menu

Dobry początek ustawił Legii mecz z Jagiellonią. Ljuboja i Radović niepotrzebni do wygrywania

11 maja 2013, 19:52 | Bartosz Michalak, msz

Legia Warszawa pewnie odpowiedziała na wysokie zwycięstwo Lecha Poznań, pokonując na wyjeździe Jagiellonię Białystok 3:0. Wojskowi strzelanie rozpoczęli już w 3. minucie, a od 10. grali w przewadze jednego zawodnika. W drugiej połowie dopełnili tylko formalności.

Smutny Jubileusz „Franka” i… fantastyczny start Legii

Zanim rozpoczęło się spotkanie w Białymstoku byliśmy świadkami bardzo miłej uroczystości. Swój 300. mecz w polskiej Ekstraklasie rozegrał dziś Tomasz Frankowski. Były kwiaty, uśmiechy, fantastyczne zachowanie fanów „Jagi”, którzy krzyczeli popularne: „Franek, Franek - łowca bramek!”, ale wszystko… zepsuli piłkarze z Warszawy.

Już w drugiej minucie spotkania! Świetnym dośrodkowaniem z rzutu rożnego popisał się Daniel Łukasik, a w polu karnym najwyżej wyskoczył niepilnowany i… krytykowany ostatnio przez „znawców” Tomasz Jodłowiec, który celną „główką” zmieścił piłkę tuż przy lewym słupku bramki Jakuba Słowika. Przy bramce „Jodły” nieco "zaspał" Ukah, który wyraźnie zgubił krycie.

Jeszcze nie wszyscy piłkarze gospodarzy dotknęli futbolówkę, a Legia… miała już rzut karny!

Janusz Gol, który dość nieoczekiwanie zagrał dzisiaj w pierwszej „11”, górnym podaniem nad linią obrony wypuścił w bój Marka Saganowskiego. Ten padł podcinany przez Norambuenę, który… dopiero co odzyskał zaufanie u białostockich szkoleniowców i wrócił do składu „Pszczółek”. Obrońca "Jagi" został ukarany przez arbitra czerwoną kartką.

Jednak zamiast bramki na 0:2, kibice zebrani na stadionie Jagiellonii zobaczyli nieskutecznie wykonaną jedenastkę przez Władimera Dwaliszwilego. Gruzin uderzył bardzo mocno, ale praktycznie w sam środek bramki, gdzie na posterunku był Słowik.

Zamiast pozytywnego „kopniaka” dla piłkarzy Dariusza Dźwigały, który wciąż musi zastępować w roli pierwszego trenera pauzującego za „pyskówkę” Tomasza Hajtę, oglądaliśmy kolejną świetną akcję warszawiaków.

Bardzo aktywny Marek Saganowski „błysnął” indywidualnym rajdem z prawej strony boiska, po którym wpadł w pole karne i mocno strzelił z ostrego kąta. Kolejną dobrą interwencją znów popisał się Jakub Słowik


Tomasz Frankowski opuszcza plac gry w… 25. minucie

„Tomasz Frankowski najlepszy napastnik Polski!” - takie okrzyki można było usłyszeć zaraz po decyzji trenerów Jagiellonii, którzy wobec gry swojej drużyny w osłabieniu, zdecydowali się na zdjęcie „Franka” z boiska.

Decyzja opiekunów „Jagi” została niemiłosiernie wygwizdana przez fanów. Wydaje się, że wchodzący na murawę Filip Modelski mógł zastąpić innego piłkarza. Tym bardziej, że kto, jak kto, ale Tomasz Frankowski gole warszawskiej Legii zawsze potrafił strzelać.

Tym samym 300. mecz jednego z najlepszych w historii polskiej piłki napastników, okazał się dla niego samego dość smutnym rozczarowaniem…


Legia (czyt. Łukasik) rządzi na murawie

Chwilę przed zejściem z boiska Tomasza Frankowskiego, świetną okazję do strzelenia bramki wypracował sobie Jakub Kosecki. „Kosa” otrzymał dobrą piłkę w polu karnym i z lewej strony po zdecydowanym ruszeniu w kierunku Jakuba Słowika usiłował wstrzelić futbolówkę przy krótkim górnym rogu. Pomocnik Legii pomylił się nieznacznie.

Podopieczni Jana Urbana w bardzo dobry sposób wykorzystywali fakt, że grali w przewadze. W środku pola rządził Daniel Łukasik, który umiejętnie rozgrywał piłkę, a jak trzeba było to także przerywał w zalążku próby ataków gospodarzy.

