Dominik Nowak: Chcę tutaj nadal pracować. Do zobaczenia w ekstraklasie!
Dominik Nowak zabrał głos po wygranym przez jego podopiecznych meczu z Wisłą Kraków. Mimo, że ostateczny wynik to 5:4 dla Miedzi Legnica, nie dał on utrzymania w LOTTO Ekstraklasie.
fot. Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa
Tym razem Dominik Nowak już nie płakał. Łzy zostawił za sobą, w Legnicy. Dziś jedynie spojrzał w oczy prawdzie, cud się nie ziścił.
- Całe spotkanie na wysokim poziomie jeśli chodzi o sposób gry w piłkę. Żadna drużyna się nie bała i świetnie radziła sobie w obu fazach gry, zarówno wychodząc spod pressingu, jak i go nakładając. To była dobra promocja ekstraklasy, jestem za tym, aby taki styl był zawsze prezentowany na ligowych boiskach - mówił, odnosząc się do dziewięciobramkowego widowiska. Miedź pożegnałą się z LOTTO Ekstraklasą w wielkim stylu i na pewno w dużej mierze taka właśnie będzie zapamiętana.
- Nie ma to jednak znaczenia. Spadliśmy. Nie chcę też oceniać, czy słusznie. Od tego są dziennikarze - mówił zrezygnowany trener "Miedzianki". - Trzeba pochwalić piłkarzy za cały ten okres. Miedź momentami była romantyczna, szalona, a w innych chwilach borykała się z własnymi problemami. W kluczowym momencie wypadli kluczowi piłkarze. Ekstraklasa nauczyła nas, że trzeba być na to przygotowanym. To jest sport, to jest życie. Każdy mógł się znaleźć na naszym miejscu, jesteśmy bogatsi o doświadczenia - mówił, powoli już układając sobie w głowie obraz zakończonego sezonu. Pobyt w ekstraklasie traktuje jako cenne doświadczenie. Nasuwa się więc pytanie, czy pociągnie je dalej i zostanie na statku?
- Dużo rozmawiamy z właścicielem (Andrzejem Dadełło - przyp. red.), właściwie codziennie. Zawsze miałem od niego wsparcie, dał mi długoletni kontrakt i darzył dużym zaufaniem. Moja przyszłość wyjaśni się w najbliższym czasie. Nieważne, czy chcę czy nie chcę tu pracować, Zaczynamy wszystko od zera. Wierzę w to, że będę tu pracował. Nie chodzi o to, czy mam coś do udowodnienia. Chcę zachować pewną ciągłość - zapowiedział.
Miedź czeka rewolucja. Nie taka, przez jaką chcieliby przejść kibice, ale z całą pewnością jest ona nieunikniona. - Może nie jesteśmy nad przepaścią jak zimą Wisła, ale będziemy musieli się podnieść. To jest piękne w piłce, trzeba czasem upaść, aby się podnieść. Doskonale wiemy ile czeka nas pracy - dodał Nowak.
- Zabrakło też troszeczkę szczęścia - wskazał jako ten ostatni, równie ważny czynnik. - Nie było jednego takiego meczu, w którym będąc słabsi, wygraliśmy - dodał.
- Do zobaczenia! - krzyknął w kierunku dziennikarzy, po czym zniknął w tunelu.
.