Ekstraklasa. Jagiellonia zwyciężyła w Kielcach! Dwa ciosy w drugiej połowie dały wygraną
Ekstraklasa. Jagiellonia Białystok utrzymała pozycję lidera tabeli Ekstraklasy. W meczu 10. kolejki "Jaga" pokonała w Kielcach Koronę 2:1. Goście przegrywali po pierwszej połowie 0:1, ale w drugiej zdołali strzelić dwa gole w ciągu trzech minut.
fot. Wojciech Wojtkielewicz
fot. Wojciech Wojtkielewicz
Ekstraklasa. Jagiellonia zwyciężyła w Kielcach!
Niedzielne popołudnie przyniosło w Kielcach niezwykle ciekawe ekstraklasowe starcie. Naprzeciw lokalnej Korony stanęła bowiem Jagiellonia Białystok. Goście od początku sezonu prezentują wybitną formę – w dziewięciu poprzednich kolejkach zremisowali tylko raz, wygrali aż siedem spotkań. Taki też był cel na dzisiejsze spotkanie - zwyciężyć i powrócić na pozycję lidera.
Nie mogło być jednak łatwo, wszak gospodarze nieprzypadkowo zajmują pozycję w górnej ósemce tabeli. Na swoje czternaście oczek zapracowali solidną grą i niezłą formą. Potknęli się przed tygodniem w starciu z Górnikiem Łęczna, a tym razem musieli udowodnić, że to tylko wypadek przy pracy. W wyjściowych składach bez większych zaskoczeń, kibiców zdziwić mógł dopiero początek spotkania. Korona, która jest najczęściej tracącą na początku gole drużyną Ekstraklasy, tym razem od pierwszych minut prezentowała się bardzo solidnie. Więcej strzałów oddali natomiast goście – próbowali Konstantin Vassiliev czy Karol Świderski, ale nie potrafili pokonać Macieja Gostomskiego.
Zamiast tego piłkę z własnej siatki już po kwadransie wyciągał Marian Kelemen. Doświadczony golkiper został zaskoczony przez Miguela Palancę. Hiszpan z najbliższej odległości dobijał po swoim własnym strzale oddanym głową chwilę wcześniej. Tym samym dał swojej drużynie prowadzenie. Stracony gol podziałał na ambicje białostoczan, którzy jeszcze aktywniej ruszyli do przodu. Konsekwentnie wymieniali się podaniami kreując kolejne akcje, lecz więcej zagrożenia pod bramką rywala ponownie sprawiali kielczanie. Uderzenie Mateusza Możdżenia prosto w poprzeczkę i kolejne natarcia skrzydłami mogły przyprawić defensorów Michała Probierza o ból głowy. Fajnie prezentował się zwłaszcza Jacek Kiełb, który już nie raz w tym sezonie miał duży udział w końcowych rezultatach. Do przerwy nie zdołał jednak wpisać się do annałów.
Trochę szczęścia mieli gospodarze - Macieja Gostomskiego uratowała bowiem poprzeczka po strzale Ivana Runje, a chwilę później z poświęceniem na drodze piłce ku siatce stanął Djibril Diaw. Kwadrans między połowami przyniósł więc linie defensywy chwilę na oddechu oraz na przemyślenie taktyki na drugą część gry.
Na drugą połowę nie wybiegł już Nabil Aankour. Zamiast niego do boju ruszył Marcin Cebula. Nie pociągnął jednak swego zespołu do ataku, gdyż to gospodarze lepiej prezentowali się po przerwie. Jacek Góralski zapowiadał, że w szatni padną mocne słowa, a oni wyjdą jeszcze bardziej zmotywowani na murawę. Tak też się stało. Karol Mackiewicz wyraźnie chciał odmienić losy spotkania – co i raz wdzierał się pod bramkę Macieja Gostomskiego. Golkiper Korony w tej części meczu nie mógł sobie pozwolić nawet na chwilę nieuwagi. Białostoczanie nie poddawali się kolejnymi niepowodzeniami. Gol długo wisiał w powietrzu.
Aż w końcu nadszedł. Na listę strzelców wpisał się niespełna 21-letni Przemysław Frankowski. Wykorzystał świetną asystę Piotra Tomasika, najlepiej znalazł się w polu karnym, by umieścić futbolówkę w siatce. To jednak nie strzelec gola stał się w kolejnych minutach bohaterem, a właśnie Tomasik. Obrońca zaledwie cztery minuty później zanotował kolejne kluczowe podanie, tym razem przysłużył się przy trafieniu Ivana Runje. W zaledwie chwilę białostoczanie całkowicie odwrócili losy spotkania.
Korona nieco w szoku, jednak nie zamierzała się poddać. Do końca meczu został kielczanom nieco ponad kwadrans. Kolejnych zmian dokonali obaj szkoleniowcy, a obraz gry nieco się wyrównał. W końcówce zarówno w polu karnym Korony, jak i Jagiellonii sporo się działo. Nie na nie jednak warto zwrócić uwagę, a na pojawienie się na boisku Patryka Klimali. To urodzony w 1998 roku zawodnik, który na co dzień występuje w rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorów. A w nich w pięciu meczach zdobył aż dwanaście goli – tak wyśmienite statystyki sprawiły, że Michał Probierz nie tylko zabrał go do meczowej osiemnastki na starcie w Kielcach, ale i wpuścił w miejsce Przemysława Frankowskiego. Okazało się to wyśmienitą decyzją – młody zawodnik w ostatniej minucie wywalczył rzut wolny dla białostoczan. Do piłki podszedł jeszcze Konstantin Vassiliev, lecz tym razem nie zdołał wpisać się na listę strzelców. Z boiska nie schodził jednak z opuszczoną głową – jego zespół zwyciężył i powrócił na pozycję lidera.
Ekstraklasa w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
Zgody i kosy w Polsce. Kto z kim trzyma, a kogo nienawidzi?