować.
Interweniować kilkanaście minut później starał się Thomas Daehne, ale przy wykonywanym przez Elię Soriano rzucie karnym nie przyniosło to efektu. Napastnik Korony, dla którego było to 12. trafienie w tym sezonie, chwilę wcześniej faulowany był przez Angela Garcię. Sędzia Wojciech Myć nie miał wątpliwości. Tak jak wątpliwości nie mogli mieć w drugiej połowie gości. Chcąc nie wracać z pustymi rękami, musieli ruszyć do ataku i nieco zmienić koncepcję na to spotkanie. Do przerwy przeważali w posiadaniu piłki stworzyli sobie więcej sytuacji, ale przegrywali.
Duży miał w tym udział Felicio Brown Forbes, który nie zdołał wykorzystać żadnej z kilku praktycznie stuprocentowych sytuacji. Początek tego spotkania należał do Korony, ale żadna z akcji wykańczanych przez napastnika nie zakończyła się trafieniem. W drugiej połowie podobnych szans nie było. Mniej także dynamiki i kolejnych akcji z obu stron. Nie pomogły roszady. Tak jak w poprzednich meczach o końcowych zwycięstwach Wisły decydowali rezerwowi, tym razem nie pojawiła się taka konieczność.
Bo Wisła zdołała utrzymać swoje jednobramkowe prowadzenie. Przeszkodzić jej w tym próbował młody Oskar Sewerzyński, który pojawił się na boisku wraz z powracającym po kontuzji Marcinem Cebulą. To oni najmocniej naciskali w końcówce tego spotkania. Wraz z końcowym gwizdkiem musieli pogodzić się z porażką. O pewne utrzymanie zawalczą więc w weekend. Do niego wciąż potrzeba im jednego punktu.
Kolejne trzy dopisuje sobie Wisła. Świetna seria Ojrzyńskiego trwa. W cztery mecze zdobył 12 oczek i sprawił, że z drużyny typowanej do sparku, Wisła stała się jednym z najgroźniejszych zespołów strefy spadkowej. Tym razem zadecydowały stałe fragmenty gry. Kolejne trzy oczka zadecydują o utrzymaniu?