menu

Dwa gole Olkowskiego na nic, Legia o krok od tytułu po wygranej w Zabrzu

18 maja 2014, 19:53 | Sebastian Gladysz

Bardzo dobre widowisko obejrzeli kibice w Zabrzu. Dwa gole z dystansu Pawła Olkowskiego były ozdobą meczu, ale na niewiele się zdały, bowiem Legia była jeszcze skuteczniejsza. Dzięki kompletowi punktów, Wojskowi są już o krok od mistrzostwa.

Obaj trenerzy postawili niemal na tych samych graczy, co w ostatniej kolejce. W Legii zmienił się tylko partner Rzeźniczaka na środku obrony – Dossę Juniora zastąpił Astiz. W Górniku mieliśmy za to dwie roszady, w tym jedną z konieczności. Okazuje się, że urazu ścięgna Achillesa doznał Sobolewski, przez co nie mógł wystąpić w dzisiejszym meczu. Jego miejsce na boisku zajął Drewniak. Na ławce usiadł także Kosznik, którego zmienił na lewej stronie defensywy Małkowski.

Na trybunach stadionu przy Roosevelta nie mogło zabraknąć selekcjonera Adama Nawałki. Selekcjoner to prestiżowe spotkanie oglądał w towarzystwie Jarosława Tkocza i kontuzjowanego piłkarza Górnika, Mariusza Przybylskiego. Swój były klub w akcji przyjechał również obejrzeć Arkadiusz Milik. W Zabrzu pojawiła się także delegacja z Warszawy, z Michałem Żewłakowem i Bogusławem Leśnodorskim na czele. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego mieliśmy jeszcze drobną uroczystość, bowiem uczczono trzysetny mecz Łukasza Madeja w Ekstraklasie.

Mecz od pierwszej minuty prowadzony był w szybkim tempie. Inicjatywę po swojej stronie mieli goście, ale Górnik starał się odgryzać i nie dał się stłamsić rywalom. W pierwszym kwadransie nie mieliśmy jednak wielu dogodnych okazji, gra toczyła się głównie w środku pola, ale mimo to przyjemnie oglądało się to spotkanie – mało było strat i bezsensownego wybijania, oba zespoły starały się grać piłką. Robert Warzycha zaskoczył ustawieniem swojego zespołu. Na szpicy od początku spotkania biegał Iwan, a Zachara został ustawiony za nim. Nie przynosiło to jednak spodziewanego rezultatu, bowiem Iwanowi brakuje szybkości, którą imponuje Zachara.

Legia w różnoraki sposób starała się strzelić bramkę gospodarzom. Podopieczni Henninga Berga oprócz ataku pozycyjnego próbowali też często prostopadłych piłek na skrzydłowych bądź napastnika, ale obrona Górnika pozostawała czujna. W efekcie chorągiewka sędziego liniowego często wędrowała do góry, sygnalizując pozycję spaloną. „Wojskowi” wyglądali, jakby mieli problem z wrzuceniem wyższego biegu i to akcje zabrzan wyglądały konkretniej.

W 24 minucie zaczął się mecz. Z niezłą kontrą mogli wyjść gospodarze i wydawało się, że Zachara niepotrzebnie zwolnił akcję podając do tyłu, ale okazało się to idealnym rozwiązaniem. Gwaze przytomnie rozciągnął akcję na prawe skrzydło do Olkowskiego, którego starym zwyczajem obiegał Nakoulma. Jeden z obrońców Legii w ciemno pobiegł za reprezentantem Burkina Faso a prawy obrońca Górnika skrzętnie z tego skorzystał, oddając strzał z dwudziestu kilku metrów. Piłka wpadła w sam róg bramki strzeżonej przez Kuciaka, który nie miał szans na interwencję.

