Dolcan Ząbki bezbramkowo zremisował z Wisłą Płock
W meczu 7. kolejki 1. ligi Dolcan Ząbki na własnym stadionie bezbramkowo zremisował z Wisłą Płock.
fot. Błażej Stolp
Wydawało się, że skoro dzisiejszy mecz to derby Mazowsza i skoro spotykają się ekipy, które mają tyle samo punktów w ligowej tabeli, to emocje będą zapewnione. Liczyliśmy na starcie na podobnym poziomie, jak wiosną ubiegłego sezonu, kiedy Dolcan wygrał 3:1, a obie ekipy udowodniły, że można stworzyć w miarę ciekawy spektakl jak na 1. ligę. Niestety się przeliczyliśmy.
Wielkich niespodzianek w składach obu drużyn nie zauważyliśmy. Marcin Sasal poczynania Dolcanu obserwował jedynie z trybun – szkoleniowiec odbębnił na razie połowę kary zawieszenia, jaką otrzymał w związku z odesłaniem go na trybuny w meczu poprzedniej kolejki przeciwko Chojniczance. Patrząc z wysokości na grę swojej drużyny z pewnością nie mógł być do końca zadowolony. Zresztą podobnie trener Wisły Płock, Marcin Kaczmarek.
Trudno jest opisać to, co działo się w tym meczu, bo wydarzeń godnych odnotowania było niewiele. W pierwszej połowie dobrą okazję po dłuższym podaniu miała Wisła. Jednak ani Iliev, ani Wlazło nie dali rady pokonać Rafała Leszczyńskiego. Do tego swoje szanse mieli Góralski oraz Kacprzycki. Z kolei dla gospodarzy mógł trafić Neumann, który tuż przed przerwą pomylił się nieznacznie. Nieźle wyglądał lider Dolcanu, Grzegorz Piesio. Ogólnie jego gra w tym meczu (zwłaszcza w pierwszej połowie) mogła się podobać – brał na siebie ciężar gry, potrafił wywalczyć rzut wolny, czy stworzyć w miarę interesującą akcję.
Piłkarze zaserwowali nam emocje na zbliżonym poziomie w drugiej odsłonie spotkania. Większe szanse na zdobycie bramki mieli „Nafciarze”. Uderzenie głową Pawła Magdonia powędrowało jednak obok słupka. Mocne uderzenie Góralskiego wybronił Leszczyński. Golkiper gospodarzy w całym meczu jeszcze kilka razy zachował się bardzo dobrze. W samej końcówce spotkania zatrzymał również Marcina Krzywickiego.