menu

Ekstraklasa. Legia minimalnie lepsza od Górnika. Dwie przerwy po racach i dwie analizy VAR

19 listopada 2017, 20:23 | msz, Kaja Krasnodębska

Ekstraklasa. Legia Warszawa pokonała Górnika Zabrze 1:0 po golu Kaspera Hamalainena i pierwszy raz w tym sezonie została liderem Lotto Ekstraklasy. Mecz był bardzo nietypowy, bo piłkarze dwukrotnie schodzili do szatni z powodu zadymienia boiska przez kibiców. Sędzia dwukrotnie słusznie wspomagał się systemem VAR i podejmował w tych przypadkach słuszne decyzje.

Legia Warszawa pokonała Górnika Zabrze 1:0 i została liderem Lotto Ekstraklasy
fot. Adam Guz / Polska Press
Legia Warszawa pokonała Górnika Zabrze 1:0 i została liderem Lotto Ekstraklasy
fot. Adam Guz / Polska Press
Legia Warszawa pokonała Górnika Zabrze 1:0 i została liderem Lotto Ekstraklasy
fot. Adam Guz / Polska Press
Legia Warszawa pokonała Górnika Zabrze 1:0 i została liderem Lotto Ekstraklasy
fot. Adam Guz / Polska Press
Legia Warszawa pokonała Górnika Zabrze 1:0 i została liderem Lotto Ekstraklasy
fot. Adam Guz / Polska Press
Legia Warszawa pokonała Górnika Zabrze 1:0 i została liderem Lotto Ekstraklasy
fot. Adam Guz / Polska Press
Legia Warszawa pokonała Górnika Zabrze 1:0 i została liderem Lotto Ekstraklasy
fot. Adam Guz / Polska Press
Legia Warszawa pokonała Górnika Zabrze 1:0 i została liderem Lotto Ekstraklasy
fot. Adam Guz / Polska Press
Legia Warszawa pokonała Górnika Zabrze 1:0 i została liderem Lotto Ekstraklasy
fot. Adam Guz / Polska Press
1 / 9

Na to spotkanie czekano nie tylko w Zabrzu i Warszawie, ale w całej piłkarskiej Polsce. Starcie dwóch bardzo silnych kibicowsko drużyn, które na półmetku rundy zasadniczej znajdowały się na samym szczycie ligowej tabeli. Tego wieczoru na boisku przy ulicy Łazienkowskiej miał nie tylko pojawić się aktualny lider klasyfikacji strzelców, mający na swym koncie już szesnaście bramek Igor Angulo, ale również wielu zawodników, którzy ostatnie dni spędzili na zgrupowaniach reprezentacji Polski. Po jednej stronie barykady Maciej Ambrosiewicz, Szymon Żurkowski, Mateusz Wieteska, Tomasz Loska, Rafał Kurzawa i Damian Kądzior, po przeciwnej Sebastian Szymański, Krzysztof Mączyński i tylko kontuzjowanych Michała Pazdana i Artura Jędrzejczyka brak. Oprócz niego Romeo Jozak nie mógł skorzystać także z usług Miroslava Radovicia, natomiast Marcin Brosz musiał poradzić sobie bez Rafała Wolsztyńskiego. Nie powinno to jednak mocniej wpływać na obraz gry, gdyż obie ekipy już nie raz udowodniły, że potrafią grać w piłkę. Choćby przed dwoma tygodniami kiedy to zabrzanie rozbili przed własną publicznością poznańskiego Lecha, a Legia przywiozła komplet oczek z dalekiego Szczecina.

Takich starć reklamować nie trzeba. Nie było też potrzeby specjalnie motywować piłkarzy. Przy nowej formule rozgrywek właśnie to spotkanie może zadecydować o losach tegorocznego mistrzostwa Polski. Wiedzieli o tym także kibice, którzy na Stadionie Miejskim zjawili się w komplecie. Do tego pełna trybuna kibiców gości - te zawody zapowiadały się naprawdę widowiskowo. Nie rozczarowały również wyjściowe jedenastki. Obaj szkoleniowcy wytoczyli swoje najcięższe działa, a zabrzanie wyszli w ofensywnym ustawieniu z dwoma napastnikami – Igorem Angulo oraz Łukaszem Wolsztyńskim na szpicy. Nie zamierzali się bronić, tylko chcieli rozegrać otwarte spotkanie. I takie zresztą ono było. Od samego początku bardzo dynamiczne. Nie było długiej wymiany podań czy nudnawej walki w środku pola. Sporo działo się pod obiema bramkami, futbolówka w szybkim tempie pędziła z jednego na drugie pole karne. Nie zawsze przekładało się to na groźniejsze strzały – wszak obie defensywy wciąż były w gotowości, ale kiedy już decydowano się na uderzenie, niosło ono ze sobą sporo zagrożenia.

