menu

Złota polska jesień?

29 lipca 2011, 13:22 | Łukasz Piekarski

Wygrała Wisła, wygrała Legia. Zremisował, mimo kilkunastu dogodnych okazji, Śląsk. Polskie kluby w tegorocznej edycji europejskich pucharów radzą sobie nieoczekiwanie dobrze. Miejmy nadzieję, że to nie tylko chwilowy błysk, ale uporządkowanie hierarchii na piłkarskiej mapie Europy.

Sytuacja z ostatnich lat nie wyglądała korzystnie. Jedynie Lech Poznań starał się nawiązywać równorzędną walkę z czołówką futbolowej elity w Europie. Godnie walczył z ohydnie bogatym Manchesterem City, marzącym o powrocie do dawnej sławy Juventusem Turyn, czy finalistą ostatniej edycji Ligi Europejskiej Sportingiem Braga. Następnych klubów z Polski po prostu na tych arenach nie było. Wisła, Legia i inne biało-czerwone brygady z Ekstraklasy zazwyczaj kończyły gdzieś w początkowych rundach kwalifikacyjnych. Pomyślmy, jak pięknie byłoby mieć na przełomie października i listopada co najmniej dwie polskie ekipy wciąż w grze na europejskich boiskach.

Wisła z wiadomych przyczyn ma przed sobą zadanie najbardziej wymagające. O awans do Ligi Mistrzów zdecydowanie trudniej, niż o ten do Ligi Europejskiej. Podopieczni Roberta Maaskanta mają jednak w tym roku szczęście i na zbytnio wymagających rywali nie trafiają. Najpierw trzeba było rozprawić się z Łotyszami, teraz pora na Bułgarów z Łowecza. Litex słabą drużyną nie jest, ale do europejskich krezusów futbolu też nie należy. Dla porównania – rok temu Lech w trzeciej rundzie kwalifikacji na swojej drodze spotkał Spartę Praga. Czesi to wieloletni uczestnik Ligi Mistrzów i mistrz kraju. Litex w elitarnych rozgrywkach grał bardzo dawno temu. Nie mam w tym przypadku zamiaru mierzyć jakąś miarą Lecha i Wisły, ale gdzieś tam podświadomie wydaję mi się, że tegoroczna Wisła jest lepsza niż zeszłoroczny Lech. Przecież, jeszcze do niedawna pisałem tutaj, że Lech jest najlepiej zarządzaną polską drużyną. Od kilku tygodni zmieniam to zdanie. W Krakowie widzę w końcu holenderską rękę, zarówno przy treningach, jak i transferach.

O Legii, przez turecką telewizję mało się mówiło. Brak transmisji w TV spowodował u niektórych kibiców piłki nożnej z Polski pewną lukę w pamięci. Dla tych, którzy nie widzieli meczu wspomnę o świetnej asyście i dobrej postawie Danijela Ljuboji, o którym nie pisałem kolorowo, gdy ten przychodził na Łazienkowską. Z kolei Maciej Skorża znów uratował swoją posadę. Być może przedmeczowe zapowiedzi szkoleniowca o tym, że to Turcy są faworytem zmotywowały piłkarzy z Warszawy, a nie, jak twierdził Leszek Miklas – zdekoncentrują zawodników. Można by śmiało napisać, że w tym wypadku jest 1:0 dla Skorży.

Śląsk w zeszłym tygodniu przypomniał mi trochę Lecha z sezonu, kiedy tak wspaniale i bardzo efektownie rywalizował z CSKA Moskwa, czy Deportivo La Coruna. Śląsk po skromnej wygranej we Wrocławiu bardzo nerwowo rozpoczął pojedynek w Szkocji. Na szczęście na ławce Śląska siedzi sam Orest Lenczyk. Wrocławianie dzięki trafieniom Roka Elsnera i przepięknym (w drugiej połowie) Sebastiana Dudka oczywiście przegrali, ale śmiało można stwierdzić, że była to porażka zwycięska, dająca awans do następnej fazy Ligi Europejskiej. Tam czekał już Lokomotiv Sofia. Czwarty zespół ligi bułgarskiej z Wrocławia wywiózł niezwykle cenny, bezbramkowy remis, choć z przebiegu całego meczu nasuwają się jasne wnioski, że to chłopcy Lenczyka powinni tę potyczkę wygrać i to bardzo wysoko. Śląsk się jednak nie poddaje i zapowiada walkę do końca w Sofii.

Nam, kibicom z Polski pozostaje mieć nadzieję – po pierwsze na dobre losowanie w następnych rundach (szczególnie Wisły Kraków, jeśli oczywiście przejdzie Litex) oraz później, na rosnącą formę zawodników z Krakowa, Warszawy i daj Bóże z Wrocławia.


Polecamy