Dudek: Kibice Widzewa i ŁKS potrzebują osobnych stadionów
- Jeden stadion nie do końca zjednoczy łódzkich kibiców. Dwa mniejsze stadiony dałyby początek temu zjednoczeniu. Wtedy może też oba łódzkie kluby wrócą na należne im miejsce na szczycie krajowego futbolu - mówi Jerzy Dudek, były bramkarz reprezentacji Polski, Feyenoordu, Liverpoolu i Realu Madryt.
Po zakończeniu sportowej kariery został Pan biznesmenem, prowadzi firmę, a ostatnio podjął Pan współpracę z Pall-Ex. Z tego też powodu Jerzy Dudek przyjechał do Łodzi. Czy można mieć nadzieję, że ze swoim kapitałem zostanie Pan kiedyś sponsorem piłkarskiej drużyny. Może którejś łódzkiej?
Staram się mądrze lokować swój kapitał, aby w przyszłości czerpać z tego zyski. Nie widzę siebie w roli sponsora jakiejkolwiek drużyny, bo ja inwestuję w młodzież. Taka jest moja filozofia. Trzeba młodym ludziom stwarzać warunki do sportowego treningu. W Krakowie otworzyliśmy szkółkę piłkarską. Niebawem minie pierwszy rok naszej działalności. Ta szkółka jest niekomercyjna. To też jest ważne. Cały czas szukam sponsorów, partnerów, rozmawiam z wieloma ludźmi.
Ludzie w Polsce chcą pomagać piłkarskim szkółkom?
Chcą pomagać, ale muszą mieć partnerów do tego typu projektów. To zaufanie jest bardzo ważne. Jeżeli nie ma zaufania, a pojawia się gość, któremu z oczu źle patrzy, widać, że chce okraść danego sponsora, to bardzo ciężko jest cokolwiek zbudować. My szkolimy młodzież niekomercyjnie. Mamy już ponad 400 dzieciaków. Zbieramy po 50 zł, a rodzicom wzamian dajemy karnet na basen i siłownię. Proszę sobie wyobrazić, że około 70 dzieciaków nawet nie ma tych 50 zł.
Sport w ogóle strasznie się skomercjalizował. Zgodzi się Pan z tym
Sport kiedyś był ogólnie dostępny, a dziś stać na niego tylko bogatych. Dlatego niekiedy jest bardzo ciężko biednym i zdolnym rozwijać swój sportowy talent.
Pan pamięta Łódź głównie z powodu wybuchu petardy podczas meczu kadry z Japonią. Łódź natomiast była kiedyś stolicą polskiej piłki nożnej. Widzew jako ostatni grał w Lidze Mistrzów. A teraz Łódź to peryferie polskiego futbolu...
O petardzie nie ma co mówić. Łódź wspominam bardzo pozytywnie. Pamiętam swoje mecze w reprezentacji, rozgrywane w Łodzi. Przecież na Widzewie ograliśmy Białoruś 3:1 w walce o awans do mundialu 2002. Łatwo nam poszło, bo Radek Kałużny strzelił trzy bramki. Ja jestem bardzo zdziwiony tym, że łódzkie kluby mają kłopoty. ŁKS ma trudny moment i jest w czwartej lidze, Widzew nie walczy o Ligę Mistrzów, jak kiedyś.
Dlaczego jest Pan tym zdziwiony?
Wszyscy mówią, że Łódź jest zapomniana. Nie ma stadionu. Rozmawiałem z panią prezydent Hanną Zdanowską. Powiedziała, że jest absolutnie otwarta na budowę stadionów, też jej zależy na tym, aby łódzcy kibice piłkarscy oglądali mecze w komfortowych warunkach. Bo to jest bardzo ważne dla kibica, aby mu deszcz nie kapał na głowę. Ponadto mecze niekiedy są bardzo nudne i trzeba sobie przyjście na stadion zrekompensować chociażby popijając dobre wino w bizneslunch. A Łódź ma duży potencjał. Pamiętam ze swoich czasów, że w tych trudnych miastach, osiedlach jest młodzież najbardziej zdeterminowana do uprawiania sportu, do osiągnięcia sukcesu. Ci młodzi ludzie wiedzą, że sport dla nich to jedyna szansa na zmianę swojego stylu życia. Jak przejeżdżam przez Łódź widzę kontrasty. Nowoczesność zderza się ze starą Łodzią Fabryczną. I jeszcze raz powiem, w tej młodzieży jest duży potencjał.
Dotknął Pan delikatnego tematu - jeden czy dwa stadiony powinny być w Łodzi?
Wiem doskonale, jak mocno skonfliktowani są w Łodzi kibice Widzewa i ŁKS. Ja czuję, że jeden stadion nie do końca zjednoczy tych kibiców. A zatem jestem zdania, że dwa mniejsze stadiony w Łodzi dałyby początek temu zjednoczeniu. Wtedy może też oba łódzkie kluby wrócą na swoje należne im miejsce na szczycie naszego krajowego futbolu.
Czytaj cały wywiad z Jerzym Dudkiem TUTAJ