menu

Druga wygrana Górnika Łęczna. Zabrzanie wciąż bez punktów

27 lipca 2015, 19:52 | Kaja Krasnodębska

W ostatnim meczu 2. kolejki Ekstraklasy Górnik Łęczna wygrał z Górnikiem Zabrze 2:1. Obie drużyny od 38. minuty grały w dziesiątkę po tym, jak sędzia ukarał czerwonymi kartkami Łukasza Mierzejewskiego i Rafała Kosznika.

Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
fot. ŁUKASZ KACZANOWSKI/POLSKA PRESS
1 / 12

Początek spotkania to lepsza gra gospodarzy. Wraz z pierwszym gwizdkiem to oni wydawali się prowadzić grę, próbując przebić się na połowę rywali. Nie robili tego nadzwyczaj skutecznie i w pierwszych minutach gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Premierową, poważną akcję tego meczu skonstruowali jednak goście. Lewą stroną boiska przebił się Rafał Kosznik, który przy braku pomocy ze strony kolegów nie zdołał jednak nawet zagrozić bramce Sergiusza Prusaka.

Tą samą częścią boiska do akcji ruszyli także łęcznianie. Nowak idealnie podał piłkę w stronę Grzegorza Piesio. Były pomocnik Dolcanu w tempo dośrodkował w pole karne, a dobrze ustawiony tam Kamil Pożniak strzelił minimalnie niecelnie. Tym razem z ulgą odetchnąć mogli zabrzanie. Ale nie na długo… Zaledwie siedem minut później po fantastycznym dośrodkowaniu Leandro, futbolówka znalazła się pod nogami Jakuba Świerczoka. Ten sprytnie podał do Kamila Poźniaka, który w myśl zasady „do dwóch razy sztuka” umieścił piłkę w siatce.
Zdobyty gol zachęcił gospodarzy do dalszych ataków.

Przez następne minuty piłka tańczyła głównie między ich nogami. Przewaga posiadania piłki nie wpłynęła jednak na końcowy wynik. Proste indywidualne błędy, łatwe straty czy nieporozumienia między zawodnikami, skutecznie temperowały ofensywne ambicje podopiecznych Jurija Szatałowa. Od czasu do czasu przed szansą stawali także goście z Zabrza, ale były one na tyle nieśmiałe, że stojący w bramce Sergiusz Prusak nie musiał zbytnio interweniować.

Po pół godzinie gry piłka po raz drugi zagościła w siatce Sebastiana Przyrowskiego. Gol zdobyty przez Grzegorza Piesio nie został jednak uznany. Chwilę wcześniej sędzia liniowy odgwizdał minimalnego spalonego. Największe emocje związane z decyzjami arbitrów miały dopiero nadejść…

I nadeszły już w 38. minucie. Podczas oczekiwania na piłkę gorącymi uściskami zaczęli blokować się Łukasz Mierzejewski i Rafał Kosznik. Żaden nie chciał odpuścić, dlatego ochoczo przepychali się szukając sobie jak najlepszej pozycji do przyjęcia piłki. Nerwy szybciej puściły pierwszemu z nich. Po krótkiej wymianie zdań, obrońca gospodarzy oddał cios głową w kierunku Kosznika. Nie umknęło to uwadze sędziego, który od razu zdecydował się posłać go do szatni. Krótkie dyskusje piłkarzy z Łęcznej nie pomogły – sędzia nie zmienił zdania i Mierzejewski musiał opuścić murawę.

Również optymizm wśród gości nie panował długo. Za niesportową walkę oraz dyskusję z Mierzejewskim, sędzia winą obarczył także Kosznika, pokazując pomocnikowi z Zabrza żółty kartonik. Ten mając na swym koncie już jedną kartkę tego koloru, również udał się pod prysznice. W rezultacie na siedem minut przed końcowym gwizdkiem pierwszej części gry, na boisku pozostało jedynie dziesięciu piłkarzy.

W przerwie na zmianę zdecydował się jedynie Jurij Szatałow, który w miejsce Tomasza Nowaka oddelegował do gry Pawła Sasina. Do ataku pierwsi ruszyli goście. Oblężenie połowy gospodarzy szybko przyniosło efekt. W 51. minucie gry na listę strzelców wpisał się Roman Gergel. Ładnym strzałem z dziesięciu metrów pokonał Sergiusza Prusaka. Szkoleniowiec Łęcznej na wyrównanie zareagował kolejną zmianą. Zamist niewidocznego w ostatnich minutach Jakuba Świerczoka, pojawił się Bartosz Śpiączka. To również nie pobudziło gospodarzy do ataku. Do kolejnych sytuacji dochodzili jednak zabrzanie. Najpierw szybki kontratak Romana Gergela i Łukasza Madeja w ostatniej chwili zablokował Paweł Sasin, a chwilę później gospodarzy przed stratą bramki odgwizdaniem spalonego uratował arbiter liniowy.

Zmarnowane sytuacje trochę ostudziły zapał gości. Piłka znacznie zwolniła swój bieg, leniwie tocząc się między nogami zawodników obu Górników. I wtedy z tego całego uśpienia obudził się Bartosz Śpiączka. Nowy napastnik łęcznian po akcji skonstruowanej przez Fedora Cernycha i Grzegorza Piesio, z kłopotami pokonał Sebastiana Przyrowskiego. Druga stracona bramka jedynie dobiła nadzieje zabrzan. Mimo, że gospodarze naprawdę nie stwarzali im większych problemów ani nie prezentowali jakiś ogromnych ambicji na podwyższenie wyniku, podopieczni Roberta Warzychy nie zdołali nawet wyrównać.


Polecamy