Jakub Arak: Dostaliśmy lekcję pokory, ale się nie załamujemy
- Zagraliśmy otwarty futbol, jak w każdym innym meczu. Kluczowy był moment między 20., a 25. minutą - przyznał po meczu z Dolcanem napastnik Zagłębia Sosnowiec, Jakub Arak.
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Zagłębie przegrało wysoko i było wyraźnie słabsze od rywali. Niektórzy zastanawiali się, czy sosnowiczanie nie byli zmęczeni po pucharowym starciu z Cracovią, do którego doszło we wtorek. – Być może mieliśmy jeszcze w nogach mecz pucharu Polski, ale sam czułem się dobrze pod względem fizycznym. Nie chcę się więc tłumaczyć w ten sposób – przyznał po ostatnim gwizdku napastnik Zagłębia Jakub Arak, który na boisku spędził lekko ponad godzinę. Wcześniej zagrał jeszcze cały mecz przeciwko „Pasom”, a w ubiegły weekend w spotkaniu z Chojniczanką po 17 minutach z powodu kontuzji, która nie okazała się jednak groźna. – Cieszę się, że sztab medyczny szybko postawił mnie na nogi. Już praktycznie nie odczuwam skutków meczu z Chojniczanką – dodał zawodnik wypożyczony z Legii.
Arak nie pomógł jednak zbytnio swojemu zespołowi w starciu z Dolcanem, choć kilkukrotnie starał się walczyć z obrońcami rywali, utrzymując się z piłką na połowie ząbkowian. – Zagraliśmy otwarty futbol, jak w każdym innym meczu. Kluczowy był moment między 20., a 25. minutą, kiedy za łatwo straciliśmy dwie bramki – przekonywał po meczu, odwołując się do trafień Marcina Krzywickiego i Igora Sapały. – Wtedy musieliśmy się otworzyć i skończyło się jeszcze wyższą porażką. Co prawda przy 0:2 mogliśmy stanąć i czekać na wyrok, ale do końca chcieliśmy walczyć o swoje. Trudno, dostaliśmy lekcję pokory. Na pewno się nie załamujemy, tylko dalej ciężko pracujemy – dodawał napastnik.
Głównym problemem Zagłębia były stwarzanie sobie sytuacji pod bramką rywali. Sosnowiczanie ograniczali się właściwie do dośrodkowań, głównie ze stałych fragmentów gry. Nawet ich bramka honorowa (gol samobójczy Szymona Matuszka) była dosyć przypadkowa. – Zagrożenie stwarzaliśmy głównie po dośrodkowaniach. Widać, że Dolcan odrobił pracę domową, bo potrafił zneutralizować nasze atuty – wyjaśniał Arak. – Wykreowaliśmy sobie za mało sytuacji. Myślę, że na dokładną analizę przyjdzie jeszcze czas, a w tygodniu będziemy pracowali nad tym, co dzisiaj szwankowało – dodawał strzelec sześciu ligowych goli w obecnym sezonie.
Arak nie potrafił znaleźć dokładnego wytłumaczenia słabszej postawy swojej drużyny, ale jednego był pewny: nie zabrakło zaangażowania. Nawet wtedy, kiedy na drugą połowę Zagłębie wybiegało z dwubramkową stratą do Dolcanu. – Po przerwie nie zabrakło nam determinacji. Na drugą połowę wyszliśmy mega zmotywowani. Może nie stwarzaliśmy sobie stuprocentowych sytuacji, ale dość często przebywaliśmy na połowie Dolcanu. Brakowało po prostu ostatniego podania – tłumaczył snajper, zgadzający się z tym, że gospodarze zwyciężyli nieprzypadkowo. – Dolcan strzelił cztery bramki i wygrał zasłużenie. Na zwycięstwo zasługuje bowiem drużyna, która zdobędzie więcej goli – zakończył Arak.