Festiwal strzelecki i kartkowy w Ząbkach! Przesądził gol w samej końcówce! [RELACJA]
Piłkarze Miedzi Legnica wygrali w Ząbkach z Dolcanem w zaległym meczu 19. kolejki 1. ligi 4:3! Już pierwsze dziesięć minut pokazało, że rozgrywane w czwartkowe popołudnie spotkanie może być wyjątkowe - w tym czasie padły aż trzy bramki. A potem napięcie już tylko rosło...
fot. Piotr de Bever
Prawda jest taka, że nie spodziewaliśmy się zobaczyć w Ząbkach meczu najwyższych lotów. Spotkanie zostało przełożone z soboty z powodu warunków atmosferycznych - płyta była lekko zmarznięta - więc nikt nie spodziewał się, że dzisiaj pogoda będzie rozpieszczała zawodników. No i oczywiście, że boisko będzie "sprzyjało" grze w piłkę. Dodajmy do tego godzinę trzynastą w środku tygodnia i już mamy przepis na mocno przeciętny mecz w piknikowej atmosferze.
Jak się jednak okazało, było o wiele lepiej, niż byśmy zakładali. Myśleliśmy, że na obiekcie pojawi się w porywach z 50 osób, tymczasem na trybunie zasiadło niespełna trzystu widzów. Natomiast jeżeli chodzi o to, co najważniejsze, czyli to, co działo się na murawie (wyglądającej katastrofalnie), znajdujemy jedno słowo: poezja. Co prawda była ona czasami przeplatana niezbyt poetycką mową w postaci ostrych fauli, czy niepotrzebnych spięć, ale generalnie zawodnicy dali radę. Siedem goli w 90 minut to nie jest widok zbyt często spotykany na pierwszoligowych boiskach. Wiadomo, można powiedzieć, że zawiodły defensywy obu drużyn - błędów obrońców był co nie miara - po takim spektaklu wolimy jednak chwalić tych, którzy atakowali.
Po pierwsze na wyróżnienie zasługuje więc Tadas Labukas, który w pierwszych dziesięciu minutach dwa razy spowodował ból głowy u Dariusza Dźwigały. Litwin w dwóch sytuacjach zachował się jak rasowy snajper, pakując piłkę do siatki - czego niekoniecznie trzeba się było po nim spodziewać, jeżeli weźmie się pod uwagę jego grę w obecnym sezonie. W międzyczasie padła jednak odpowiedź ze strony Dolcanu w postaci bramki Damiana Kądziora, który jest kolejnym zawodnikiem, który zasługuje na spore pochwały. Pomocnik gospodarzy do gola z pierwszej połowy dołożył jeszcze fantastyczne trafienie z rzutu wolnego w drugiej części meczu. Do tego dośrodkowywał przy golu Mateusza Wieteski, która dawał remis 2:2.
O Wietesce też wypada napisać kilka słów, ponieważ bramka w drugiej połowie na pewno mu pomogła. W pierwszej grał bowiem słabo. Widać było brak zgrania między nim a Kamilem Wiktorski, co wykorzystywali zawodnicy Miedzi. Do tego "Wietes" ułatwiał im zadanie niecelnymi podaniami. W drugiej połowie wypożyczony z Legii stoper zagrał lepiej, ale też nie ustrzegł się błędów - w końcu Dolcan stracił w tym czasie kolejne dwie bramki. - Może nasza współpraca na początku nie stała na wysokim poziomie, ale z każdą minutą wyglądała coraz lepiej - przyznał Wieteska. Gorzej od niego wypadł Wiktorski, który w końcówce osłabił swój zespół, niepotrzebnie łapiąc drugą żółtą kartkę.
Tym samym szanse na boisku się wyrównały. Dwadzieścia minut wcześniej z boiska za drugą żółtą kartkę został bowiem usunięty Grzegorz Bartczak. W ogóle sędziowanie było tego dnia mocno kontrowersyjne. Nie chodzi o to, że arbiter patrzył korzystniej na którąś ze stron. Tak nie było. Po prostu sędzia tego spotkania był bardzo niekonsekwentny. Potrafił odgwizdać niejasną sytuację, a puścić akcję, w której na pierwszy rzut oka było widać faul. Jego decyzje nie podobały się zbytnio zawodnikom oraz Ryszardowi Tarasiewiczowi, który skomentował je na konferencji prasowej. - Jak widzę takie sędziowanie, to chce mi się wymiotować - podsumował, po czym opuścił salę konferencyjną.
Wyszedł z niej jednak jako zwycięzca. Miedź bowiem grała tego dnia bardzo dobrze w ofensywie. W pierwszej połowie na 3:1 mógł podwyższyć Wojciech Łobodziński, który nie dał jednak rady pokonać Mateusza Kryczki. Tuż obok słupka uderzył natomiast Adrian Cierpka. W drugiej połowie legniczanie byli jednak skuteczniejsi, ale to za sprawą stałych fragmentów. Przy wyniku 2:2 kontrę prawym skrzydłem przeprowadził Wojciech Łobodziński. Skrzydłowy został sfaulowany przez Piotra Petasza i Miedź miała rzut wolny z dobrej pozycji. Za dośrodkowanie wziął się Łukasz Garguła, jeden z zawodników gości padł w polu karnym pociągany przez Szymona Matuszka. Sędzia podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał "Guła". Później legniczanie stracili jeszcze na chwilę prowadzenie (wolny Kądziora), ale odzyskali je w końcówce, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najlepiej pod bramką Dolcanu zachował Daniel Keon, który wepchnął piłkę do siatki.