Przez dziesięć minut po stracie bramki goście nie potrafili się otrząsnąć, a defensywa zabrzan spisywała się bez zarzutu. Do czasu… Obrońcy Górnika sami napytali sobie biedy. Najpierw Danch zgrywał do swojego bramkarza piłkę klatką w ogromnym zamieszaniu pod bramką Steinborsa. Doskoczył do niej Radović, ale uderzył w poprzeczkę. Chwilę później z linii bramkowej futbolówkę wybijał Szeweluchin. Już wtedy kibice w Zabrzu zadawali sobie pytanie; „Jak to możliwe?”, ale kolejna sytuacja Kucharczyka przesunęła granice futbolowego szczęścia. Radović uciekł prawym skrzydłem i zagrał między obrońców a bramkarza idealnie na piąty metr do skrzydłowego Legii, a ten w dogodnej sytuacji… obił poprzeczkę. Szeweluchin wybił piłkę na rzut rożny. Z tego stałego fragmentu padła wyrównująca bramka. W 41 minucie po dośrodkowaniu Brzyskiego z bliska głową do siatki trafił Jodłowiec. Ostatnie fragmenty pierwszej połowy to prawdziwy napór piłkarzy Henninga Berga. W 45 minucie bramkę kolejki mógł zdobyć Brzyski, ale jego potężny strzał z ponad trzydziestu metrów po raz trzeci w odstępie kilku minut trafił w… poprzeczkę.

Druga część spotkania rozpoczęła się od wymiany ciosów. Groźnie z rzutu wolnego uderzał Brzyski, jednak Steinbors stanął na wysokości zadania. Chwilę potem na prowadzenie mógł wyprowadzić swój zespół Zachara, lecz jego uderzenie z ostrego kąta obronił instynktownie Kuciak. Bramkarz Legii w identyczny sposób poradził sobie także z dobitką Dancha.

Gdy żaden z zespołów nie potrafił ugruntować swojej przewagi, na prowadzenie wyszła Legia. Gdy wybiła 60 minuta spotkania, nonszalanckie podanie Iwana przejął Jodłowiec, który popędził na bramkę Steinborsa. W odpowiednim momencie odegrał do Michała Żyro, ten swobodnie przyjął piłkę na dwudziestym metrze i technicznym strzałem pokonał golkipera zabrzan. Podopieczni Roberta Warzychy ruszyli do odrabiania strat. Bardzo szybko jednak legioniści ukrócili ich zapędy. Trzy minuty po trafieniu na 2:1 kolejny kontratak gości uruchomił Żyro, który perfekcyjnie dośrodkował na głowę Kucharczyka. Skrzydłowy Legii szczupakiem dopełnił formalności.

Przyjemnie oglądało się ten mecz i już można było obwieścić koniec emocji, ale zabrzanie mieli w swoim składzie niesamowitego dziś Olkowskiego. W 77 minucie z doprawdy śliczną kontrą wyszli podopieczni Warzychy, piłka po kilku podaniach znalazła się w posiadaniu prawego obrońcy Górnika, który rozgrywał dziś swój mecz. Olkowski nie patyczkował się i uderzył identycznie, jak w 24 minucie. Efekt? Ten sam! Futbolówka w siatce obok bezradnego Kuciaka. To nie był jeszcze koniec emocji w Zabrzu.

Górnik z impetem ruszył odrobić jednobramkową stratę. Chwilę po golu swoją szansę miał Małkowski, lecz jego uderzenie głową z ostrego kąta obronił golkiper gości. Po jednym z kornerów mieliśmy prawdziwą kontrowersję – futbolówkę ręką dotknął Jodłowiec i wydaje się, że powinna to być jedenastka dla „Górników”. Arbiter jednak nie zareagował i gra toczyła się dalej. Strzelona bramka odmieniła zespół gospodarzy, którzy zamknęli rywali na ich własnej połowie i raz po raz gorąco było w polu karnym mistrzów Polski. A to strzelał Oziębała, a to Zachara, ale cały czas był tam gdzie być powinien Kuciak. Wyjątkowo długi czas doliczony (6 minut) musiał być niezwykle nerwowy dla kibiców z Warszawy. Legia znajdowała się w odwrocie, ale Górnikowi brakowało skuteczności. Z podopiecznych Berga uszła cała ich pewność siebie i bez oporów grali na czas. Napór gospodarzy nie przyniósł jednak efektu i goście mogli się cieszyć z trzech punktów, które w praktyce zapewniły im obronę tytułu.


Polecamy