Jarosław Gierejkiewicz:- ,,Amerykanie wiedzą jak zarabiać na piłce nożnej. Ale przekręcają polskie nazwiska''
Z Miedzią Legnica sięgnął w 1992 roku po Puchar Polski, zagrał w Pucharze Zdobywców Pucharów przeciw wielkiemu AS Monaco. Jarosław Gierejkiewicz na najwyższym szczeblu rozgrywkowym występował w Zagłębiu Lubin, Jagiellonii Białystok i Olimpii Poznań, zaliczył też jedno spotkanie w pierwszej reprezentacji Polski – przeciwko Gwatemali. Jego ciekawe sportowe CV wzbudza zainteresowanie Amerykanów, a w USA przebywa od 2004 roku.
fot. Nur Photo/East News
Jak ocenia się w USA polskich zawodników grających w MLS?
Jarosław Gierejkiewicz: Muszę przyznać, że w głównych wiadomościach sportowych w telewizji rzadko wspomina się o MLS, nie licząc Leo Messiego. Jego przyjazd do USA wzbudził ogromne zainteresowanie nawet u miejscowych Amerykanów. Pozostali to tylko dodatek, mam na myśli także zawodników, którzy odgrywali wiodące role w czołowych europejskich klubach. Jeśli chodzi o media regionalne, czy związane z imigrantami to sytuacja wygląda inaczej. Co do Polaków dobrze poczyna sobie tu Karol Świderski, nieźle grali Przemysław Frankowski i Adam Buksa. Miejscowi mają problem z polskimi nazwiskami, przekręcają je, choćby Bartosza Slisza. Jego transfer z Legii do Atlanty United mnie zaskoczył, bo myślałem, że od razu z Polski trafi do którejś z topowych lig Europy. Może jednak uznał, że najpierw lepiej wypromować się przez MLS…
Widać, że popularność piłki nożnej w USA rośnie?
Cały czas piłka nożna idzie do przodu, ale dla wielu miejscowych Amerykanów pozostaje dyscypliną niszową. Z drugiej strony rodzice chętnie zaprowadzają na nasz europejski futbol dzieci w wieku sześciu, siedmiu lat. Oni uważają, że soccer to świetny sport uzupełniający i rozwijający. Pamiętajmy jednak, ilu w Stanach Zjednoczonych mieszka Włochów, Irlandczyków, Meksykanów, ludzi z Ameryki Południowej, dla nich piłka jest jak religia i oni ciągną w górę MLS. W 1994 roku organizowano tu mundial, wtedy piłka nożna raczkowała, dziś wszystko wygląda inaczej, mamy świetnie opakowany produkt z perspektywami na dalszy dynamiczny rozwój.
Amerykanie potrzebują piłkę nożną na wysokim poziomie?
Oni dostrzegają jej walory telewizyjne, widzą jakie emocje wzbudza i wiedzą jak to pokazywać i na tym zarabiać. Dzięki telewizji i Internetowi piłka nożna stała się ogólnodostępna, a często ciężko dostać bilet na jakiś fajny mecz MLS. Normalnie wejściówka na takie wydarzenie kosztuje około 20 dolarów, ale jak gra jakaś gwiazda cena idzie nawet dziesięć razy w górę. Ja kupiłem za 200 dolarów bilet na mecz z udziałem Zlatana Ibrahimovicia. Bardzo chciałem go zobaczyć i udałem się na konfrontację Chicago Fire z Los Angeles Galaxy Ibry. Szczęśliwy pojawiłem się na obiekcie i na nim dowiedziałem się, że Zlatan jest nieobecny z powodu kontuzji. Bywało, że inni wyłożyli po 400 dolców na Leo Mesiego, a słynnego Argentyńczyka zabrakło na boisku. Ryzyko… Messi stał się głównym filarem marketingowego planu Amerykanów, a w tle w tym roku znajduje się turniej Copa America 2024. Sam bardzo się cieszę, bo wybieram się na towarzyski mecz Argentyny z Ekwadorem 9 czerwca, tuż przed tą wielką imprezą. Wreszcie będę mógł zobaczyć genialnego Leo na żywo. Jestem ciekawym przypadkiem, bo kibicuje Brazylii i Argentynie. Na pewno marketingowo i promocyjnie w USA wykorzystają organizację Copa America 2024 perfekcyjnie, a trochę wybitnych zawodników w tym prestiżowym turnieju wystąpi.
Robert Lewandowski w MLS? Realne?
Teraz chyba najbardziej rozpoznawalnym polskim zawodnikiem amerykańskich lig jest Jeremy Sochan, koszykarz San Antonio Spurs. Chłopak sobie fajnie radzi w NBA, ale piłka nożna popularnością zbliża się do jego dyscypliny, globalnie ma znacznie większe możliwości. Nie można wykluczyć, że MLS sięgnie po Lewego, a tutejsi specjaliści wiedzą, że byłby to znakomity ruch, także z powodu licznej Polonii Amerykańskiej.
Ubolewa pan, że nie dane było zagrać w MLS?
Jak przyleciałem do Stanów byłem już za stary na MLS, ale pograłem trochę w amatorskiej lidze i to ze znanymi z polskich boisk Adamem Zejerem, Tomkiem Cebulą, Krzyśkiem Koszarskim, Darkiem Lewandowskim. Od początku pobytu za oceanem pracuję fizycznie, zajmuje się elektryką, hydrauliką, płytkami. Nie mogę powiedzieć, żebym narzekał, a piłka nożna, sport ogólnie pozostały moją pasją.
Na Amerykanach wrażenia nie robi pana sportowe CV?
Kiedyś ludzie, u których pracowałem poszperali w sieci i znaleźli informacje o mnie. Byli w szoku i pytali dlaczego ktoś taki jak, który na takim poziomie uprawiał sport musiał swojego szczęścia szukać w Ameryce i to w zupełnie innej dziedzinie. Cóż, życie bywa nieprzewidywalne.
[polecany]25895977[/polecany]