menu

Dolcan zmarnował szansę w Bełchatowie. Zadecydowała jedna akcja

26 października 2013, 22:13 | Anna Baranowska

W 14. kolejce 1. ligi GKS Bełchatów podejmował na własnym stadionie drużynę Dolcanu Ząbki. Goście do liderującego GKS-u tracili raptem 2 oczka, a przy odpowiednim układzie wyników wygrana pozwalała im na objęcie pierwszego miejsca w tabeli.

Bełchatów nie zachwycił w starciu z Dolcanem, ale utrzymał się na pozycji lidera 1. ligi
Bełchatów nie zachwycił w starciu z Dolcanem, ale utrzymał się na pozycji lidera 1. ligi
fot. Łukasz Łabędzki

GKS Bełchatów - Dolcan Ząbki 1:0 (1:0)

W poprzedniej kolejce bełchatowianie ulegli Wiśle Płock, przez co ich przewaga w tabeli znacznie się zmniejszyła. Komplet punktów z dzisiejszego meczu ponownie oddaliłby GKS od reszty zespołów, zwłaszcza, że swój pojedynek przegrała Olimpia Grudziądz zajmująca drugą pozycję po 13 rozegranych spotkaniach.

Od pierwszych minut meczu to goście nadawali tempo grze. Dolcan od samego początku próbował wywrzeć presję na przeciwniku. Poniekąd się to udało, gdyż bełchatowianie przez pierwsze 20 minut nie byli w stanie wyjść ze swojej połowy. Ich gra ograniczała się do defensywy, na tyle jednak dobrej, że przyjezdni nie stworzyli sobie żadnej "setki" pod bramką Arkadiusza Malarza. Z bardzo dobrej strony w tym okresie gry pokazał się Kamil Mazek. Inicjował akcje ofensywne, po faulach na nim Dolcan wykonywał stałe fragmenty gry, jak również wracał pomagać swoim kolegom w grze obronnej.

W 21. minucie GKS skonstruował swoją pierwszą, groźną akcję. Bartłomiej Bartosiak zagrał świetną piłkę do Michała Maka, którego o ułamek sekundy wyprzedził bramkarz Dolcanu Rafał Leszczyński. Ta akcja podbudowała gospodarzy, którzy cztery minuty później mogli cieszyć się ze strzelonej bramki. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Kamila Wacławczyka do piłki w polu karnym dopadł Maciej Wilusz, którego strzał głową dał prowadzenie drużynie z Bełchatowa.

Do końca pierwszej połowy oba zespoły wymieniały się ciosami, z lekką przewagą Bełchatowa. W 34. minucie Mateusz Mak dośrodkowywał piłkę z rzutu wolnego w pole karne Dolcanu. Pomocnik GKS-u zanotowałby piękną asystę, gdyby o futbolówkę nie "pokłócili" się Wilusz i Sawala. W ostatniej akcji pierwszej odsłony meczu Kamil Mazek precyzyjnie podawał do Grzegorza Piesio, ale dobrze w obronie spisał się Paweł Baranowski.

Druga połowa rozpoczęła się dokładnie tak jak pierwsza. Niemrawo ze strony gospodarzy, a z przewagą gości. Dolcan większość czasu utrzymywał się przy piłce, ale groźnych sytuacji było jak na lekarstwo. Dopiero w 67. minucie goście wyprowadzili akcję zagrażającą bramce GKS-u. Z lewej strony boiska piłkę w pole karne dośrodkowywał Bartosz Wiśniewski, a znajdujący się tam Szymon Matuszek o włos minął się z dograniem kolegi. Arkadiusz Malarz byłby bez szans obrony w tej sytuacji. Cztery minuty później ten sam duet zawodników ponownie zagroził bramce Bełchatowa. Tym razem Matuszek chciał strzelić efektownego gola piętką, co w praktyce nie okazało się takie łatwe i piłka trafiła pod nogi obrońców GKS-u.

W 73. minucie czerwoną kartkę otrzymał Damian Jakubik za brutalny faul na Michale Maku. Od tego momentu goście zmuszeni byli grać w osłabieniu, co teoretycznie obniżało ich szanse na odrobienie straty bramkowej. Tylko teoretycznie, bo w praktyce Dolcan nadal atakował i przeważał. W 81. minucie udało się Zjawińskiemu strzelić bramkę, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Po tej sytuacji doszło do przepychanki między Malarzem, a Wiluszem, którzy najpewniej mieli odmienne poglądy co do postawy obronnej swojego zespołu.

Ostatnie minuty spotkania należały już do gospodarzy, którzy stworzyli sobie kilka ciekawych sytuacji, po których powinny paść bramki. Tak dogodnych akcji może pozazdrościć bełchatowianom niejedna drużyna. Andreja Prokić i zwłaszcza Michał Mak mogą pluć sobie w brodę za niewykorzystane stuprocentowe sytuacje. Bohaterem końcówki był Rafał Leszczyński, który bronił dosłownie wszystko...czy to między słupkami, czy na przedpolu. Zachowanie Michała Maka mimo prowadzenia GKS-u spotkało się z falą gwizdów na trybunach. Trudno się dziwić, skoro piłkarz znajdował się sam na sam z bramkarzem i w najważniejszym momencie akcji... potknął się o własne nogi i przewrócił.

Mimo bardzo słabej postawy bełchatowianom udało się utrzymać jednobramkowe prowadzenie i zgarnąć komplet punktów, dzięki czemu umocnili się na pozycji lidera. Dolcan Ząbki może czuć spory niedosyt po tym spotkaniu. Piłkarze Roberta Podolińskiego nawet grając w osłabieniu nie odstawali poziomem od gospodarzy. Jedna akcja zadecydowała, że 3 punkty zostały w Bełchatowie.