Artur Boruc: Wciąż nie wiem, czy mam katar, czy ciągle płaczę
Artur Boruc debiutował w reprezentacji Polski w 2004 r. Rozegrał w niej 65 meczów. Towarzyski mecz z Urugwajem w piątek (0:0) był jego ostatnim w narodowych barwach. - Wszystkie te spotkania znaczą dla mnie bardzo wiele. To moje życie. Trudno w kilku słowach to opisać. Poświęciliśmy sobie z reprezentacją 13 lat. Cieszę się ogromnie, że mogłem w niej grać, a na koniec przeżyć takie chwile, jak w piątek na Narodowym - stwierdził 37-letni bramkarz.
Co Pan powiedział Łukaszowi Fabiańskiemu podczas zmiany w 45. minucie meczu z Urugwajem?
Nie pamiętam.
Aż takie emocje towarzyszyły Panu podczas ostatniego spotkania w reprezentacji Polski?
Do tej pory nie wiem, czy mam katar, czy ciągle płaczę. Obawiałem się, że dopadną mnie spazmy, ale dałem radę dojść do szatni i się nie rozbeczeć.
Oprócz przedmeczowej ceremonii, podczas której otrzymał Pan pamiątki, drużyna utworzyła Panu szpaler, gdy schodził Pan z boiska. Pożegnanie było takie, jak Pan sobie wyobrażał?
Mniej więcej tak. W dniu meczu dziwnie się czułem. Mnóstwo myśli krążyło mi po głowie.
Uroczystości zaczęły się dzień przed meczem, kiedy kibice Legii Warszawa przy hotelu zatrzymali wasz autokar, gdy wracaliście z treningu.
To było coś fantastycznego, czego się nie spodziewałem. W pierwszej chwili wkurzyłem się, że ktoś blokuje nam drogę. Dopiero jak zobaczyłem, że to kibice Legii, byłem pod ogromnym wrażeniem. Dziękuję im za to. Później, już w pokoju, poryczałem się. Dałem upust emocjom, więc może dlatego podczas zmiany z Łukaszem nie wpadłem w te spazmy. Było megawzruszająco, czego nie potrafię opisać.
Ten transparent „Artur Boruc, dla nas jesteś wybitny” zawisł też na trybunach Stadionu Narodowego.
Kibice stanęli na wysokości zadania. Wśród nich byli też wszyscy najbliżsi mojemu sercu. Bardzo się cieszę, że mogłem w czymś takim uczestniczyć. Dziękuję wszystkim, którzy przyszli na stadion. Wszystkim tym, którzy trzymali za mnie kciuki w fajnych momentach i w tych słabszych. Teraz z nimi będę trzymał kciuki za reprezentację Polski.
Będzie Pan w Gdańsku na meczu z Meksykiem?
Nie, pewnie obejrzę go w telewizji.
Rozegrał Pan w kadrze 65 meczów.
No tak, niezła liczba. Wszystkie te spotkania znaczą dla mnie bardzo wiele. To moje życie. Trudno w kilku słowach to opisać. Poświęciliśmy sobie z reprezentacją 13 lat. Cieszę się ogromnie, że mogłem w niej grać, a na koniec przeżyć takie chwile, jak w piątek na Narodowym.
Potrafił się Pan skupić na meczu z Urugwajem?
Przyznam, że aspekt sportowy spadł na drugi plan. Wbrew pozorom, miałem w głowie mnóstwo różnych myśli. Nie potrafiłem w pełni skoncentrować się na grze. Dlatego tym bardziej cieszę się, że zakończyłem reprezentacyjną karierę z czystym kontem.
Notował Tomasz Biliński
Artur Boruc: Poryczałem się dzień wcześniej, dlatego nie wpadłem w spazmy schodząc z boiska