Ze strony Legii pierwszy obiecujący strzał oddał po rajdzie skrzydłem Michał Kucharczyk, lecz to zabrzanie przez moment mogli cieszyć się z gola. Po kwadransie gry piłkę do siatki Arkadiusza Malarza wpakował Łukasz Wolsztyński, który przytomnie zachował się po błędzie golkipera Wojskowych, lecz po konsultacji z systemem VAR bramka nie została uznana. Gra de facto rozpoczęła się więc od nowa. Wojskowi, nieco przestraszeni realną wizją straty gola, ruszyli jeszcze mocniej i w ciągu kilku następnych minut zmusili Tomasza Loskę do interwencji. Golkiper nie dał się jednak zaskoczyć. Już przed przerwą rozgrywał solidne zawody, a wraz z upływem – gdy Legia zaczęła mieć boiskową przewagę, on jedynie się rozkręcał. Nie przeszkodziła mu przymusowa pauza spowodowana swoistym pokazem pirotechnicznym autorstwa kibiców Legii. Również po wznowieniu gry radził sobie z próbami Guilherme, Michała Kucharczyka czy Jarosława Niezgody.

W drugą część gry znacznie lepiej weszli Wojskowi. Tak jak przed przerwą ten mecz należał do raczej wyrównanych, tak premierowy kwadrans kolejnej połowy został zdominowany przez podopiecznych Romeo Jozaka. To, że Legioniści nie zdołali wyjść na prowadzenie, to w dużej mierze broniącego jak w transie Tomasza Loski oraz solidnej postawy pary stoperów. Młodemu golkiperowi mogło przez moment zrobić się gorąco. Po jego starciu z Jarosławem Niezgodą w polu karnym początkowo Jarosław Przybył odgwizdał faul i jedenastkę, lecz po wideoweryfikacji VAR po raz kolejny zmienił w tym meczu decyzję.

Brak rzutu karnego nie osłabił ambicji Legii, która nadal była stroną przeważającą. W kolejnych minutach z rzadka pozwalała rywalom na opuszczenie połowy. Wobec takiego obrotu zdarzeń Marcin Brosz w miejsce jednego z napastników – Łukasza Wolsztyńskiego, zdecydował się wpuścić na murawę Macieja Ambrosiewicza. Tym sposobem na murawie stadionu przy ulicy Łazienkowskiej znajdowało się w jednej chwili sześciu reprezentantów Polski. A w gotowości na ławce czekał jeszcze Sebastian Szymański. To nie on, a Armando Sadiku otrzymał swoją szansę po godzinie gry. Miał stawić czoła będącemu w świetnej formie Tomaszowi Losce.

Po jego pojawieniu się na murawie dominacja Legii trochę zmalała, a zabrzanie ponownie zaczęli zaglądać pod bramkę Arkadiusza Malarza. Nim jednak na dobre zdążyli się rozkręcić, Jarosław Przybył ponownie był zmuszony przerwać spotkanie. Po raz drugi tego dnia stadion warszawian wypełnił się dymem. Długa pauza nie wpłynęła niekorzystnie na postawę zabrzan, którzy szybko zdołali stworzyć sobie strzeleckie sytuacje. Golkiper Legii, choć z problemami, wyszedł z nich jednak obronną ręką. Praktycznie przez całe spotkanie niepokonanym pozostawał również Tomasz Loska. A wobec prób Armando Sadiku, Guilherme czy nawet Thibaulta Moulina nie jawiło się to łatwym zadaniem. Golkipera zabrzan pokonał dopiero Kasper Hamalainen. Strzelając na raty dał swojej drużynie komplet punktów i tym samym fotel lidera na co najmniej tydzień. Gościom nie pomogły już bowiem kolejne roszady, stałe fragmenty gry czy walka prezentowana aż po ostatnie minuty. Po arcydługim spotkaniu boisko w Warszawie opuszczali pokonani.

Piłkarz meczu: Tomasz Loska
Atrakcyjność meczu: 7/10

EKSTRAKLASA w GOL24


Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy

Najbardziej dotkliwe porażki ostatnich lat w Ekstraklasie

Pod Ostrzałem GOL24


WIĘCEJ odcinków Pod Ostrzałem GOL24;nf


Polecamy