Michał Bajdur: Mam nadzieję, że będę regularnie występował w pierwszym składzie
– Wiadomo, że odczuwałem spory niedosyt. W końcu każdy chce grać. Nie jestem wyjątkiem. Jestem stosunkowo młody i chciałbym grać w każdym meczu. Bolało mnie to, że nie gram, ale takie były decyzje trenera i trzeba je było uszanować. Teraz dostałem szansę i mam nadzieję, że po tym występie regularnie będę wychodził w pierwszym składzie – mówił po spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec skrzydłowy Dolcanu, Michał Bajdur.
fot. Robert Skumiał
Wysokie zwycięstwo nad Zagłębiem było szczególnie ważne dla Michała Bajdura, który zaczął spotkanie w wyjściowej jedenastce. Skrzydłowy Dolcanu po raz ostatni zagrał bowiem w pierwszym składzie w 11. kolejce. Jeżeli natomiast chodzi o wygraną, to było to aż w 6. serii gier. – Dawno nie grałem w pierwszym składzie, więc tym bardziej cieszę się z dzisiejszego występu. Wygrywamy wysoko z Zagłębiem, które było liderem, sam chyba też zagrałem dobrze, więc mogę być zadowolony – przyznał wypożyczony z Legii zawodnik.
„Bajdurek” nie ukrywał zresztą, że rozpoczynanie kolejnych meczów na ławce było dla niego męczące. – Wiadomo, że odczuwałem spory niedosyt. W końcu każdy chce grać. Nie jestem wyjątkiem. Jestem stosunkowo młody i chciałbym grać w każdym meczu – wyznał zawodnik, który liczy, że teraz na dobre wywalczył sobie miejsce wyjściowej jedenastce. – Bolało mnie to, że nie gram, ale takie były decyzje trenera i trzeba je było uszanować. Teraz dostałem szansę i mam nadzieję, że po tym występie regularnie będę wychodził w pierwszym składzie – dodawał skrzydłowy.
Bajdur ma podstawy, żeby wierzyć w taki obrót spraw. W końcu w spotkani z Zagłębie pokazał się z naprawdę dobrej strony. Najpierw podał dokładnie piłkę do Marcina Krzywickiego, który strzelił bramkę, a później sam trafił do siatki z ostrego kąta. Skrzydłowy pokonał bramkarza rywali jeszcze w pierwszej połowie, ale wtedy boczny sędzia podniósł chorągiewkę.
– Nie wiem, czy był spalony, ale pewnie tak – mówił ze śmiechem zawodnik. – Później jednak udało mi się zaliczyć asystę przy bramce Krzywego i samemu strzelić, więc ogólnie jestem naprawdę szczęśliwy – dodawał. Taki mecz był potrzebny jednak nie tylko jemu, ale również całemu Dolcanowi, który przegrał dwa poprzednie spotkania. – Jeżeli, nie daj Boże, przegralibyśmy, to można byłoby mówić, że znaleźliśmy się w lekkim kryzysie. To byłaby trzecia porażka z rzędu. Wiedzieliśmy, że musimy się odbudować. Dlatego to zwycięstwo było nam niezwykle potrzebne – przekonuje skrzydłowy.
Trener Dolcanu, Dariusz Dźwigała mocno wierzy w Bajdura, o czym przekonywał już nie raz. Dowodem tego może być fakt, że pomocnik otrzymał zadanie wykonywania rzutów rożnych. – Ćwiczyliśmy stałe fragmenty i na treningach dobrze sobie z nimi radziłem, więc trener postanowił, że ja będę je wykonywał. Co prawda nie stwarzaliśmy po nich wielkiego zagrożenia, ale następnym razem na pewno będzie lepiej – powiedział z optymizmem zawodnik. Szkoleniowiec w niego wierzy, ale również sporo wymaga.
W trakcie meczu nazwisko „Bajdur” było wymawiane przez Dźwigałę dość często. Głównie po to, aby skorygować ustawienie na boisku swojego podopiecznego. Taka forma zwracania uwagi nie przeszkadza samemu zainteresowanemu. – Rzeczywiście tak było, ale wtedy od razu jest większa motywacja, żeby poprawić ustawienie – śmiał się skrzydłowy, który opuścił boisko mniej więcej kwadrans przed ostatnim gwizdkiem. Trudno byłoby mu bowiem dotrwać do końca. – Po takiej przerwie byłoby mi ciężko. W końcówce potrzebowałem już butli z tlenem i dobrze, że trener to zauważył – zakończył Bajdur.