Dwa odmienne półfinały PP na trybunach - kibicowskie podsumowanie
W półfinałach Pucharu Polski znalazły się drużyny, które posiadają liczne grono oddanych sympatyków. Jednak, jako że kibice warszawskiej Legii nadal są objęci zakazem wyjazdowym nałożonym za finał w poprzedniej edycji PP w Bydgoszczy, a najzagorzalsi fani Arki Gdynia bojkotują mecze na własnym obiekcie, ciekawie ze względu na atmosferę stadionową mogło być tylko w Chorzowie.
fot. Piotr Kwiatkowski
Na spotkanie przy ulicy Cichej przybyło 6.600 widzów, z czego w 300 osób zameldowali się fani krakowskiej Wisły. Na głośny doping chorzowskich fanów wpływała bardzo dobra postawa podopiecznych Waldemara Fornalika, którzy dzięki zwycięstwu 3:1, poczynili duży krok naprzód w drodze do finału Pucharu Polski. Nic też dziwnego, że po zdobyciu bramki przez Pawła Abbotta z rzutu karnego kibice zaintonowali pieśń „Puchar jest nasz…”. Oprócz flag, które w liczbie kilkunastu sztuk przyozdabiały płot, nie zabrakło również transparentu wspierającego hutników, którzy strajkują w Hucie Batory. Po spotkaniu także ponad kilkaset osób dotarło pod wspomniane miejsce, aby wesprzeć robotników. Z kolei fani Wisły obecni na tym spotkaniu rzadko prowadzili doping, a najbardziej ożywili się oczywiście po wyrównującej bramce Cwetana Genkowa. Liczba Wiślaków może nie rzucać na kolana, ale trzeba dodać, iż dla kibiców Białej Gwiazdy był to drugi wyjazd na ulicę Cichą w ciągu dziesięciu dni. W takiej sytuacji ilość fanów z Krakowa będących na tym spotkaniu można uznać za solidną, tym bardziej, jeżeli weźmiemy pod uwagę bardzo słabą formę piłkarzy. Na rewanż, który odbędzie się 10 kwietnia w Krakowie przy ulicy Reymonta swoją obecność zapowiedzieli już sympatycy spod znaku „niebieskiej eRki”.
Zobacz galerię zdjęć kibiców na meczu Ruch - Wisła!
Zdecydowanie mniej ciekawie na trybunach było w Gdyni, gdzie miejscowa Arka podejmowała obrońców tytułu – warszawską Legię. Fani stołecznej drużyny nadal mają zakaz wyjazdowy na spotkania w Pucharze Polski. Oczywiście nie będzie on już obowiązywał, gdyby podopieczni Macieja Skorży awansowali do finału, a biorąc pod uwagę wynik pierwszego spotkania, jest to wielce prawdopodobne. Na stadionie Arki zgromadziło się oficjalnie 6950 widzów, wśród, których zabrakło oczywiście fanów „wojskowych”. Kibice Legii, mimo tego, że nie wybrali się do Gdyni poparli protest prowadzony przez „Arkowców”. W specjalnym oświadczeniu napisali: „Coraz częściej mamy do czynienia z sytuacjami, gdy sympatykom kolejnych drużyn bardziej zależy na przyszłości ich klubów, niż działaczom pobierającym w nich wysokie wynagrodzenia. Każda taka akcja warta jest poparcia, jako ślad tego, co w piłce nożnej i w ogóle w sporcie ma jeszcze sens.” Kibice Arki, tak jak na innych meczach, tak też w spotkaniu z Legią prowadzili głośny doping zza bramy stadionu. Fani zasiadający na tzw. „Górce” przyznają, że protest, który prowadzą przynosi pozytywne skutki, jednak mimo tego zapowiadają, że bojkot spotkań odbywających się w Gdyni będzie trwał nadal, a szalikowcy Arki ograniczą się do wspierania piłkarzy w spotkaniach wyjazdowych oraz na meczach swoich przyjaciół, bowiem choć widoczne są efekty w działaniach zarządu, to fani liczą na spełnienie reszty przedstawionych postulatów.