Środkowy pomocnik „legionistów” był zdecydowanie najjaśniejszym punktem swojej ekipy. W 40. minucie reprezentant Polski popisał się potężnym uderzeniem tuż zza linii pola karnego Jagiellonii. Po raz kolejny jednak pewną interwencją popisał się Słowik, odbijając futbolówkę na rzut rożny.

Na bokach szaleli Kosecki i Kucharczyk, którzy co chwilę siali zamęt w szeregach defensywy Jagiellonii. W grze „do przodu” wyróżniał się także Bartosz Bereszyński, który częściej niż na swojej, gościł na połowie rywali.


Kupisz postraszył gości

Na moment przed zakończeniem pierwszej połowy w końcu zaatakowała Jagiellonia.Maciej Gajos zagrał długą piłkę w tempo do Tomasza Kupisza, a ten włączył swój „piąty bieg”, pozostawiając w tyle warszawskich defensorów i atomowo strzelił z ostrego kąta.

Dusan Kuciak z największym trudem odbił piłkę na rzut rożny!

„Kucharz” dogotował Jagiellonię

Druga połowa zaczęła się dość ospale. Gospodarze nie potrafili zorganizować sobie żadnej groźniejszej akcji, a goście w mądry sposób kontrolowali przebieg meczu.

W końcu fantastycznym zagraniem popisał się Marek Saganowski, którego obsłużył Janusz Gol. „Sagan” minął Słowika i znajdując się z lewej strony pola karnego „Jagi” w ciemno zagrał futbolówkę na środek „szesnastki”, gdzie czyhał już na nią Michał Kucharczyk. Popularny „Kucharz” zachował się bardzo przytomnie przez co już po chwili mógł cieszyć się ze strzelonego gola.

60 sekund później z piłką dobrze wychodził Dwaliszwili, ale jego zagranie do Marka Saganowskiego było tak niedokładne, że całe zagrożenie prysło w jednej sekundzie…

Przyjacielska postawa kolegów i Dwaliszwili strzela bramkę z karnego!

Kilka minut po drugiej bramce dla Legii, w „szesnastce” gospodarzy świetnie zachował się, rozgrywający dzisiaj bardzo poprawne zawody Janusz Gol, który dał się sfaulować Ukahowi. Tym samym były stoper Widzewa sprokurował drugi w dzisiejszym dniu rzut karny dla Legii!

Pewnym wykonawcą „11” okazał się Władimer Dwaliszwili, któremu w pierwszej połowie ta sztuka się nie udała. Mimo to Gruzin otrzymał kredyt zaufania od swoich kolegów oraz trenera, otrzymując kolejną szansę na uderzenie z karnego. 3:0

Metamorfoza Gola

Wobec tak słabego występu tego środkowego pomocnika w środowym pojedynku w finale Pucharu Polski ze Śląskiem Wrocław niewielu spodziewało się go w pierwszym składzie na dzisiejszą potyczkę z Jagiellonią.

Były piłkarz GKS-u Bełchatów swoją dzisiejszą grą udowodnił jednak, że potrafi grać w piłkę i to w taki sposób, żeby stać się liderem drużyny. Tak jak w pierwszej połowie brylował Łukasik, tak w drugiej rolę lidera środka pola przejął właśnie Gol.

Podopieczni Dariusza Dźwigały w drugich trzech kwadransach nie stworzyli sobie żadnej sytuacji bramkowej. Niewidoczni byli Quintana i Plizga, którzy zresztą przedwcześnie opuścili plac gry.


Problem z Serbami okazał się błahostką - legioniści wracają na fotel lidera

Warszawianie pokazali w dzisiejszym meczu, że nie w głowie im zadowolenie zdobytym Pucharem Polski. Drużyna trenera Jana Urbana dała także odpowiedź wszystkim sceptykom, którzy twierdzili, że perturbacje związane z "wychowawczymi" kłopotami z Danijelem Ljuboją i Miroslavem Radoviciem automatycznie muszą negatywnie wpłynąć na postawę Legii w Białymstoku. Wygrana „Wojskowych” dzięki bardzo dobrej dyspozycji wszystkich formacji nie była w sobotni wieczór zagrożona ani przez chwilę, co jest bardzo dobrym prognostykiem przed zbliżającym się szlagierowym pojedynkiem z Lechem Poznań.

Kontakt z autorem

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida


Polecamy