Awans jest, zespołu brak. Legia po słabym meczu zremisowała z Dundalk, ale zagra w Lidze Mistrzów
Legia Warszawa po 21 latach awansowała ponownie do Ligi Mistrzów. Zrobiła to jednak w żenującym stylu, remisując u siebie z irlandzkim Dundalk FC 1:1, wyrównującego gola zdobywając w doliczonym czasie gry i kończąc mecz w "10".
fot. Bartek Syta / Polska Press
Jedenastka wystawiona przez Besnika Hasiego nie zmieniła się w porównaniu do poprzedniego meczu z mistrzem Irlandii - co ciekawe, to pierwszy raz w tym sezonie, kiedy albański trener powtórzył jedenastkę z poprzednich spotkań. Na wcześniejsze starcia mistrz Polski wychodził za każdym razem w innym składzie. Mecz od pierwszego gwizdka rozpoczęli zawodnicy należący do optymalnego zestawienia Wojskowych, z Michałem Pazdanem, Thibaultem Moulinem i Nemanją Nikoliciem w składzie. Goście do meczu przystąpili natomiast z dwoma zmianami w porównaniu z meczem rozgrywanym na Aviva Stadium w Dublinie w zeszłą środę.
Na wyjście piłkarzy kibice z Żylety przygotowali oprawę przedstawiającą ruletkę, z podpisem "Historia kołem się toczy". Murawa została zadymiona przez race wykorzystane przy choreografii, ale sędzia zdecydował, że mecz rozpocznie się punktualnie. Pierwsze kilka minut to przewaga gospodarzy w posiadaniu piłki, goście wyraźnie ustawieni byli pod grę z kontry. Przez pierwsze minuty było to dość skuteczne, Irlandczycy zdołali dwukrotnie przeprowadzić groźną kontrę, po której mieli dwa rzuty wolne, żaden z nich nie był jednak w stanie zagrozić bramce strzeżonej przez Arkadiusza Malarza. Legia odpowiedziała szybką akcją po nieudanym rzucie rożnym Dundalk, ale dogranie Michała Kucharczyka spod linii bocznej powinno zamiast do przodu, przez wybiegającego Nemanję Nikolicia, zostało skierowane... w poprzek boiska.
Niestety, nie minęło jeszcze dwadzieścia minut meczu, a piłkarze Dundalk objęli prowadzenie. Przecudowne trafienie zaliczył Robert Benson, który uderzeniem z pierwszej piłki w samo okienko bramki Arkadiusza Malarza wykończył akcję swojego zespołu, była to bramka naprawdę wyjątkowej urody, do tego sprawiała ona, że losy dwumeczu staną się jeszcze ciekawsze. Kolejna bramka dla gości mogła sprawić, że wszystko zacznie się od początku. Niemal od razu do odważniejszej ofensywy przeniosła się Legia, chcąc pokazać, że utrata gola była jedynie wypadkiem przy pracy. Brakowało za to precyzji pod bramką rywala, najgroźniejsza akcja mistrza Polski należała do Adama Hlouska, który bez zastanowienia uderzył sprzed szesnastki, Gary Rogers musiał wykazać się, aby wybronić ten strzał.
Do końca pierwszej połowy nie stało się już nic godnego uwagi. Legia niemal bez przerwy przebywała na połowie gości i przeważała, ale zespół Dundalk prowadził po pierwszych trzech kwadransach. Bramka zdobyta przez ekipę mistrza Irlandii sprawiała, że losy dwumeczu wciąż były otwarte, a kolejny gol strzelony przez piłkarzy Stephena Kennego, nawet kompletnie przypadkowy, mógł doprowadzić do wyrównania. Pewne było jedno - po przerwie czekało nas mnóstwo emocji. Gra zespołu Besnika Hasiego po prostu musiała poprawić się.
Druga część meczu, zgodnie z oczekiwaniami, rozpoczęła się od przewagi legionistów. Wymuszali sporo błędów gości w rozegraniu, zaliczając mnóstwo przechwytów, ale wciąż wynikało z tego bardzo niewiele. Aż prosiło się o jakieś zmiany w zespole Legii. Te wciąż jednak nie nadchodziły, a gra wciąż wyglądała beznadziejnie. Należało się cieszyć, że w pierwszym meczu udało się wywalczyć dwubramkową zaliczkę. Goście pozwalali sobie na coraz więcej, czego przykładem był choćby bardzo niebezpieczny strzał przewrotką Patricka McEleneya, w tej sytuacji nie popisał się Łukasz Broź. W końcu nadeszła pierwsza zmiana, wciąż powracający po kontuzji Guilherme zmienił frustrującego swoją grą Steevena Langila.
Ostatnie dwadzieścia minut zapowiadało się jeszcze bardziej ciekawie, bowiem drugą żółtą kartkę obejrzał Adam Hlousek. Nie była to sytuacja, w której arbiter miał obowiązek pokazania czerwonej kartki dla czeskiego defensora, ale uznał, że lewy obrońca przerwał korzystną kontrę zespołu gości. Trener Besnik Hasi zareagował na boiskowe wydarzenia, ściągając bezużytecznego tego wieczoru Nemanję Nikolicia. Zastąpił go Bartosz Bereszyński. Dość niespodziewanie gospodarze zaczęli wyglądać nieco groźniej, choć wydawałoby się, że to ekipa Dundalk powinna w tym momencie nieco przycisnąć.
Wchodziliśmy już w końcową fazę meczu, do końca pozostało już tylko 10 minut, więc powinna to być ta najciekawsza i decydująca faza rewanżu. Oglądaliśmy walkę cios za cios, obie drużyny wciąż dążyły do zdobycia upragnionego gola, który mógłby rozstrzygnąć losy starcia. Końcowe minuty mogły przyprawić kibiców Legii o zawał serca, ale w doliczonym czasie gry to Michał Kucharczyk zdobył niezwykle ważnego gola, chyba najważniejszego w całej swojej karierze, kończąc kontrę Legii po zagraniu Vadisa Odjidji-Ofoe.
Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie. Legia Warszawa zremisowała 1:1 z Dundalk i zdołała awansować do upragnionej fazy grupowej Ligi Mistrzów. Losowanie grup już niebawem, pewne jest, że na jesieni czekają nas wielkie emocje - wielki futbol powraca do Warszawy!