Dwa "kolce" Jeża i gol Zachary. Górnik pewnie pokonał Jagiellonię
Piłkarze Górnika Zabrze wygrali drugie spotkanie w tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy. Podopieczni Roberta Warzychy ograli u siebie Jagiellonię Białystok 3:0. Gole dla gospodarzy zdobyli Robert Jeż (dwa) i Mateusz Zachara.
Wyjściową jedenastkę Górnika Zabrze od początku tego sezonu można wytypować w ciemno – i tym razem sztab szkoleniowy gospodarzy nie zdecydował się na żadne roszady w pierwszym składzie. Michał Probierz dokonał natomiast trzech zmian w zestawieniu swojego zespołu – w bramce kosztem Słowika pojawił się Baran. Madera również został zastąpiony przez Barana, tyle że Martina. Na boisku przy Roosevelta 81 zameldował się także Leimonas, kosztem Piątkowskiego. Zarówno Pazdan, jak i Plizga, dla których był to mecz szczególny, musieli się zadowolić miejscem siedzącym na ławce rezerwowych.
Mecz rozpoczął się od przewagi zabrzan, która utrzymywała się przez cały pierwszy kwadrans. Posiadanie piłki i optyczna przewaga były po stronie gospodarzy, ale brakowało jeszcze efektów w postaci dogodnych sytuacji strzeleckich. Górnik starał się rozmontować defensywę rywali atakiem pozycyjnym i choć poczynał sobie z dużą swobodą i luzem w okolicach środka boiska, to w pobliżu pola karnego „Jagi” brakowało zimnej krwi i ostatniego podania. Drużyna Michała Probierza ustawiona była dość głęboko i czyhała na szybkie kontry. Nie udawało jej się to, w czym główna zasługa agresywnie grającej linii pomocy zabrzan. Pierwsze piętnaście minut jednak, oprócz kilku błyskotliwych zagrań (głównie Gergela), szybko do zapomnienia.
Później na chwilę do głosu doszła Jagiellonia, której defensywa przestała się tak niepotrzebnie cofać. Piłkarze Probierza wyszli w obronie trochę wyżej i przeprowadzili nawet kilka wypadów w pobliże bramki Steinborsa, lecz bez celnego strzału. Najbliżej tego był Quintana, którego sytuacyjny strzał po wrzutce z wolnego spadł na górną siatkę. Górnik jednak wciąż był stroną dominującą i w końcu przyszedł tego efekt. Zanim wybiła trzydziesta minuta meczu, gospodarze prowadzili 1:0. Piłkę na prawej stronie pola karnego optrzymał Madej, który postanowił wstrzelić ją mocno w światło bramki. Futbolówka trafiła Wasiluka i wyszła na rzut rożny, jednak sędzia wskazał nie na narożnik, a… na wapno. Arbiter dopatrzył się zagrania ręką stopera Jagiellonii, ale jak pokazały powtórki, nie było o tym mowy. Jedenastkę pewnym strzałem na gola zamienił Jeż.
„Górnicy” chwilę potem mogli i powinni pójść za ciosem - dobrze na lewym skrzydle odnalazł się Kosznik i dośrodkował wprost na nogę Zachary pięć metrów przed bramką Barana. Napastnik gospodarzy trafił jednak w poprzeczkę. Do końca pierwszej połowy nie zdarzyło się już nic wartego odnotowania. Zawodnicy kierowani z ławki przez Dankowskiego nadal kontrolowali przebieg meczu, a nieco przygaszona tego wieczora Jagiellonia nie była w stanie przejąć inicjatywy. W drużynie gości wyróżnić można było chyba tylko Tuszyńskiego, który sprawiał niemałe problemy defensorom Górnika. Jednak jego staranie spełzały na niczym wobec braku pomocy kolegów. W ekipie gospodarzy znów twardy i skuteczny był Augustyn, a z przodu brylował duet Jeż-Gergel.
Drugą część tego meczu Górnik rozpoczął – dosłownie –od mocnego uderzenia. Piłkę przytomnie głową zgrał Zachara, a Jeż soczyście uderzył ją z powietrza. Baran musiał interweniować na raty. Potem jednak tempo meczu wyraźnie siadło – Jagiellonia bezskutecznie próbowała przejąć inicjatywę, a Górnik atakował z rzadka. Jak w 58 minucie, kiedy ładny rajd i dośrodkowanie Madeja na gola z bliskiej odległości powinien z woleja Kosznik, lecz fatalnie skiksował.
W 60 minucie było już jednak 2:0. To był mecz Jeża – Słowak podszedł do rzutu wolnego z dwudziestu kilku metrów i uderzył cudownie, idealnie nad murem. Golkiper gości mógł tylko bezradnie stać i patrzeć, jak futbolówka zdejmuje pajęczynę i wpada w samo okienko. Kilka minut później mogła odpowiedzieć „Jaga”, kiedy to Tuszyński przedarł się w pole karne i próbował strzału z bardzo ostrego kąta, ale trafił jedynie w słupek. W 69 minucie znów zaatakowali gospodarze – z kontrą popędzili Zachara i Madej, ten drugi holował piłkę przez pół boiska i ostatecznie nie oddał jej koledze, tylko uderzył z okolic szesnastki, ale zbyt lekko, by zaskoczyć Barana.
Minuty uciekały, spotkanie zbliżało się do końca, a Jagiellonia nie potrafiła dojść do jakiejkolwiek sytuacji strzeleckiej. Mało tego, nadal pozwalała na to rywalom. Tak jak w 84 minucie, gdy na listę strzelców wpisał się Zachara. Książkowa kontra Górnika! Wszystko rozpoczął udanym dryblingiem na lewym skrzydle Gwaze, złamał akcję do środka podaniem do Madeja, który wypuścił w bój Gergela na prawej stronie. Skrzydłowy zabrzan zagrał perfekcyjnie w pole karne, gdzie napastnikowi gospodarzy pozostawiło tylko dostawić nogę i wpakować piłkę do siatki. W doliczonym czasie gry rozmiary porażki mógł zmniejszyć Piątkowski, ale w dogodnej sytuacji trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Chwilę potem poprzeczkę obił też swoim centro strzałem Madej.
Górnik stłamsił swoich rywali i niesłusznie podyktowany rzut karny nie powinien zakłamać rzeczywistości – przy Roosevelta 81 grała dziś tylko jedna drużyna i była ona ubrana w czerwone koszulki. Gościom nie wychodziło kompletnie nic, natomiast ekipa z Zabrza zagrała naprawdę dobre spotkanie, poczynając od defensywy, przez pomoc, aż do napastnika. Bohater tego wieczora mógł być tylko jeden – został nim Robert Jeż, autor dwóch trafień, w tym jednego „stadiony świata”.