menu

,,Z woleja'': Szpadzistki, siatkarze i żużlowcy zawstydzili piłkarzy

30 lipca 2023, 12:50 | Ryszard Czarnecki

Tydzień temu polscy siatkarze zdobyli złoty medal w Lidze Narodów. W ostatni piątek polskie szpadzistki nie chciały być gorsze od siatkarzy i wywalczyły złoty medal w mistrzostwach globu – pierwszy w historii (wcześniej miały trzy srebrne). Dzień później polscy żużlowcy też okazali się najlepsi na świecie. Nasi siatkarze wygrali rywalizację w finale LN rozgrywanym w Polsce, w Gdańsku. Żużlowcy z kolei rywalizowali na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Nasze szermiercze mistrzynie świata natomiast wygrały MŚ w Italii, pokonując w finale gospodynie. To znaczy, że dwa z trzech tych turniejów o zasięgu globalnym zorganizowano w naszym kraju.

Fot. Żużlowa reprezentacja Polski
Fot. Żużlowa reprezentacja Polski
fot. PAP/MACIEJ KULCZYNSKI

A piłkarze (we wrześniu) zagrają z Wyspami Owczymi. I aby awansować do finału mistrzostw Europy 2024 muszą ten mecz wygrać. Nie jestem złośliwy zestawiając sukcesy siatkarzy, żużlowców i dziewczyn od białej broni z brakiem sukcesu piłkarzy. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Trzymanie naszych futbolistów pod kloszem i budzenie nadziei po każdym zwycięstwie nawet w meczu towarzyskim jest, prawdę mówiąc, żenujące. Najbardziej irytujące hasło skandowane przez kibiców reprezentacji Polski jest: „Polacy! Nic się nie stało!”. A może nie ma co udawać? Może trzeba powiedzieć, że właśnie się stało coś złego - raz, drugi, trzeci… Głaskanie po porażkach nie przerobi naszych futbolistów w ludzi głodnych zwycięstwa za wszelką cenę, gotowych do największego wysiłku i bólu, byle tylko Biało-Czerwoni zwyciężyli. Trzeba potrząsnąć, a nie pocieszać.

Polskie kluby w europejskich pucharach zaliczyły trzy zwycięstwa w czterech meczach (plus remis Legii z Kazachami). Nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca, ale stwarza to nadzieję na polski komplet w następnej rundzie różnych europejskich pucharów. Statystyka zwycięstw też się liczy w kontekście wyższego rozstawienia. Nie miejmy złudzeń: nie zwiększy się nam za rok czy dwa liczba naszych klubów w europucharach, ale możemy uzyskać wyższe rozstawienie, a przez to zwiększyć szanse na przejście dalej.

Od europejskich rozgrywek przechodzimy do naszej ekstraklasy. Gdy po derbach Dolnego Śląska, w których gospodarz – Śląsk Wrocław przegrał z Zagłębiem Lublin 1-2, czytam w czołowym polskim portalu tytuł: „Tego nikt się nie spodziewał! Wstrząs w derbach Dolnego Śląska” – to łapię się za głowę. Wstrząs? Sensacja? Przecież na ostatnich 27 sezonów tylko w 1/3 z nich, bo 9 razy klub Sybisa, Kalinowskiego, Pawłowskiego, Erlicha, a ostatnio Exposito był na koniec sezonu wyżej w tabeli niż Miedziowi! Na 39 meczów Lubin wygrał 22 razy, a Wrocław 17, a ostatnie zwycięstwo Śląska miało miejsce… 4 lata i 5 miesięcy temu. Jaka to więc sensacja, że i tym razem drużyna Jacka Magiery jest na tarczy?

Skądinąd zorganizowanie meczu we Wrocławiu w tym samym dniu i w tej samej godzinie, w którym odbywał się finał Drużynowych Mistrzostw Świata na żużlu jest - sorry - ale niepoważne. Nie można było przenieść tego na inny termin? Dzień przed lub dzień po?

[polecany]25138445[/polecany]